Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

W ciszy z cierpiącym Jezusem

Bez względu na to, czy byli wpisani na oficjalną listę EDK, czy nie, wędrowali nocą w małych grupach z krzyżami w ręku.

Ekstremalne Drogi Krzyżowe w tym roku przebiegają pod hasłem „Droga pięknego życia”. Jako pierwsi 9 marca Mękę Pańską rozważali mieszkańcy Skierniewic i Żyrardowa. Tydzień później zorganizowano EDK w Sochaczewie i liczącą 25 km EDK Klasyka. W tej ostatniej większość uczestników stanowili uczniowie.

Jezusowe wsparcie

Organizatorem żyrardowskiej EDK liczącej 43 km był Przemysław Chądzyński. Wzięło w niej udział 18 osób, w tym jedna kobieta. – To była moja pierwsza EDK, ale już wiem, że nie ostatnia – mówi Bożena Gałecka. Podkreśla, że czas wędrówki do Szymanowa, pokonywania siebie i swoich słabości, czas zadumy pomógł jej uświadomić sobie, że Jezus wycierpiał więcej. – Ponad 11 godzin wysiłku, a zwłaszcza upadek przy 13 stacji, bardzo mnie wzmocniły. Było to wspaniałe doświadczenie, że udało się dotrzeć. Wierzę, że to On mi pomagał. Szłam z intencjami dotyczącymi rodziny, zdrowia i poznania prawdy o sobie. I tego doświadczyłam. Przekonałam się, że w życiu nie chodzi o to, żeby zakładać wciąż nowsze maski, w których będziemy wydawać się szczęśliwi, silni, a pod nimi ukrywać ból, cierpienie, problemy, z którymi nie potrafimy sobie poradzić. Potrzebujemy wsparcia człowieka, potrzebujemy Boga w naszej codziennej drodze, która niekiedy bywa równie trudna jak ta ekstremalna – mówiła B. Gałecka. W Skierniewicach EDK wyruszyła po Mszy św. wieczornej w parafii Niepokalanego Serca NMP. Wzięło w niej udział 157 osób. W homilii ks. proboszcz Rafał Babicki zachęcał uczestników, by pozwolili się poprowadzić, niczego Bogu nie narzucając. – Niech to będzie noc Boga, nie twoja. Niech On będzie Panem czasu i miejsca – mówił. Uczestnicy wyruszyli trasą św. Maksymiliana Marii Kolbego, której autorem jest Paweł Sadowniczyk, prowadzącą ze Skierniewic przez sanktuarium w Miedniewicach do bazyliki w Niepokalanowie. Wśród pielgrzymów była skierniewiczanka Joanna Piątkowska. – Na początku było mi trudno wejść w relację z Bogiem. W mojej głowie pojawiało się mnóstwo myśli dotyczących codzienności. Po duchowej walce postanowiłam oddać je Bogu i zamienić w modlitwę. Bóg pozwolił mi wejść w głąb siebie i dostrzec rzeczy, których wcześniej nie zauważałam, a które teraz pomogą mi piękniej kroczyć przez życie – wyznała Asia. Podczas liczącej 42 km trasy pątnicy zatrzymywali się przy wyznaczonych stacjach.

Śnieżyca podniosła poprzeczkę

Sochaczewska EDK wyruszyła 16 marca po Mszy św. odprawionej w kościele parafii pw. św. Józefa Robotnika w Chodakowie. Mimo załamania pogody – mrozu, silnego wiatru i śniegu – wyzwanie podjęło ponad 200 osób (wycofało się tylko 7). Jakub Wasilewski, twórca 43-kilomerowej trasy, wyznaczył szlak przez Puszczę Kampinoską do sanktuarium Matki Bożej w Secyminie-Nowinach. Połowę uczestników stanowiły kobiety. Po raz drugi EDK Klasyka zorganizowała społeczność skierniewickiej szkoły. Wzięło w niej udział ponad 120 osób, wśród których byli uczniowie, absolwenci, nauczyciele, rodzice, przyjaciele szkoły, a także dyrekcja. Trasa liczyła ponad 25 kilometrów. Przed gmachem szkoły dyrektor ks. Piotr Karpiński poprowadził modlitwę, podczas której zawierzył Bożej opiece wszystkich uczestników. Kapłan prosił także o głębokie, duchowe owoce EDK. Podczas 7 godzin wędrówki pątnicy nawiedzili wszystkie parafie znajdujące się na terenie miasta. – Dla mnie najbardziej cenne jest to, że EDKK to inicjatywa uczniów, na którą pozytywnie odpowiedzieliśmy. Pomysł ten świetnie się przyjął, dobrze się rozwija i zaczyna owocować – mówi ks. Karpiński. Słowa dyrektora potwierdzali uczniowie. – Udział w EDKK był dla mnie przełamaniem słabości oraz osiągnięciem kolejnego celu – mówi Bartek Migała, licealista, współorganizator EDK Klasyka. – Bardzo się cieszę, że w tym roku w drogę wyruszyło tak wiele osób, mimo bardzo trudnej pogody. Zachwyciły mnie rozważania, które propagowały zmianę w życiu – mówi Bartek. EDK Klasyka to cenne doświadczenie także dla dorosłych. – Poświęciłam ją w intencji moich dzieci – przyznaje Ewa Zakrzewska. – Tego dnia wszystko szło pod górę. Uzasadnione i wskazane byłoby nie iść... Idąc, myślałam o tym, jak szedł Chrystus na Golgotę... Czułam, że idzie obok. Dziękowałam za to, że mogłam oddać w ten sposób choć tak niewiele z ogromu otrzymanego w życiu dobra. Cisza, krzyż i wysiłek tworzyły płaszczyznę do wejrzenie w siebie, we własne upadki i w totalną miłość miłosierną Chrystusa. Nadal tkwię w zadziwieniu, cóż takiego zobaczył Bóg w człowieku, że warto było za to poświęcić swojego Syna? – mówiła wzruszona Ewa.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy