Witana w kaplicy i kościele

Magdalena Gorożankin

publikacja 12.05.2017 15:15

Trwa peregrynacja wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej w krośniewickim dekanacie. 11 maja Czarna Madonna przybyła do parafii w Sobótce. Od ostatniego spotkania minęło ponad 50 lat, więc na tę chwilę wierni czekali z utęsknieniem i radością. Wreszcie mogą podziękować za otrzymane łaski i prosić o więcej.

Matka Boża najpierw zawitała do kaplicy w Kadzidłowej, a dopiero potem do kościoła Matka Boża najpierw zawitała do kaplicy w Kadzidłowej, a dopiero potem do kościoła
Magdalena Gorożankin /Foto Gość

Już od niedzieli mieszkańcy parafii przygotowywali się do wizyty Jasnogórskiej Pani w ich miejscowości poprzez spowiedź, nabożeństwa majowe oraz rekolekcje. Misje święte prowadził o. Rafał Sebastian Pujsza CP, dzięki któremu wierni mogli lepiej przeżyć nawiedzenie. Na pamiątkę tego „świętego” czasu przed kościołem stanął krzyż.

Choć zwyczajem peregrynacji jest, że ikona nawiedza kościoły parafialne, w parafii św. Mateusza i św. Rocha w Sobótce zrobiono wyjątek. Wierni przywitali swoją Matkę w kaplicy pod Jej wezwaniem, Matki Bożej Częstochowskiej w Kadzidłowej. Na czele procesji, prócz licznie zgromadzonych druhów strażaków wyszli bp pomocniczy diecezji łowickiej Wojciech Osial wraz z proboszczem ks. Bogdanem Stanisławczykiem oraz księżmi pochodzącymi z parafii.

– To ogromna radość gościć Matkę Bożą w parafii, z której pochodzę, w której przez lata służyłem jako ministrant. Prosiłem moich przełożonych, bym tylko do południa wypełnił swoje obowiązki w klasztorze, by przyjechać tutaj na spotkanie z Maryją. Ale też na spotkanie z moimi znajomymi, ludźmi wśród których się wychowywałem, by patrzyli na mnie i za Jej pośrednictwem modlili się o powołania.  To dla mnie bardzo ważne, bo Matka Boża uratowała mi życie – mówi o. Ryszard Kozłowski, franciszkanin pochodzący z parafii w Sobótce.

– Miałem wypadek samochodowy, praktycznie byłem zmiażdżony między dwoma autami. Słyszałem dźwięk łamanych kości. Zabrano mnie do szpitala i… po dwóch godzinach wyszedłem. Cały, o własnych siłach. Byłem wtedy diakonem, a wypadek wydarzył się na pielgrzymce. Matka Boża jest patronką mojego zgromadzenia, bez wątpienia to Ona mnie ocaliła – dodaje franciszkanin.

W kaplicy Jasnogórską Panią obok ks. proboszcza, powitały liczne delegacje rodzin, młodzieży, dzieci, Kół Żywego Różańca, nauczycieli, katechetów, ministrantów oraz strażaków, którzy zawierzali swoją posługę, wyjazdy i powroty ze służby a także domowe ogniska, których nie należy gasić.

Eucharystii przewodniczył i słowo wygłosił bp W. Osial. Msza św. sprawowana była w intencji nowych powołań kapłańskich i w intencjach wszystkich parafian. Podczas homilii kaznodzieja tłumaczył sens nawiedzenia oraz pokazywał siłę modlitwy. – Systematyczność i ciągłość naszej modlitwy przyniesie większe owoce niż wielkie ofiary raz na jakiś czas. Dziś przychodzi do nas Matka, która widzi wszystko, ale kocha nas bezgraniczną miłością i wie, że czasem się gubimy. W jednej z pieśni śpiewamy „Matka, która wszystko rozumie, zobaczyć dobro w nas umie”. Taka właśnie jest, pełna Miłosierdzia. Gdzie będzie nam lepiej, jak nie u Matki? Dlatego, przychodźcie do Niej nie tylko dziś, ale codziennie. Niech to nawiedzenie zachęci nas do tego – zachęcał kaznodzieja.

Po Eucharystii i podziękowaniach ks. Bogdana Stanisławczyka, który z trudem powstrzymywał łzy wzruszenia obraz w asyście straży pożarnej został przewieziony do kościoła św. Mateusza, by w parafialnej świątyni zmówić Różaniec, zaśpiewać Litanię Loretańską i zawierzać Matce swoje życie.  Wsłuchani w słowa proboszcza, który mówił, że nie ma jak u Matki i prosił o nieustanną obecność przy Niej , przez całą noc przy swojej Królowej czuwali mieszkańcy poszczególnych wsi należących do parafii. Rano została odprawiona Msza św. dla osób chorych i cierpiących a po południu obraz zostanie przekazany do Mazewa, ostatniej parafii w dekanacie krośniewickim.