Chwasty od północy

Marcin Kowalik

publikacja 10.09.2013 15:11

Ordynariusz łowicki bp Andrzej F. Dziuba w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" opowiada o przenikaniu symboliki kwiatów do sacrum, o ogrodzie prymasowskim i męczennikach, którzy są kwiatem Kościoła.

Ordynariusz łowicki bp Andrzej F. Dziuba Ordynariusz łowicki bp Andrzej F. Dziuba
Marcin Kowalik /GN

Marcin Kowalik: Zgłębiając historię Kościoła, można zauważyć, że kwiaty w świątyniach, jako element dekoracyjny, stosowane były od pierwszych wieków chrześcijaństwa. Bywało jednak, że ozdabianie kościołów wywoływało szereg protestów. Mimo to, zwyczaj przetrwał.

Bp Andrzej  F. Dziuba: Szukając źródła tego zwyczaju, trzeba sięgnąć do ogrodu rajskiego. Oprócz ludzi - Adama i Ewy - oraz zwierząt jest tu niezwykłe bogactwo roślin, a więc też kwiatów. Tam jest jakby początek chrześcijańskiego spojrzenia na kwiaty, zainteresowania nimi jako symbolem piękna. Myślę, że chrześcijaństwo powagę i rangę kwiatów najmocniej uwydatniło, przypisując najwięcej ich cech Matce Bożej, chcąc przez to wskazać na Jej piękno jako osoby, ale też piękno Jej Owocu, jakim jest Jezus Chrystus.

Prawdą jest, że w historii Kościoła był tendencje, w których odrzucano wyobrażenia religijne, powołując się jakoby na Stary Testament. Niemniej jednak w swoim nurcie zasadniczym chrześcijaństwo uznało, że nie oddajemy czci obrazom, ale to obraz ma nam pomagać w oddawaniu czci Bogu. Czymś słusznym jest więc, żeby nadać blasku, ustroić obrazy Boga czy świętych w kwiaty. Przecież jest wspaniała tradycja, że na obrazach, na których pokazuje się Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, w opuszczonym grobie jest pełno kwiatów. Ta symbolika pokazuje obecność kogoś najpiękniejszego z ludzi - Maryi.

Faktycznie, kwiaty występują w opisie objawień maryjnych, nawet tego najstarszego uznanego przez Kościół, związanego z  powstaniem wizerunku Matki Bożej z Guadalupe.

Czymś cudownym jest ten opis, kiedy Juan Diego po raz trzeci spotyka Maryję na wzgórzu Tepeyac i Matka Boża na dowód, że ją widział, każe mu zerwać piękne róże, które wyrosły mimo śniegu i mrozu. W swojej tilmie przynosi je przed biskupa Zummaragę. Kiedy ją rozwija, na tilmie pojawia się cudowny wizerunek Maryi. Bóg posługuje się naturą kwiatów, żeby pokazać piękno Matki Najświętszej. Ciekawe, że z kwiatami trzymanymi w fartuchu przedstawiani są niektórzy święci, jak choćby św. Elżbieta Węgierska czy św. Zyta. Wydaje mi się, że chrześcijaństwo nie czyni jakiegoś pogańskiego znaku, a po prostu jest wrażliwe na piękno. Kwiaty mają swoje właściwe miejsce i w świątyni, i przy różnych uroczystościach. Trzeba dodać, że dla dodania powagi okresom liturgicznym poświęconym pokucie czy oczekiwaniu nie przystraja się kościoła kwiatami. Jednak ich symbolika  jest bliska uczuciom człowieka. Trafia do naszego serca. Przecież zakochany wręcza ukochanej kwiat, a ta przyjmuje go jako znak autentycznej miłości.

Taką autentyczną miłością do Boga odznaczali się męczennicy za wiarę. Św. Augustyn określił ich mianem "kwiatów Kościoła".

