Ekstremanalna droga

Monika Augustyniak

publikacja 05.04.2014 13:44

Przed 3.00 nad ranem zakończyła się pierwsza w diecezji łowickiej Ekstremalna Droga Krzyżowa.

Pielgrzymi podzieleni na 10-osobowe grupy otrzymywali brzozowy krzyż Pielgrzymi podzieleni na 10-osobowe grupy otrzymywali brzozowy krzyż
Monika Augustyniak /GN

Jej trasa liczyła 30 km. Ponad 160 osób przez pół nocy wędrowało po skierniewickich ulicach, zatrzymując się przy kościołach, kaplicach i cmentarzach, gdzie rozważane były kolejne stacje Drogi Krzyżowej. Wytrwali pielgrzymi podzieleni zostali na 10-osobowe grupy, z których każda otrzymała rozważania męki Pana Jezusa, mapę trasy, specjalne odznaki i brzozowy krzyż.

Wierni zachęcani byli do tego, by tę nocną pielgrzymkę odbyć w ciszy. Co szczególnie cieszy, w Ekstremalną Drogę Krzyżową zaangażowały się niemal wszystkie skierniewickie parafie, nie wyłączając kościoła w dzielnicy Rawka. Pierwsza stacja znajdowała się na cmentarzu św. Józefa, zaś ostatnia - przy kościele św. Stanisława. Tam też harcerze z ZHP rozdawali grochówkę, ciepłą herbatę i zachęcali do odpoczynku na materacach i kanadyjkach.

- Kiedy usłyszałyśmy z koleżanką o tej drodze, nie od razu zdecydowałyśmy się wziąć w niej udział - opowiada Ewa Pejska. - Nigdy nie byłam na długiej pielgrzymce i martwiłam się, czy dam radę, ale doszłam do wniosku, że warto spróbować. W plecaku mam latarkę, wodę, tabletki przeciwbólowe i telefon, w razie gdybym potrzebowała transportu. Jednak idę w ważnej intencji i liczę na to, że ona doda mi sił - opowiadała przed wyruszeniem pani Ewa.

Okazało się, że długa trasa i zimna noc nie odstraszyły tych, którzy swoim trudem i wysiłkiem chcieli wynagrodzić Zbawicielowi Jego nieludzką mękę. - Bolą mnie nogi i plecy, ale bardzo się cieszę, że przeszłam tę drogę - opowiada przy ostatniej stacji 16-letnia Patrycja Wardziak.

- W ostatnich miesiącach wiele spraw wali mi się na głowę, wydawało mi się nawet, że Bóg się ode mnie odwrócił. Postanowiłam, że tą Drogą Krzyżową rozpocznę nowy rozdział w życiu. Porządnie się wyspowiadałam, obgadałam wiele spraw z księdzem i mam nadzieję na lepsze jutro. Rozważania kolejnych stacji były bardzo głębokie i idealnie dopasowane do drogi, więc naprawdę można było tę noc przeżyć bardzo głęboko - zapewnia Patrycja.

Najtrudniejszym odcinkiem dla wielu osób okazał się powrót z Rawki, ale i tak pielgrzymi przebyli trasę szybciej niż spodziewali się tego organizatorzy.