– Na wyjeździe nauczyłam się być odważna i wierzyć w naszego Tatę – Pana Boga, który zawsze w nas wierzy – opowiada Natalia, uczestniczka kolonii.
Wczasach, gdy coraz więcej rodzin z trudem wiąże koniec z końcem, myśl o wakacyjnych wyjazdach pociech może być frustrująca. Zwłaszcza że posyłając dzieci na kolonie, nie do końca się wie, kto będzie się nimi opiekował, jakie wartości będą im przekazywane i jak spędzą czas wolny. Dlatego dobrym rozwiązaniem wydaje się wyjazd z parafii, który nie tylko nie oskubie rodziców z ostatniego grosza, ale też zapewni dzieciom odpowiednią formację i będzie okazją do ich wzrostu.
Dzikie sprawności
W diecezji łowickiej organizowanych jest kilkanaście wyjazdów wakacyjnych dla dzieci i młodzieży. Ze swojego wypoczynku w Ochotnicy Górnej wróciły już Dzieci Boże (oaza). Ponadto przez cały lipiec ponad setka dzieci i młodzieży formowała się i odpoczywała nad Jeziorem Płaskim w Mikaszówce, gdzie – jak podkreślają i uczestnicy, i animatorzy – rekolekcje ze względu na temat, który mocno dotykał ojcostwa, „poszły bardzo w głąb”. Wkrótce na obóz w górach z ks. Krzysztofem Przybyszem wyjadą młodzi z Budziszewic, Zdun, Lipiec Reymontowskich i Skierniewic. Podobnie, jak w latach ubiegłych, swoje kolonie i półkolonie zakończyły już dzieci salezjańskie. Te ostatnie w tym roku wypoczywały w Sulęczynie na Kaszubach. Tradycyjnie wyjazd nawiązywał do bajki – tym razem było to „Rogate ranczo”. – Zabraliśmy z Żyrardowa zwykłych osadników, a wrócili prawdziwi kowboje – śmieje się Katarzyna Pazura, wychowawca. Przez 12 dni dzieci w wieku 7–13 lat zdobywały przeróżne sprawności w grach terenowych, brały udział w zawodach na Dzikim Zachodzie i organizowały dzikie pokazy mody, by powrócić do domu z tytułem strzelca wyborowego lub poszukiwacza skarbów, a na pewno z niełatwo zdobytym kapeluszem kowbojskim.
Weź się nie gniewaj...!
Oczywiście, wyjazdy parafialne to nie tylko dobra zabawa i czas wypełniony atrakcjami, ale przede wszystkim formacja. – Dzięki wybranej bajce staramy się dzieciom przekazać konkretne wzorce – tłumaczy ks. Grzegorz Tondera SDB. – „Rogate ranczo” pozwoliło nam zwrócić uwagę na wartość przebywania w grupie, na uczciwość, potrzebę przebaczenia. Dzieci coraz więcej czasu spędzają przed komputerem, bez rówieśników. Podczas wyjazdu wychodzą ze swojego światka, uczą się współpracy, nawiązują relacje. Chcieliśmy też, by uwierzyły w swoje talenty. Czy nam się udało? To się okaże. My siejemy ziarno, kto inny daje wzrost – dodaje. Stała obecność animatorów, program wypełniony zdobywaniem nowych umiejętności, zadaniami wykonywanymi w grupie i odkrywaniem swoich talentów, połączone z przewijającą się przez cały wyjazd bajką przygotowały dobry grunt pod to, co niosły ze sobą Eucharystia i rozważanie Pisma Świętego. – Bohaterowie filmu nauczyli mnie, że warto wierzyć w siebie i pomagać sobie nawzajem. Ale najważniejsze jest to, żeby pamiętać o Panu Bogu, bo to On nas prowadzi dobrą drogą – mówi 11-letnia Natalia. Okazuje się, że wyjazd wakacyjny to lekcja miłości nie tylko dla dzieci, ale i wychowawców. – Kolonie przypominają mi oratorium ks. Bosko – mówi Katarzyna Pazura, studentka pedagogiki. – Tak jak on miał swoich chłopaków przez 24 godziny na dobę, tak i dla nas przez 12 dni świat poza naszymi dziećmi nie istniał. Oczywiście, to zupełnie inne realia, ale jest w tym duch ks. Bosko. Zawiązują się między nami bliskie relacje, jesteśmy za dzieci odpowiedzialni i przez to uczymy się miłości. Atrakcyjny program, w pełni wypełniony czas i doborowe towarzystwo sprawiają, że rodzice z zaufaniem powierzają swoje pociechy salezjańskim wychowawcom, a dzieci jeszcze podczas kolonii zapewniają, że za rok na pewno zapiszą się na wyjazd.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się