To jest wielka myśl św. Augustyna, ale trzeba pamiętać też o tym, co powiedział Tertulian, że krew męczenników jest zasiewem chrześcijaństwa. Męczennicy są pięknym kwiatem Kościoła, wyrastającym z ziemi, którą zbroczyła ich krew. Wyobrażam sobie, że ten kwiat męczenników wyrasta ponad inne kwiaty. Także chwasty nie są w stanie go zagłuszyć, bo z krwi męczeńskiej chwast nie może wyrosnąć. Z niej może wyrosnąć piękny znak świętości. I przy okazji my możemy z tej krwi męczeńskiej czerpać, wydawać piękniejszy kwiat naszego życia. Wiąże się z tym kolejna symbolika kwiatowa. Czerwona róża jest symbolem krwi męczeńskiej i miłości do Chrystusa. Zresztą w swoim herbie mam złotą różę św. Wojciecha, w której centrum jest czerwień jego krwi męczeńskiej. Jest to pięciopłatkowa róża, która symbolizuje pięć ran Jezusa Chrystusa.

Warto pamiętać, że tym kwiatem Kościoła są nie tylko męczennicy z pierwszych wieków chrześcijaństwa, ale i ci nam współcześni, jak ks. Jerzy Popiełuszko, Maksymilian Maria Kolbe czy ofiary prześladowań za wiarę w Meksyku. Trudno nie przywoływać także tych, którzy giną na misjach, głosząc naukę Chrystusa. Należy się im wielka cześć. Stali się dla nas niedoścignionym wzorem do naśladowania.

A czy w naszym codziennym obcowaniu z przyrodą też możemy czerpać z jakichś wzorców?

Zawsze w tradycji ludzkiej była taka świadomość, że dziki las i zarośla to symbole zła. Także niepewności, co się w nich kryje. Natomiast piękny, zadbany ogród kojarzył się z czymś dobrym. Taki ogród odzwierciedla serce człowieka. Zawsze jakieś uporządkowanie, ogarnięcie otoczenia było czymś pozytywnym. Dlatego zawsze proboszczom mówię, żeby dbali o ogród i otoczenie parafii, bo to będzie zachęcać parafian, aby oni także zadbali o otoczenie swojej zagrody czy domu.

Piękny ogród istniał także wokół zamku prymasowskiego w Łowiczu.

Faktycznie, jest sporo opowiadań o tym, jak on wyglądał. Wymagało to wielkiej troski i zaangażowania ludzi, którzy otaczali prymasa. Tak znakomite były to ogrody, że z drzew zrywano owoce cytrusowe. Ale istnieje także przekaz, że przy zamku od strony południowej rosły piękne kwiaty, a od północy - chwasty. Kwiaty symbolizowały dobro, cnoty, a chwasty były oznaką grzechu, zła. Rosły w cieniu murów. Nie dochodziło tam światło. Stąd symbolizowały zło, to, co jest ciemne.

Prymasi, którzy wielokrotnie podróżowali do Włoch, przenosili na grunt polski wzorce kultury renesansu, która charakteryzowała się wrażliwością na otoczenie. Widać to szczególnie, gdy zaczęli rezydować już nie w zamku, ale w pałacu w Skierniewicach, wokół którego pojawił się przepiękny ogród. W tym miejscu warto przywołać prymasa Radziejowskiego oraz nieborowski pałac i ogród.

Również Dom Biskupa Łowickiego otacza zieleń. Czy lubi Ksiądz Biskup przebywać wśród kwiatów?

Wzrastałem wśród kwiatów. Rodzice dbali, aby w przydomowym ogrodzie rosły ogromne malwy, piękne tulipany czy storczyki. Towarzyszyliśmy tym kwiatom od pierwszych dni wiosny, kiedy zaczęły wyrastać, aż do późnej jesieni, kiedy pojawiały się już mrozy. Jako człowiekowi wywodzącemu się ze wsi pozostała mi wrażliwość na polne kwiaty, zwyczajne samosiejki, jak maki czy chabry. Teraz - spacerując wokół domu - zdarza się mi wyrwać chwast, kiedy widzę, że zaczyna przerastać kwiat. Myślę, że takie zatroskanie o naturę - nawet o zwykły trawnik - służy pewnemu uspokojeniu człowieka.

 

Zapraszamy do specjalnego serwisu "Rośnij z Gościem": TUTAJ.