Cztery anioły pana Leszka

Agnieszka Napiórkowska

|

Gość Łowicki 20/2015

publikacja 14.05.2015 00:00

Pielgrzymki. Kiedy coś sobie postanowi, tylko jakiś kataklizm może go zatrzymać. Ostatnim jego wyczynem była samotna pielgrzymka rowerowa do Rzymu. Smagany deszczem, śniegiem, a później palony słońcem dotarł na plac św. Piotra i do grobu św. Jana Pawła II. Temu drugiemu chciał powiedzieć: „dziękuję”.

Wyprawa była dziękczynieniem Janowi  Pawłowi II, z którym pan Leszek spotkał się w 2002 r. Wyprawa była dziękczynieniem Janowi Pawłowi II, z którym pan Leszek spotkał się w 2002 r.
archiwum leszka łopaty

Sam o sobie mówi, że jest twardzielem. Uparte dążenie do celu ma w naturze. Podejmując się jakiegoś zadania, musi mieć przekonanie, że chce to robić, że potrafi to zrobić i że ma osobę, dla której chce się tego podjąć. Nie inaczej było podczas samotnej rowerowej pielgrzymki do Rzymu. Chciał. Trenując, wiedział, że da radę. A osób, dla których to robił, było kilka. Pierwszą – Jan Paweł II (rocznica jego beatyfikacji i kanonizacji), kolejnymi – żona, dzieci. I choć dziś wie, że drugi raz na taką wyprawę by się nie zdecydował, nie żałuje. 21-dniową pielgrzymkę uważa za największe i najważniejsze rekolekcje swojego życia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.