– Modląc się przed Niepokalaną w kaplicy literackiej w katedrze, nie wiedziałam, że obraz ten kazał namalować prymas Gębicki po widzeniu, jakie miał w Skierniewicach. Teraz rozumiem, czemu ta Maryja zawsze wydawała mi się wyjątkowa – mówi warszawianka Maria Wierszczykowska.
Zanim jeszcze prawda o Niepokalanym Poczęciu Maryi została ogłoszona w Kościele jako dogmat, co uroczyście uczynił 8 grudnia 1854 r. bullą „Ineffabilis Deus” papież Pius IX, w skierniewickim pałacu prymasowskim Niepokalana, która ukazała się prymasowi Wawrzyńcowi Gębickiemu, otaczana była wielkim kultem.
Wędrówka Niepokalanej
Szerzenie się kultu Matki Bożej Niepokalanie Poczętej bez wątpienia w Skierniewicach było zasługą wspomnianego prymasa Gębickiego, który po jednej z modlitw za oręż polski, wstając z kolan, ujrzał postać Matki Miłosierdzia, mającą księżyc pod stopami. Wysłuchała Jego prośby i pospieszyła z pomocą wojsku polskiemu. Było to w 1621 r. Po tym widzeniu prymas opowiedział o nim zaufanym osobom, a mając je ciągle mocno w pamięci, kazał je malarzowi najwierniej namalować.
Obraz umieścił w pałacu i często się przed nim modlił. Później abp Władysław Łubień- ski polecił umieścić wizerunek w nowo wymurowanej kaplicy i tak obraz stał się przedmiotem kultu i główną atrakcją rezydencji biskupiej. Do dziś w pałacu prymasowskim, w którym obecnie mieści się siedziba Instytutu Ogrodnictwa, wspomnianą kaplicę można zwiedzić. Niestety, w miejscu, gdzie kiedyś modlili się prymasowie, nie ma ołtarza głównego i obrazu. O dawnej świetności kaplicy przypominają jedynie sztukaterie zdobiące ściany i dwa plafony, na których artysta ukazuje Matkę Bożą Wniebowziętą i Ducha Świętego. Pod kopułą umieszczono wizerunki czterech ewangelistów, jak w kościele parafialnym. – Myślę, że ten brak zasadniczego elementu wyposażenia nurtował ks. prał. Józefa Wieteskę, który urząd proboszcza w Skierniewicach pełnił w latach 1957–1962 – wyjaśnia Krzysztof Lichota, pasjonat historii. – Ksiądz prałat kochał historię i niezwykle wielką wagę przywiązywał do niej samej i jej spuścizny. Z wielkim pietyzmem odnawiał dawną prymasowską świątynię, przy okazji realizując także swoje zamiłowanie do badania przeszłości. W czasie sprzątania i przeglądania archiwaliów zgromadzonych w kancelarii parafialnej natrafił na dokumentację, dzięki której udało się odtworzyć historię obrazu. Dzięki jego pracy wiadomo, co stało się z malowidłem z kaplicy pałacowej, które było w niej jeszcze za abp. Ignacego Krasickiego.
Zawsze czuł się Jej synem
Dzięki dociekliwości ks. proboszcza Wieteski udało się ustalić dalsze losy obrazu. Nie jest tajemnicą, że podczas rozbiorów pałac w Skierniewicach był coraz rzadziej odwiedzany przez prymasów. Później zajęli go Prusacy, potem Francuzi, Rosjanie. W zamkniętej i opuszczonej kaplicy, której klucze znajdowały się w rękach świeckich, ciągle był obraz Niepokalanego Poczęcia NMP. Na nieco zapomniany obraz i ołtarz uwagę zwrócił podczas wizytacji w 1823 r. ks. Józef Goldman, proboszcz i dziekan w Zgierzu, późniejszy biskup sandomierski, który postanowił przenieść malowidło do budowanego przez siebie kościoła. Zgodę na to wydały władze państwowe. Od tego momentu kaplica pałacowa, w której od ponad 200 lat czczona była Maryja Niepokalana, stała się pusta. Jak udało się ustalić ks. Wietesce, początkowo obraz prymasowski znajdował się w głównym ołtarzu. Z czasem jednak zmieniano jego lokalizację, najpierw do bocznego ołtarza, a po wybudowaniu nowego kościoła – gdzieś na ścianie w mało eksponowanym miejscu. – Kiedy ks. Wieteska przyjechał do Zgierza i zobaczył, że cenna pamiątka historyczna i religijna została usunięta sprzed oczu wiernych, nie krył żalu. Znając historię obrazu, zapragnął, żeby malowidło wróciło na swoje miejsce bądź chociaż do diecezji, w której było otaczane kultem – mówi K. Lichota. Jego pragnienia po latach się spełniły. Stało się to po tym, jak cała historia i poszukiwania skierniewickiego proboszcza zostały opisane w „Wiadomościach Archidiecezji Warszawskiej”, w artykule pt. „Dzieje obrazu Niepokalanego Poczęcia NMP z kaplicy pałacu prymasowskiego w Skierniewicach” w 1970 r. Artykuł wzbudził zainteresowanie duchowieństwa dawnej archidiecezji warszawskiej, a przede wszystkim zainteresował się nim kard. Stefan Wyszyński. Czując się spadkobiercą działalności prymasów, postanowił odzyskać obraz, a kiedy do tego doszło, przeznaczył dla niego godne miejsce w archikatedrze pw. św. Jana Chrzciciela w Warszawie. – Gest prymasa Wyszyńskiego jakoś mnie nie dziwi. On zawsze czuł się Jej synem. Nie mógł pozwolić, by malowidło Jego Matki było zapomniane. Zwłaszcza że powstanie tego obrazu i jego historia są niesamowite. Ze swojej strony mogę dodać, że dla mnie skierniewicka Niepokalana jest Matką wysłuchującą – mówi M. Wierszczykowska. Pisząc artykuł, korzystałam z pomocy i opracowań Krzysztofa Lichoty.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się