Bóg w bagażu podręcznym

Monika Augustyniak


|

Gość Łowicki 02/2015

publikacja 08.01.2015 00:00

Misjonarze świeccy. – Gdy rozdałam już wszystko,
dla ostatniego chłopca została tylko jedna podkolanówka w paski. Pomyślałam, że zaraz zacznie płakać, ale on założył ją na nogę, na to klapek, żeby nie poniszczyć prezentu, i z radością poszedł w swoją stronę – mówi Emilia Michałowska.


Emilia Michałowska przekonała się, że gra w piłkę i bieganie po dziedzińcu może być wielkim darem miłości dla dzieci z misji Emilia Michałowska przekonała się, że gra w piłkę i bieganie po dziedzińcu może być wielkim darem miłości dla dzieci z misji
Archiwum Emilii Michałowskiej

Na co dzień mało kto o nich pamięta. Że nie mają wody do picia, brakuje im jedzenia, ich domy to zwykłe lepianki, a wojna uniemożliwia im normalne życie. Raz do roku Kościół przez tydzień modli się za misje i misjonarzy, a w styczniu kolędnicy misyjni zbierają datki na najbardziej potrzebujących. I choć może się wydawać, że to kropla w morzu potrzeb, ci, którzy spędzili kilka miesięcy na misjach, zapewniają, że czasem liczy się choćby ludzki odruch, uśmiech, wysłana kartka, podarowany czas. I że pobyt na misjach nie zawsze wpływa na znaczną poprawę bytu ludzi objętych pomocą, ale zmienia serca tych, którzy przyjechali dać siebie innym.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.