– Niektórzy nie wiedzą, jak odpowiedzieć na pozdrowienie chrześcijańskie. A niektórzy czekają z talerzykiem – mówią klerycy łowickiego seminarium.
Alumni przygotowują paczuszki.
Marcin Kowalik /Foto Gość
Alumni Wyższego Seminarium Duchownego w Łowiczu z początkiem grudnia wychodzą na ulice miasta, zachodzą również do domostw przylegającej do niego wsi Zielkowice. Pukają do drzwi, dzwonią domofonami. Reakcje na słowa: „Szczęść Boże! Jestem klerykiem, przyniosłem opłatek” są różne. Na szczęście więcej jest tych pozytywnych, czasem nawet humorystycznych.
Zaskoczone mieszczuchy
Kilka lat temu ówczesny proboszcz parafii katedralnej w Łowiczu ks. Wiesław Skonieczny zaproponował, żeby opłatki w okresie przedświątecznym na terenie parafii katedralnej roznosili klerycy. Obecny proboszcz ks. Robert Kwatek podtrzymał ten zwyczaj. Do takiej wyprawy trzeba się solidnie przygotować. Pakowanie ponad 3 tys. opłatków grupie alumnów zajęło kilka godzin. Na ten czas sala wykładowa zamieniła się w małą manufakturę. „Towar” został przyniesiony od sióstr bernardynek z łowickiego klasztoru. Ich opłatkarnia jest słynna na całą okolicę.
Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.