Koronka Dwunastu Gwiazd. – Zaproponowałam, żeby to były płaskorzeźby lub obrazy, ale dyrektor Jabłoński naciskał na wycinanki. Powiedział: „Stwórzmy coś naszego” – mówi Elżbieta Lewandowska, plastyczka i pedagog.
Z daleka wyglądają na wydruk komputerowy. Dopiero gdy się spojrzy na nie z bliska, odkrywają tajemnicę wykonania. To precyzyjnie ponaklejane papierowe postacie i wzory. 17 niepowtarzalnych obrazów wisi w holu pijarskiej podstawówki w Łowiczu.
Pragnienie dyrektora
Nawiązują do modlitwy – Koronki Dwunastu Gwiazd ku czci Najświętszej Maryi Panny. Stworzył ją – opierając się na dawnych praktykach pobożnych – św. Józef Kalasancjusz, reformator szkolnictwa. Pod koniec XVI w. powołał do istnienia pierwszą w Europie szkołę publiczną. Uczęszczały do niej dzieci biedne oraz z bogatych rodzin. To on założył Zakon Szkół Pobożnych. Zakonników nazywa się potocznie pijarami.
– Kalasancjusz za patronkę zakonu obrał Maryję. Tłumaczył to prosto: Maryja wychowała Jezusa Chrystusa, robiła to bardzo dobrze. Dlatego to przez Maryję nasz zakon będzie wychowywał wszystkie dzieci, które będą nam powierzone – mówi o. Marian Galas SP, rektor kolegium oo. pijarów w Łowiczu. Hasłem zakonu jest: „Pietas et Litterae”, czyli „Pobożność i Nauka”. Przemysław Jabłoński, dyrektor Pijarskich Szkół Królowej Pokoju w Łowiczu, doskonale zdaje sobie sprawę, że „Pietas” jest o wiele trudniej wcielić w życie. Było lato 2011 r. Nauczyciele szkół pijarskich z Łowicza i Poznania wyruszyli na pielgrzymkę do Hiszpanii, śladem założyciela zakonu pijarów. Odwiedzili też Peraltę de la Sal, miejsce urodzin św. Józefa Kalasancjusza. Tam zobaczyli obrazy symbolizujące Koronkę Dwunastu Gwiazd. Dyrektor Jabłoński zapragnął, żeby taka koronka zawisła w placówce, której szefuje. Na wykonawcę wybrał Elżbietę Lewandowską, prowadzącą świetlicę szkolną. – Usłyszałam od dyrektora: „Chciałbym, żebyś stworzyła naszą łowicką koronkę kalasantyjską”. Pomyślałam sobie: „Dobrze. Co to dla mnie!” – opowiada pani Elżbieta. – Zaproponowałam, żeby to były płaskorzeźby lub obrazy, ale dyrektor Jabłoński naciskał na wycinanki. Powiedział: „Stwórzmy coś naszego”. Tylko że ja nie czuję wycinanki.
Na cztery dłonie
Absolwentka krakowskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej zaczęła poszukiwać osoby, która zgodziłaby się wyciąć postacie według jej projektu. Padło na Halinę Theodorakopoulos-Drohitis. – W porównaniu z miejscowymi twórczyniami ludowymi robię wycinanki od niedawna. Większość z pań wycinała od dziecka. A ja dopiero od 6 lat. Wtedy postanowiłam coś zmienić w swoim życiu i tak wsiąknęłam w tę wycinankę. Robię to z serca. Jeżeli mi odpowiednio nie pika, to nie biorę się za nią – mówi pani Halina. – Szukałam takiej osoby, która nie podejdzie do tego komercyjnie. Pani Halina ujęła mnie tym, że nie potraktowała tej pracy jak zlecenia – tłumaczy E. Lewandowska. Obie współpracowały nad obrazami 3 lata. Dłonie twórczyni ludowej były przedłużeniem dłoni projektantki, ale już kwiaty to własna inwencja pani Haliny. Trwało to długo. Projekt wymagał poprawek, był cały czas dopracowywany. – Jestem osobą wierzącą, ale nie zdawałam sobie sprawy, że złożenie rąk czy wyciągnięcie ręki w jedną, a nie drugą stronę ma znaczenie teologiczne – mówi pani Halina. E. Lewandowska inspiracji szukała w muzeum. – Klasyczna łowicka kodra ma tzw. podłogę. Moją uwagę przykuły obrazki Matuchny i Świętej Rodziny. Nie miały podstawy. Były zawieszone w przestrzeni i na nich się wzorowałam. Chciałam, żeby te dwie czy trzy osoby, które pojawiają się w koronce, coś łączyło, żeby był dialog. Obrazy koniecznie musiał zdominować kolor niebieski, bo to kolor maryjny – mówi.
Otoczeni koronką
Miejsce, w którym wiszą, jest szczególne dla pijarskiej placówki. – Tu był kiedyś wirydarz. Sklepieniem było niebo i my w tym miejscu się modliliśmy z uczniami. Koronka znalazła więc swoje miejsce na filarach tej szkoły. Na „omodlonych” murach – mówi Martyna Dąbrowska, nauczycielka pijarskiej podstawówki od początku jej istnienia. Czyli już prawie 20 lat. – To jest teraz miejsce, od którego zaczyna się dzień w szkole. Tu spotykają się dzieci ze sobą, spotykają się na modlitwie z Panem Jezusem. Otoczone są tą koronką. Łatwiej im będzie ją zrozumieć. W każdej chwili – czy to na katechezie, czy kiedy ktoś będzie miał takie życzenie. można tu przyjść i przy tych obrazach się pomodlić – mówi dyrektor Jabłoński. – Rozumiem zamysł dyrektora, żeby obrazy wyeksponować w tym miejscu. Przychodzą tu dorośli po dzieci. Niech to będzie choć jedno słowo, które uchwycą z tej koronki. To może być dla nich taki sznurek do nieba. Wcześniej myślałam, że prawie wszyscy znają tę koronkę. A tak nie jest. Zgłębiam ją od 3 lat i jest w niej dużo rzeczy zastanawiających. Byłam metodykiem. Przez 17 lat uczyłam przyszłych nauczycieli i nie odkryłam wcześniej tak wielkiego pedagoga jak Kalasancjusz. Te obrazy zrobiłam dla niego. Mógł sobie opływać w dostatki, a zrezygnował z pieczy bogatego proboszcza i pochylił się nad biednymi dziećmi, żeby pokazać im drogę do nieba – mówi E. Lewadowska. Koronka nie jest trudna do odmawiania. To modlitwa uwielbienia. – Znana jest w środowisku pijarskim. Można powiedzieć, że napisana jest „pod dziecko”. Ktoś, kto ma dobre podstawy katechezy, nie powinien mieć z jej odmawianiem trudności. Składa się z wezwań i modlitw podstawowych: „Ojcze nasz”, „Zdrowaś, Maryjo” czy „Chwała Ojcu” – wyjaśnia ojciec rektor. Wezwania odnoszą się do Trójcy Świętej – Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego – oraz do dwunastu przymiotów, jakimi Bóg obdarzył Maryję. Kończą się prośbą o pokój na świecie. Niebawem ukaże się książka z komentarzami wyjaśniającymi poszczególne wezwania i symbolikę obrazów-wycinanek. Święty Józef Kalasancjusz pisał: „Pragnę, by to nabożeństwo do NMP było codziennie odmawiane przez wszystkich naszych uczniów, aby przez tak niewielką ofiarę zasłużyli na niezliczone dobrodziejstwa opieki Maryi podczas całego swego życia i w chwili śmierci”.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się