Zamiana ról - Maryja Pątniczką

Agnieszka Napiórkowska Agnieszka Napiórkowska

publikacja 07.11.2016 10:20

W niedzielny wieczór peregrynująca po diecezji Czarna Madonna dotarła do najmłodszej wspólnoty w diecezji. Przyszła do mającej dwa lata parafii pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Skierniewicach. Jak Ją powitano? Z otwartymi ramionami, tak, jak witają małe dzieci swoją mamę, gdy wchodzi do domu.

W niedzielę Pani Jasnogórska odwiedziła najmłodszą parafię, w której nawet dekoracja przypominała wzajemne wędrowanie W niedzielę Pani Jasnogórska odwiedziła najmłodszą parafię, w której nawet dekoracja przypominała wzajemne wędrowanie
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

Na spotkanie z Panią Jasnogórską wyszła rzesza wiernych. Z lampionami, świecami, pochodniami szli, odmawiając Różaniec, który prowadził ks. Dionizy Mróz, salezjanin, głoszący w parafii misje święte. W rozmodlonej procesji nie brakowało pań z chorągwiami, bielanek sypiących kwiatki, róż różańcowych, strażaków. Wszyscy w skupieniu wyszli spotkać się z Tą, która - ze względu na wezwanie parafii - jest im bardzo bliska. Pokonanie dość długiego odcinka trasy nikogo nie dziwiło. Czy w parafii, której przewodzi ks. Rafał Babicki, przewodnik Łowickiej Pieszej Pielgrzymki Młodzieżowej na Jasną Górę, można mało wędrować? Wędrowanie jest tu wpisane w formację.

Po przybyciu i powitaniu ikony cudowny wizerunek Czarnej Madonny na swoje ramiona wzięli: strażacy, członkowie Domowego Kościoła, siostry zakonne, róże różańcowe, Rada Parafialna, ministranci i lektorzy. Drogę do kaplicy Madonna pokonała, stąpając po kwiatach, które pod Jej nogi ścieliły bielanki. Procesji, a potem uroczystej Eucharystii przewodniczył bp Wojciech Osial. Kaznodzieja podczas liturgii używał mitry podarowanej mu na tegorocznej ŁPPM do Częstochowy. O oprawę muzyczną zadbała schola parafialna.

W kaplicy, która nie była w stanie pomieścić wszystkich zebranych, kwiaty przed wizerunkiem Matki złożyła delegacja z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, która poprzednią dobę gościła u siebie Maryję. Później słowa powitania skierowali ks. proboszcz i jedna z rodzin.

- Witamy Cię w naszej młodej, bo dopiero dwuletniej parafii. Rozpoczynamy nasze życie wspólnotowe w rodzinie, jaką jest nasza parafia. Maryjo, będziemy budowali dom Boga, kościół, którego Twoje Niepokalane Serce będzie opiekunem, ale ważniejsze od murów, ścian jest budowanie wspólnoty wiary, miłości i nadziei. Chcemy budować wspólnotę pod Twoją opieką, patrząc na Twe czyste i Niepokalane Serce i w każdym czasie naszego życia wypowiadać słowo: "fiat" - tak, jak Maryja - mówił ks. Rafał.

Kapłan zawierzył Matce Bożej wszystkich parafian, wszystkie instytucje, szkoły, zakłady pracy, ofiarodawców i przyjaciół. Jej opiece powierzył także projektowanie i budowę świątyni. Kończąc, przywołał wspomnienia, przy których w wielu oczach zakręciła się łza. Wypowiedziane bowiem słowa były dowodem na to, że Pani Jasnogórska przyszła do swoich dzieci, że tym razem Ona pokonała drogę, którą od lat one pokonują. - Maryjo Jasnogórska! Od 24 lat co roku w sierpniu idę do Ciebie, a od 5 lat przewodniczę całej naszej Łowickiej Pieszej Pielgrzymce Młodzieżowej. Dziś nie sierpień ani nie maj, dziś nie trzeba martwić się o drogę i zmęczenie pielgrzymów. A Ty jesteś u nas w parafii, której staram się być proboszczem i pielgrzymować każdego dnia w jednym kierunku. Dziś to Ty jesteś w drodze i na pielgrzymce, więc chce Cię przyjąć w naszym domu jak nas przyjmują, gdy do Ciebie idziemy, w Zielkowicach, Makowie, Wysokienicach, Małczu, Czarnocinie, Gosławicach, Widawce, Kuźnicy, Zawadach i Rędzinach. Gdzie mieszkańcy za posiłek lub nocleg proszą tylko, by przed Twoim Cudownym Obliczem, patrząc w Twoje oczy, powiedzieć: "Jestem, pamiętam, czuwam" - mówił ks. proboszcz.

Po zakończonej Eucharystii kaplica jeszcze długo była wypełniona wiernymi. Modlitwy, śpiew co chwilę przypominały czas pielgrzymowania i sprawiały, że radość była coraz większa. Podobny klimat panował także podczas Mszy św. o północy, w której uczestniczyli kapłani nieraz wędrujący pieszo na Jasną Górę.

- Kiedy dochodzę do Częstochowy, jestem zawsze bardzo zmęczona. 9 dni drogi robi swoje - mówi pani Agnieszka, parafianka. - Stając przed Cudowny Obrazem, nieraz mówiłam: "Maryjo, nie mam nawet sił, by Ci to wszystko, co mam w sercu, powiedzieć". Zawsze wtedy miałam wrażenie, że Ona się uśmiecha i wszystko rozumie. Dziś ja jestem wypoczęta, a Ona zmęczona. Zostanę z Nią dłużej, popatrzę, posłucham. Teraz ja chcę zrozumieć, czego Ona ode mnie chce, czego oczekuje - dodaje pani Agnieszka.