Nowy numer 22/2023 Archiwum

Darek płakał pod Wrocławiem

Rekonstrukcje historyczne. Mimo że od zakończenia II wojny światowej minęło już wiele lat, oni ciągle siedzą w okopach, bronią się przed natarciem wroga i odnoszą rany. I choć wiedzą, że nie są prawdziwe, często nie mogą powstrzymać łez i wzruszenia.

– Ale dzięki takim doświadczeniom nie musimy tłumaczyć, czym jest patriotyzm, one to po prostu wiedzą i czują. I – co ważne – rozumieją, że nie jest to zabawa, tylko coś ważnego – wtrąca Dariusz Siudek. – Ostatnio oglądałem program o powstaniu warszawskim. Jeden z powstańców opowiadał historię, którą przeżył. Stał przy jakimś płocie, za którym był mały chłopak z biało-czerwoną opaską na ręku. Podszedł do niego Niemiec i nazwał go polskim bandytą. Malec wyprostował się i z dumą odpowiedział: „Jestem powstańcem warszawskim”. To wyznanie kosztowało go życie. Niesamowite jest to, że już taki dzieciak miał świadomość, kim jest. Nasze dzieci też to wiedzą – mówi z przejęciem D. Siudek.

Nie na kolanach

Piotr Dymecki, Bogusław Nietrzebka, Dariusz Siudek z grupy mszczonowskiej, a także Daniel Bogucki z Muzealnej Grupy Rekonstrukcji Historycznej im. II Batalionu 18 PP z Sochaczewa, wcielający się w rolę polskich żołnierzy, podkreślają, że moment założenia munduru i próba odegrania historii, konkretnych osób jest zawsze dla nich wielkim przeżyciem. I choć sami występują jedynie w polskich mundurach, nie zgadzają się z opinią, że rekonstruktorzy tworzący grupy rosyjskie czy niemieckie są komunistami czy faszystami. – Bez nich nasze inscenizacje nie mogłyby się odbywać. Z kim mielibyśmy wtedy walczyć? Z białymi prześcieradłami? – pyta retorycznie pan Piotr, który – siedząc w okopach – nieraz doświadczał emocji związanych z atakiem rekonstruktorów w mundurach niemieckich. Sam nie wyobraża sobie być w roli okupanta, ale – znając swoich kolegów – ma do nich wiele szacunku. Podobne zdanie mają pozostali. – Mój ojciec, dziadek i pradziadek byli żołnierzami. Mundur i szacunek dla polskiego munduru były zawsze obecne w moim domu. Dziś, gdy razem z chłopakami z grupy biorę udział w inscenizacjach, opiekuję się mogiłami żołnierskimi czy uczestniczę w uroczystościach, czuję, że kontynuuję tradycje rodzinne. Założenie munduru traktuję jako wyraz patriotyzmu – opowiada Daniel Bogucki. – Mój ociec również był żołnierzem zawodowym – wtrąca Dariusz Siudek. – Pierwszy raz założyłem mundur w kwietniu. Było to podczas czuwania przy grobie Pańskim. To był mój debiut. Najwięcej emocji wzbudził we mnie Wrocław. Braliśmy udział w inscenizacji ukazującej powstanie warszawskie. Scena, w której sowieckie oddziały służące w armii nienieckiej wyciągnęły ze szpitala cywili oraz rannych i tam ich spalili, z trudem przetrwałem. Pomimo iż wiedziałem, że to inscenizacja, łzy mi się lały z oczu – wspomina wzruszony pan Dariusz, którego – podobnie, jak jego kolegów – denerwują pytania o to, czy powstanie miało sens. – Krzyczeć mi się wtedy chce! Jedno zdanie ucina wszystkie dyskusje: „Oni po prostu nie chcieli umierać na kolanach”. A czym jest niewola, wielu z nich doskonale wiedziało – mówi Piotr Dymecki. – Ja też bym nie chciał i nawet gdybym wiedział, że mam małe szanse, chwyciłbym za broń – rzuca Dariusz Siudek. – Ja też. I ja również – zapewniają pozostali.•

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast