Droga tęsknoty i nadziei

Magdalena Gorożankin

|

Gość Łowicki 12/2024

publikacja 21.03.2024 00:00

– Boli mnie wiele rzeczy w życiu. Prywatnie i zawodowo. Mama od dziecka mnie uczyła, że o tym, co boli trzeba mówić. Ludzie wiedzą, ale jedynie Bóg może coś z tym zrobić. Idę, by z Nim porozmawiać, a w tej drodze jest na to wiele czasu – mówi Marta Janiszewska z Łowicza.

W kilka piątków marca, widok modlących się nocą ludzi nikogo nie dziwił. Z krzyżami, aplikacjami w telefonach i z odblaskami przeżywali swoją wędrówkę. W kilka piątków marca, widok modlących się nocą ludzi nikogo nie dziwił. Z krzyżami, aplikacjami w telefonach i z odblaskami przeżywali swoją wędrówkę.
Magdalena Gorożankin /Foto Gość

Choć po tylu latach hasła: „Opuść swoją strefę komfortu”, „Warto żyć ekstremalnie”, wydawać by się mogło, że stały się pustymi sloganami, to blisko tysiąc osób z diecezji łowickiej udowodniło, że nadal kieruje się tymi słowami i podjęło wyzwanie. Ekstremalne Drogi Krzyżowe odbyły się w kilkunastu miejscowościach. Nie tylko „weterani” wyruszyli w ponad 40-kilometrowe trasy. Nie zabrakło śmiałków, którzy po raz pierwszy postanowili głębiej przeżywać Wielki Post i mocniej doświadczyć obecności Boga w swoim życiu. – Idę po raz pierwszy. Nie mam konkretnego celu, co chcę tą trasą osiągnąć, ale wiem, że nie chcę być biernym chrześcijaninem, takim „standardowym”. Tegoroczne hasło EDK wzrusza i inspiruje, „Musicie od siebie wymagać”. Właśnie to chcę robić. Wymagam dziś przejścia trasy, zrobienia czegoś ze swoim duchowym życiem i postawą. Ruszam – mówi Adam Kabaciński, uczestnik EDK z Głowna.

Wiele tras, jeden cel

Ciepło ubrani, z latarkami w dłoniach, krzyżami i telefonami, w których zainstalowali aplikację wyruszyli na ponad 40 km trasy – nocą, w milczeniu, skupieniu i w duchu modlitwy. Jedni z Głowna, inni z Żyrardowa, Sochaczewa, Kutna, Łęczycy, Łowicza, Rybna, Góry św. Małgorzaty, Skierniewic, Lubochni i Żychlina. Wszędzie wędrówkę rozpoczynała Msza św. – Żadna pobożność, nawet najbardziej ekstremalna, nie zastąpi Eucharystii. Musimy hierarchizować swoją wiarę. Wy rozpoczynacie od Mszy św. i za to dziękuję. Cieszę się, że po raz kolejny lub po raz pierwszy zaczynacie wędrówkę tęsknoty, ukojenia, poszukiwania i zbliżania się do Chrystusa – mówił w homilii ks. Zbigniew Kielan, wikariusz parafii św. Barbary w Głownie, zaangażowany w EDK w dekanacie.

Tras w diecezji łowickiej było ponad 30. Zarówno tych pełnoprawnych – liczących ok. 40 km, jak i tych na wzór EDK – zazwyczaj wynoszących ok. 25 km. W tę wybrali się m.in. pątnicy z Zespołu Szkół im. Ks. St. Konarskiego w Skierniewicach.

Niezależnie od wybranej trasy, każda była ekstremalna. – Niecodziennie spaceruje się nocą, niemalże samotnie, choć świadomość, że ktoś idzie przede mną lub za mną trochę uspokaja – mówi Maria Gąsecka ze Skierniewic. – Ta trasa to też pokonywanie własnych słabości, tych fizycznych, ale i duchowych. Każda stacja to inne emocje, inny stan. Od odwagi, poczucia niezłomności, przez zwątpienie, wewnętrzną rezygnację, aż po nadzieję, że przecież koniec już blisko a wraz z nim masa radości, szczęścia i spełnienia – dodaje.

Wielu podkreśla, że EDK to droga tęsknoty i nadziei. – Każdy tutaj rozumie tę trasę inaczej, ale każdy też tęskni i ma nadzieję – mówi Tomasz Nowak z Żyrardowa. – Na początku drogi miałem tęsknotę za głębszym przeżywaniem swojej wiary i nadzieję, że EDK to zmieni. Teraz, przy dziesiątej stacji, tęsknię za ciepłem kominka w domu i żoną, która przytulałaby się do mnie. To może śmieszne, ale właśnie tutaj zdałem sobie sprawę, że niewystarczająco doceniam moją małżonkę, te drobne gesty, które czyni codziennie wobec mnie. Kawa do pracy, wyprasowana koszula, wspólna modlitwa wieczorem. Teraz jest nadzieja, że to zmienię i ufam, że Bóg mi to rozjaśnił. Będę od siebie wymagał bycia lepszym mężem i bardziej zaangażowanym chrześcijaninem – dodaje Tomasz.

Trud intencji

Od lat, niezmiennie czymś, co skłania do podjęcia wyzwania EDK są intencje. Niewielu chętnie mówi o tych szczegółowych. – Nie ma się czym chwalić. Swój trud chcę ofiarować w intencji mojego małżeństwa, które przeżywa głęboki kryzys. Oboje jesteśmy temu winni, jednak żona nie chciała wyruszyć w drogę. Idę więc sam, ale z jej obrączką, licząc, że znów będę mógł wsunąć ją na jej dłoń, gdy Pan Bóg uzdrowi naszą relację – mówi Przemysław. Trud drugiej osoby, idąc do Łowicza, niosła też Emilia. – Znajomi się dziwili, że chcę iść, bo – jak to pytali – „mało krzyża masz w życiu?”. No cóż… znają moją mamę. W jej intencji idę, bo nie mam już pomysłu, co robić, by się zmieniła. Oddaję ją Jezusowi w tej drodze. I siebie, by dodał mi sił, wskazał, jak żyć. Choć hasło tegorocznej EDK sugeruje, że muszę od siebie wymagać, ja rozumiem je nie w kontekście bycia „jeszcze bardziej dla ludzi”, ale właśnie mniej dla innych, a wreszcie dla siebie. Chcę zacząć od siebie wymagać troski o moje ja, o moją przyszłość, o mój spokój wewnętrzny i radość, którą będzie widać zewnętrznie – mówi.

W rozesłaniu podczas Mszy św. także kapłani prosili o poniesienie szczególnych intencji. – Pamiętajcie w tej drodze o wspólnocie naszej diecezji, Kościoła, zwłaszcza w tej niełatwej sytuacji. Proście w intencji nowego biskupa łowickiego i kapłanów, byśmy teraz jeszcze mocniej głosili Miłosiernego – prosił ks. Kielan.

Pątnicy zanieśli wszelkie intencje przed Najświętszy Sakrament, oraz składali je przed wizerunkami Matki Bożej przy kapliczkach i w kościołach. Podsumowaniem EDK i niesionych intencji są słowa 80-letniej pątniczki, pani Kazimiery z Puszczy Mariańskiej. – Z tego drzewa będą jeszcze piękne owoce. Trzeba się modlić, wierzyć i ofiarować trud, by zmartwychwstanie bardziej cieszyło.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.