Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Tylko oni zaglądają na Zatybrze

– Nie zapomnę tej wycieczki. Dla mnie trwała za krótko. Gdybym mogła, zostałabym tydzień albo nawet dwa dłużej – mówi Julia Kałęcka.

Gimnazjaliści z pijarskiej placówki w Łowiczu wybrali się w maju do Włoch. – To była nagroda za 3 lata nauki. Chodziło także o podtrzymanie przyjaźni na przyszłość – mówi Agnieszka Bochniak, wychowawczyni klasy IIIb gimnazjum.


Nie wszystkich było stać na wyłożenie od razu całej kwoty za wycieczkę. Dlatego środki na wyprawę zbierali prawie przez dwa lata. – To też ich zjednoczyło. Co kwartał wpłacali pewną sumę. Myślę, że taki tygodniowy pobyt w miejscach, których nie znali, bardziej zapadnie im w pamięć niż 3 lata spędzone w gimnazjum – mówi pani Agnieszka.


To był ostatni wyjazd w takim gronie. Choć po wakacjach większość będzie kontynuować naukę w pijarskim liceum, to i tak klasy będą przemieszane. Do wyboru mają różne profile.


Wyprawa rozpoczęła się w środku nocy. Do autokaru wsiedli uczniowie obu klas III z wychowawcami i opiekunami. Droga wiodła przez Czechy i Austrię z Wiedniem. Duże wrażenie wywarły malownicze Alpy. Po noclegu nadszedł czas na Włochy. Pierwszy przystanek to Wenecja. I zmiana środka transportu. Przesiadka na statek, którym dopłynęli do centrum miasta. Zwiedzali plac św. Marka, słynny Most Westchnień. – Zawsze chciałam zobaczyć Wenecję i bardzo mi się spodobała. Zauroczyły mnie kanały i pływające gondole, a także wąskie uliczki – mówi J. Kałęcka.


Jej koleżanka z klasy była zachwycona kolejnym miastem, które odwiedzili. – Mnie Wenecja nie przypadła do gustu. Za dużo tam komercji i turystów. Nie można było spokojnie pozwiedzać. Za to największe wrażenie podczas pobytu we Włoszech zrobił na mnie Asyż. Zobaczyłam grób św. Klary i wtedy podjęłam decyzję, że wybiorę ją na moją patronkę na bierzmowanie. Już przez to związałam się sentymentalnie z tym miejscem. Trafiliśmy akurat na święto miasta, więc wszędzie były flagi i ustrojone drzewa. Mieszkańcy zaczęli śpiewać. Miałam wrażenie, że cofnęłam się do średniowiecza – mówi Róża Iwańska. Przed wyjazdem z Asyżu gimnazjaliści zwiedzili jeszcze bazylikę św. Franciszka.


W myśl powiedzenia: „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu” udali się do Wiecznego Miasta. Najpierw – do bazyliki laterańskiej. Weszli na kolanach po świętych schodach. – Mówili, że będą boleć. Mnie nie bolały – mówi Róża. Znalazła na to prosty sposób. – Skupiłam się na modlitwie – wyjaśnia.


W Rzymie są duże korki, więc podróżowali metrem. Dotarli do Koloseum, Fontanny Neptuna na Piazza Navona czy Forum Romanum. Byli również na Zatybrzu, gdzie nie zaglądają inne wycieczki poza pijarskimi. Chodzi o kościół św. Doroty, gdzie św. Józef Kalasancjusz – założyciel zakonu pijarskiego – utworzył pierwszą szkołę publiczną, zarówno dla dzieci z bogatych, jak i z biednych rodzin.


Uczestniczyli we wspólnej modlitwie „Regina Coeli” z papieżem Franciszkiem na placu św. Piotra. Ojciec święty sprawił im niespodziankę, pozdrawiając z okna swojego apartamentu. Wywołało to euforię wśród pielgrzymów z Łowicza.


Dużo emocji wywołał pobyt na Monte Cassino. W wielu obudził patriotyczne uczucia. Gimnazjaliści zawiesili biało-czerwone szarfy na krzyżach cmentarza polskich żołnierzy. Ostatnim miejscem, w którym zatrzymali się w słonecznej Italii, była Padwa. Tutaj nie mieli czasu na zwiedzanie miasta. Pobyt był krótki. Ograniczył się do duchowych przeżyć w bazylice św. Antoniego. Wrażenie zrobiły zdjęcia uzdrowionych ludzi przy grobie świętego.


– Dla nas, nauczycieli, to nie był zwykły rekreacyjny pobyt. Kosztował nas sporo wysiłku. Ale warto było dla tych dzieci zrobić. Być może kiedyś będą nas wspominały właśnie przez pryzmat takiego wyjazdu. Na pewno nie zapomną smaku włoskich lodów i pizzy. Jak sami przyznali, wydali na nie prawie wszystkie zaoszczędzone pieniądze – mówi A. Bochniak.


« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy