Szli, czuli i zawierzali

Agnieszka Napiórkowska, Magdalena Gorożankin

publikacja 16.08.2022 00:39

Jezus i Jego Matka mówili bardzo wiele. Poruszali wszystkie zmysły, czule dotykali ran, podnosili, budzili nadzieję. Pielgrzymi XVII ŁPPM na Jasną Górę dotarli do celu. O tym, czego doświadczyli, czym było dla nich pielgrzymowanie i jak rozumieli tegoroczne hasło, mogą opowiadać godzinami.

Szli, czuli i zawierzali XXVII ŁPPM na Jasną Górę przeszła do historii. O jej owocach opowiadają pątnicy. Arcjiwum ŁPPM

Dzieci, młodzież, dorośli wstali z kanapy, założyli wygodne buty, wzięli do ręki różańce i ruszyli w drogę, by mierząc się ze zmęczeniem, niewygodą, bólem, w praktyce doświadczyć tegorocznego hasła: "Słuchaj i wierz". Idąc, modlili się za siebie i za innych. Wsłuchiwali się też w Jego głos. Co im to dało, czego doświadczyli, jakimi drogami dawniej i dziś prowadził ich Ten, który jest drogą, prawdą i życiem? Co szeptała im najlepsza Matka i najpiękniejsza z kobiet?

Aleksandra Głuszcz, nauczycielka: - Szłam już po raz 20. Teraz ciągnęły mnie dzieci. W tym roku wędrowałam z córką. To była jej 6. pielgrzymka. Przed wyruszeniem w drogę miałam opory, ale Gosia była zdeterminowana. Ona pierwszy raz szła ze mną, gdy była pod moim sercem. Zawsze chciała tu być jak najdłużej. Dla mnie pielgrzymowanie to nauka, że najważniejsza jest droga, a nie sam cel. Ja mam wrażenie, że mnie ktoś "omodlił" jeszcze przed urodzeniem. Wiem, że robiła to babcia. Prababcia każdego dnia śpiewała godzinki. Robiła to przy różnych czynnościach. Będąc dzieckiem, sądziłam, że jest to pieśń do zabijania kurczaków. Na pielgrzymce odkryłam, że to wyjątkowa modlitwa uwielbienia i bycia przy Maryi. Ona jest dla mnie Mamą, nie jakąś Panią (panią to jestem ja w szkole). Jej obrazek zawsze wisiał nad moim łóżkiem. Kiedy zasypiałam, bujałam tym obrazkiem na gwoździku. Lubiłam się z Nią bawić. Jestem Jej dzieckiem od zawsze. Gdy było źle, zawsze do Niej szłam. Cieszę się, że moje dzieci też Ją kochają i wierzą. Gosia na pielgrzymkę poszła prosto po obozie. Tam także świadczyła o tym, że jest osobą wierzącą. Z przyznawaniem się do wiary nigdy nie miała problemu. Tegoroczne hasło przypominało mi, że mam nie zagłuszać głosu Boga, który słyszę, znaleźć w codziennym zabieganiu czas, by usłyszeć ten głos i uwierzyć w to, co słyszę. Sądzę, że to, czego doświadczyłam, jeszcze długo będzie we mnie pracować.

Szli, czuli i zawierzali

Paweł Sałek, doradca prezydenta RP:  - Szedłem chyba po raz 25. Pielgrzymowanie jest dla mnie bardzo bliskim spotkaniem z Panem Bogiem. To szkoła życia, najlepszy survival i zachęta, by nawet podczas trudów zawsze być blisko Boga i Kościoła. To też zapomnienie o problemach dnia codziennego, o tym wszystkim, co zawodowo, rodzinnie, społecznie dotyka. Od lat, idąc, koncentruję się na drodze i na tym, co duchowe. W tym roku zabrałem ze sobą syna, by go zarazić tą formą spędzania wakacji. Chciałem też w ten sposób ukazać mu wartości, na których opieram swoje życie osobiste i zawodowe. Kiedy czytałem hasło pielgrzymki, widziałem też podhasła, które można było rozumieć indywidualnie i wspólnotowo. Idąc, słuchałem Boga, ale i ludzi. Potwierdzałem swoją tożsamość, to, kim jestem. Nigdy, w żadnym środowisku, nie wstydziłem się tego, że wierzę i słucham Jezusa. Myślę o sobie, że jestem grzesznym, ale wiernym członkiem Kościoła.

Szli, czuli i zawierzali

Piotr Perek, pątnik grupy brązowej: - Nie wiem, która to moja pielgrzymka. Będzie około 20. I nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego tu przychodzę. Lubię atmosferę pielgrzymki, ludzi, którzy tutaj wędrują, i kocham Matkę Bożą. Może nie jestem jakoś wybitnie pobożny, ale Maryja ma dla mnie ogromne znaczenie. Wierzę, ufam, że wysłucha moich próśb i nieraz się o tym przekonałem. Mam kilka małych "cudów" w swoim życiu. Tegoroczna pielgrzymka pozwoliła mi na naukę słuchania, bo bez wiary nie zrobiłbym ani kroku. Ta jest u mnie mocna. Słuchać się uczę, jak mi to wychodzi - sprawdzą żona, sąsiedzi, bliscy, a i sam się przekonam.

Szli, czuli i zawierzali

Maria Ploch, pątniczka grupy zielonej: - Zdecydowałam się pójść na pielgrzymkę głównie ze względu na hasło i księdza, który głosił konferencje. Poznałam ks. Jacka Szewczyka na rekolekcjach w Łowiczu. Gdybym miała wskazać kogoś, kto przyczynił się do mojego nawrócenia, to byłby to właśnie ks. Jacek, spowiedź u niego, rozmowa duchowa. Tym razem też się nie zawiodłam. Treści - konferencje, kazania - trafiały w czułe punkty i pozwalały zmienić perspektywę. Bardzo mi się podobało prowadzenie nas na przykładzie św. Tomasza, którego znamy jako niedowiarka. Temat słuchania, uważności, doświadczania, dotykania, "ubrany" w postać św. Tomasza, całkowicie zmienił perspektywę mojego patrzenia. Pielgrzymka też je zmieniała. Często patrzę zero-jedynkowo. Te 9 dni wędrówki przypomniało mi, że nie wszystko jest białe albo czarne. Słuchanie i wiara w tym pomagają.

Szli, czuli i zawierzali