Nie tańczę z pijanymi blondynkami

Marcin Kowalik

|

Gość Łowicki 39/2016

publikacja 22.09.2016 00:00

– Pierwszy dzień wyprawy nazwałem dniem próby. Jakby Bałtyk pytał mnie, czy jestem w stanie dopłynąć, czy wiem, gdzie jestem i co robię. Kiedy już ujrzałem latarnię morską na Bornholmie, zrobiło się nagle ciemno i wiatr zaczął mocniej wiać. Słyszałem jedynie przerażający szum zbliżającej się fali – mówi Kamil Sobol, który przepłynął kajakiem z Polski do Szwecji.

Kamil Sobol płynie  przez Bałtyk. Kamil Sobol płynie przez Bałtyk.
Archiwum Kamila Sobola

Wyprawa „Łowicki Pielgrzym. Kajakiem przez Bałtyk w 1050. rocznicę chrztu Polski” zakończyła się pomyślnie pod koniec sierpnia. Po dopłynięciu do niewielkiego portu Simrishamn Kamila Sobola rozpierała duma, tak jak 10 lat temu, gdy opłynął kajakiem Półwysep Apeniński w hołdzie dla Jana Pawła II. Nie tylko ze względu na osiągnięcie celu, ale również dlatego, że jest Polakiem.

Morze się rozbujało

W odróżnieniu od poprzedniej wyprawy towarzyszyli mu znajomi i przyjaciele. Asekurowali kajakarza, płynąc w pobliżu jachtem, którego właścicielem i kapitanem jest Piotr Hapanowicz, Polak mieszkający w Szwecji. Po uroczystym pożegnaniu w Łowiczu, Kamil i załoga udali się do Szwecji samolotem. Stamtąd wyruszyli jachtem do Kołobrzegu. Dopiero tam łowicki pielgrzym przesiadł się do kajaka.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.