publikacja 09.10.2014 00:00
O starym kinematografie, niedoświetlonym festiwalu i zgranym zespole z Maciejem Malangiewiczem, dyrektorem „Feniksa”, rozmawia Marcin Kowalik.
Dyrektor Malangiewicz obok nagrody, którą odebrał na 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni
Marcin Kowalik /Foto Gość
Marcin Kowalik: Gratuluję. „Fenix” dostał nagrodę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej za znaczące osiągnięcia w upowszechnianiu i promocji polskiego kina. O tę prestiżową nagrodę niektórzy ubiegali się po raz kolejny. Wam udało się to za pierwszym razem.
Maciej Malangiewicz: Dziękuję. Nastawiałem się, że do Gdyni jadę tylko po oficjalny odbiór nominacji. Byłem przekonany, że nagrodę zdobędzie poznańskie kino „Rialto”, nominowane trzeci rok z rzędu. Uważam, że najsprawiedliwiej byłoby, gdyby kapituła przyznała równorzędne nagrody. Wiem, jakim to było dla nich rozczarowaniem. Dwa lata temu wspólnie z Jackiem Rutkowskim byliśmy nominowani do nagrody PISF w kategorii książka o tematyce filmowej za „100 lat kina w Łowiczu”. Włożyliśmy w jej stworzenie mnóstwo wysiłku. Dlatego teraz nie robiłem sobie wielkiej nadziei na zwycięstwo.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.