W kaplicy w Roszkowej Woli na odpuście spotkali się czciciele bł. Franciszki Siedliskiej. Wśród wiernych byli nie tylko mieszkańcy jej rodzinnej miejscowości - sąsiedzi, ale także osoby z wiosek i miast oddalonych o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kilometrów.
W uroczystej Mszy św., której przewodniczył i homilię wygłosił bp Wojciech Osial, uczestniczyli kapłani, siostry nazaretanki na czele z matką generalną Angelą, władze lokalne, dyrekcja i uczniowie Szkoły Podstawowej im. bł. Franciszki Siedliskiej w Żdżarach, którzy do kaplicy przybyli ze sztandarem, członkowie Stowarzyszenia Najświętszej Rodziny, a także wierni, wśród których nie brakowało osób dziękujących błogosławionej za otrzymane łaski: zdrowia, poczęcia, ocalenia życia, zgody w rodzinach...
Uroczystą sumę poprzedził program przygotowany przez miejscową scholę. Dzieci przypomniały nie tylko niektóre wydarzenia z życia błogosławionej, ale także jej duchowość. Podczas występów do wiernych "przemówiła" sama Franciszka, w której rolę wcieliła się jedna z dziewczynek.
Błogosławionej wiele miejsca poświęcił także w homilii bp Osial. Hierarcha na progu Mszy św. podkreślił, że każdy odpust to jest czas łaski, moment, by postawić sobie pytanie o Pana Boga w życiu. - Patrząc na wielkiego mocarza wiary, jakim była s. Franciszka, w jej życiu szukamy mądrości i nauki. Chcemy od niej uczyć się czuwania, do którego wzywa nas Pan Jezus - mówił.
Patrząc na życie dawnej mieszkanki Roszkowej Woli, bp Osial podkreślił dwie rzeczy potrzebne do tego, aby czuwać - pokorę i wrażliwość na drugiego człowieka.
Po Eucharystii dalsi i bliżsi sąsiedzi oraz czciciele chętnie opowiadali o błogosławionej i pomocy, jakiej im udzieliła. - Gdy byłam w ciąży z najmłodszym dzieckiem, miałam bardzo duży problem. Poprzez nowennę udało się - cudem uniknęłam śmierci. Przez 9 miesięcy wołaliśmy Franciszkę na pomoc. Teraz codziennie sobie z nią rozmawiamy. Idziemy do niej jak do matki, do przyjaciółki, do kogoś z rodziny. I ona nigdy nie odmawia - mówi Renata Karbowiak.
- Czujemy jej obecność i pomoc. Kataklizmy wszelkie nas mijają. Kiedy ktoś zachoruje, biegniemy nie tylko do lekarza, ale i do naszej świętej. Cieszymy się, że ją mamy - mówi Maria Karbowiak.