Kilkunastostopniowe mrozy zbierają śmiertelne żniwo. Od początku listopada ubiegłego roku w Polsce z powodu wychłodzenia zmarło już prawie 70 osób. Kilka z nich to mieszkańcy województw łódzkiego i mazowieckiego.
Wszystko wskazuje na to, że liczba ta jeszcze wzrośnie. Noc spędzona w ujemnej temperaturze na ławce czy w nieogrzewanym pomieszczeniu może skończyć się tragicznie. Policjanci apelują: „Kiedy temperatura na zewnątrz spada poniżej zera, pamiętajmy, że są osoby mogące potrzebować naszej pomocy. Nie bądźmy obojętni i alarmujmy policję za każdym razem, kiedy ktoś jest narażony na wychłodzenie organizmu”. Jak podkreśla Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, często uważa się, że zagrożenie śmiercią z powodu wychłodzenia dotyczy tylko osób bezdomnych. Często jednak zdarza się, że ofiarami są również osoby starsze, mieszkające samotnie, czy chore. Bywają nimi także osoby, które zasnęły na powietrzu, będąc pod wpływam alkoholu.
Policja, straż miejska, a także instytucje pomocowe apelują o zwracanie uwagi na osoby zagrożone wychłodzeniem. Jeden telefon pod bezpłatny numer 112 może uratować komuś życie. – Kiedy na dworze jest tak zimno, nasze serca muszą być gorące. Pomoc udzielona nawet podpitemu sąsiadowi to nasz obowiązek, który w efekcie daje radość. Wiem coś o tym, bo doświadczyłam tego na własnej skórze – mówi Alicja Malinowska, która 5 lat temu ocaliła swojego sąsiada. – Mieszkam na wsi pod Skierniewicami. Idąc do sklepu, zauważyłam pijanego sąsiada, który wchodził z butelkami piwa do domu. Kiedy wróciłam do siebie, pan Staszek ciągle siedział mi w głowie. Temperatura spadała. Wieczorem postanowiłam zapukać do jego mieszkania. Nie odpowiadał. Weszłam do środka. W mieszkaniu było przeraźliwie zimno. Kiedy go zobaczyłam, myślałam, że nie żyje. Wezwałam pogotowie. Cudem udało się go uratować – wspomina pani Alicja.
Ocalony sąsiad, kiedy stanął na nogi, przyszedł do pani Malinowskiej z czerwonymi goździkami, by jej podziękować. – Nazwał mnie wtedy aniołem. Teraz często sobie pomagamy. On rąbie mi drewno, a ja dokładam mu się do opału. I pomyśleć, że mógł już nie żyć. Od tamtej pory jestem bardziej czujna. Wiem, że jedno połączenie może uratować i zmienić czyjeś życie – podkreśla pani Alicja.
W każdym województwie przygotowane są miejsca, gdzie osoby potrzebujące pomocy mogą się ogrzać i przenocować w mroźne dni oraz zjeść ciepły posiłek. W wielu punktach wydawane są także ciepła odzież i koce. Wykazy placówek świadczących pomoc znajdują się na stronach internetowych wszystkich urzędów. Na tym nie koniec. Policjanci i strażnicy miejscy sprawdzają miejsca, w których mogą nocować osoby bezdomne. Są to zazwyczaj pustostany, ogródki działkowe, altanki. Funkcjonariusze, odnajdując osoby zagrożone wychłodzeniem, proponują im przewiezienie do ośrodków, w których jest ciepło, gdzie można zjeść gorący posiłek i przespać się w normalnych warunkach.
Niestety, nie brakuje przypadków, w których pomoc przychodzi za późno. Na początku roku przy ul. Mazowieckiej w Łodzi odkryto w opuszczonej komórce zwłoki 42-letniego łodzianina. Wezwany na miejsce lekarz ocenił, że przyczyną śmierci mogło być wychłodzenie. Tego samego dnia przy ul. Nawrot w jednym z mieszkań strażnicy znaleźli zwłoki 40-letnigo mężczyzny, który najprawdopodobniej zamarzł. Z powodu mrozu śmierć poniósł także 68-letni mieszkaniec gminy Dobryszyce. Jego ciało znalazł sąsiad, który go często odwiedzał. W czwartek 5 stycznia na polu w Bogusławkach w powiecie rawskim zwłoki mężczyzny znalazł gimnazjalista idący na przystanek autobusowy. Natychmiast zawiadomił rodziców, a ci – służby ratunkowe. Lekarz, który przyjechał na miejsce, stwierdził zgon. Najprawdopodobniej przyczyną śmierci 59-letniego mężczyzny było wychłodzenie.
W ciągu tylko pierwszych trzech dni stycznia 5 osób zmarło z tego powodu na terenie całego województwa łódzkiego. Podobnie było także w woj. mazowieckim.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się