Stuletnia przyjaźn nadal żywa

aug

publikacja 13.08.2014 10:41

W Skierniewicach dziękowano Węgrom za pomoc udzieloną Polakom w 1920 r.

Mszy św. dziękczynnej przewodniczył i homilię głosił bp László Bíró, biskup polowy wojska węgierskiego Mszy św. dziękczynnej przewodniczył i homilię głosił bp László Bíró, biskup polowy wojska węgierskiego
Monika Augustyniak /Foto Gość

Na uroczystości, które odbyły się 12 sierpnia, zaproszono bp. László Bíró, biskupa polowego wojska węgierskiego, Janosa Tischlera, dyrektora Instytutu i Muzeum Wojskowości w Budapeszcie, przedstawicieli Ministerstwa Obrony Narodowej Węgier, Ambasady Węgier w Polsce oraz ministerstw i rządu Rzeczpospolitej Polskiej.

Razem z władzami samorządowymi Skierniewic i mieszkańcami rozpoczęli obchody Mszą św. dziękczynną w kościele garnizonowym. - Bardzo się cieszę, że mogę przewodniczyć tej Eucharystii i będę dziękował Bogu za polski naród i naszą ponad 100-letnią przyjaźń. Dziś musimy tę jedność pielęgnować, gdyż nasza wspólna historia obliguje nas do tego - mówił węgierski biskup.

Kolejnym punktem programu było złożenie kwiatów pod pomnikiem przed dworcem PKP. Odsłonięto go rok temu z inicjatywy Stowarzyszenia "Liberatis" dla upamiętnienia wydarzeń z 12 sierpnia 1920 r., kiedy to z Węgier do Skierniewic dotarł transport amunicji. Było to prawie 100 milionów naboi karabinowych, ogromne ilości amunicji artyleryjskiej, a także sprzętu i materiałów wojskowych, w tym kuchni polowych. Pomoc dotarła tuż przed rozpoczęciem bitwy warszawskiej i znacząco przyczyniła się do polskiego sukcesu.

Ten mało znany epizod z wojny polsko-bolszewickiej stał się kluczowy w obronie Europy przed ideologią nadciągającą ze Wschodu. W latach 1919-1921 Węgrzy poprzez Rumunię dostarczyli do Polski prawie 100 mln pocisków, a amunicja, która dotarła do Skierniewic w połowie sierpnia 1920 roku, stanowiła 20 proc. całej pomocy węgierskiej.

Na uroczystość przybyli przedstawiciele węgierskich i polskich władz   Na uroczystość przybyli przedstawiciele węgierskich i polskich władz
Monika Augustyniak /Foto Gość