Święto Niepodległości w Łowiczu ma szczególny charakter. 11 listopada diecezja łowicka obchodzi święto swojej patronki - św. Wiktorii.
- Ile odwagi, ile heroizmu potrzeba dzisiaj, aby zgodnie z nauką Kościoła stanąć w obronie świętego daru życia, stać na straży godności osoby ludzkiej, wychowywać nowe pokolenia w chrześcijańskiej tradycji, bronić prawdziwego sensu małżeństwa i rodziny? Ile potrzeby odwagi? A pamiętać trzeba, że bycie chrześcijaninem zobowiązuje w sposób istotny do ewangelicznego świadectwa we wszystkich wymiarach życia - mówił metropolita senior archidiecezji łódzkiej.
Św. Wiktoria pochodziła z bogatej, patrycjuszowskiej rodziny. Jej narzeczonym był poganin Eugeniusz. Kiedy Wiktoria przyjęła potajemnie wiarę chrześcijańską, narzeczony doniósł o tym kapitolińskiemu kapłanowi Juliuszowi, ten zaś nakłaniał ją do złożenia hołdu bogini Dianie. Wiktoria odmówiła, pozostając wierną Chrystusowi, za co skazano ją na śmierć. Jako obywatelka Rzymu została skazana na "śmierć od miecza", podobnie jak święty Paweł. Jak podają źródła, wyrok został wykonany 18 grudnia 253 roku.
W 1625 roku arcybiskup gnieźnieński, prymas Polski Henryk Firlej otrzymał relikwie św. Wiktorii i złożył je w renesansowej kaplicy Jakuba Uchańskiego przy łowickiej kolegiacie (Łowicz był w tym czasie miastem rezydencjonalnym prymasów). Legenda głosi, że prymas chciał umieścić relikwie w katedrze w Gnieźnie, obok relikwii św. Wojciecha, ale gdy próbowano wywieźć relikwie z Łowicza, konie ciągnące powóz nie chciały ruszyć z miejsca.
Do sanktuarium św. Wiktorii przy kolegiacie łowickiej (obecnej bazylice katedralnej) pielgrzymowali królowie, hetmani, dostojnicy świeccy i duchowni, bogaci i biedni, szukając tu umocnienia i wsparcia duchowego. Często przybywał tu król Jan Kazimierz. Modlił się przed relikwiami świętej m.in. w czasie potopu szwedzkiego.