– Pierwszy dzień wyprawy nazwałem dniem próby. Jakby Bałtyk pytał mnie, czy jestem w stanie dopłynąć, czy wiem, gdzie jestem i co robię. Kiedy już ujrzałem latarnię morską na Bornholmie, zrobiło się nagle ciemno i wiatr zaczął mocniej wiać. Słyszałem jedynie przerażający szum zbliżającej się fali – mówi Kamil Sobol, który przepłynął kajakiem z Polski do Szwecji.
Kamil Sobol płynie przez Bałtyk.
Archiwum Kamila Sobola
Wyprawa „Łowicki Pielgrzym. Kajakiem przez Bałtyk w 1050. rocznicę chrztu Polski” zakończyła się pomyślnie pod koniec sierpnia. Po dopłynięciu do niewielkiego portu Simrishamn Kamila Sobola rozpierała duma, tak jak 10 lat temu, gdy opłynął kajakiem Półwysep Apeniński w hołdzie dla Jana Pawła II. Nie tylko ze względu na osiągnięcie celu, ale również dlatego, że jest Polakiem.
Morze się rozbujało
W odróżnieniu od poprzedniej wyprawy towarzyszyli mu znajomi i przyjaciele. Asekurowali kajakarza, płynąc w pobliżu jachtem, którego właścicielem i kapitanem jest Piotr Hapanowicz, Polak mieszkający w Szwecji. Po uroczystym pożegnaniu w Łowiczu, Kamil i załoga udali się do Szwecji samolotem. Stamtąd wyruszyli jachtem do Kołobrzegu. Dopiero tam łowicki pielgrzym przesiadł się do kajaka.
Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.