Chcę zobaczyć Jezusa

s. Anna Maria Pudełko AP

publikacja 22.03.2015 07:29

Logika Ewangelii - logiką owocnej straty.

Krzyż na tle nieba Krzyż na tle nieba
Roman Koszowski /Foto Gość

Dziś rozważamy słowa Ewangelia wg św. Jana (12, 20-33).

Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi.

A Jezus dał im taką odpowiedź: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.

Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię Twoje”.

Wtem rozległ się głos z nieba: „I uwielbiłem, i znowu uwielbię”. Tłum stojący usłyszał to i mówił: „Zagrzmiało!” Inni mówili: „Anioł przemówił do Niego”. Na to rzekł Jezus: „Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”.

To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.

Dla Jezusa przybycie Greków pragnących Go ujrzeć i poznać było konkretnym znakiem, że poganie uznający Boga Izraelitów otwierają się na przyjęcia daru łaski wiary i zbawienia, a co za tym idzie, że wybiła godzina Jego oddania życia z miłości.

Jezus porównuje samego siebie, do ziarna, które, aby wydać stokrotny plon musi najpierw obumrzeć w ziemi.

Tak jest z każdym, kto pragnie żyć w pełni, żyć prawdziwie, owocować w miłości.

Potrzebujemy obumierać naszym strefom komfortu i bezpieczeństwa, naszemu egoizmowi, naszym zachciankom i przyzwyczajeniom, aby coś nowego a jednocześnie prawdziwego, dobrego i pięknego mogło zacząć kiełkować w naszym życiu!

Jeśli chcę moje życie zachować tylko dla siebie, pozostanę sam, jak to ziarno, będę miał w sobie całe bogactwo możliwości, lecz niewykorzystane. Jeśli zgodzę się na prawo przemiany, czyli obumierania, odkryję w sobie możliwości, których wcześniej nawet nie podejrzewałem. A do tego zaowocuję mnogością nowego dobra, tworząc nowe „ziarna”. Moje życie stanie się płodne, życiodajne, owocujące, obdarzające innych.

Patrząc na Jezusa mogę dokonywać wciąż na nowo tego podstawowego wyboru w moim życiu: pozostanę sam dla siebie i sam w sobie, żyjąc jedynie dla siebie, czyli coraz bardziej samotny, albo otworzę się na innych, dzięki którym wydobędę z siebie to, co najcenniejsze w moim człowieczeństwie, stając się darem dla nich czyli tracąc siebie w miłości.

Logika Ewangelii jest bardzo różna od naszej! Jezus najbardziej pociąga ludzkość ku sobie właśnie w momencie swojej największej (w ludzkich oczach) porażki – będąc na krzyżu. My podobnie, możemy uczynić najwięcej dobra może w czasie najtrudniejszym dla nas z ludzkiego punktu widzenia: spotykane trudności, choroba, porażka czyli wtedy, kiedy świadomie przeżywamy własną słabość i czynimy ją miejscem naszego spotkania z Bogiem.

Czy i ja w tych ostatnich dniach Wielkiego Postu pragnę zobaczyć Jezusa? Czy inni spotykając mnie mogą zobaczyć Jezusa we mnie, w moich słowach i czynach, postawach i wyborach? Czy mam odwagę tracić siebie dla miłości, stając się darem dla innych?