– Najpierw odmawiałam koronkę w domu. Od kilku lat robię to codziennie w kościele przed Najświętszym Sakramentem – mówi pani Krystyna.
Pragnieniem Pana Jezusa jest, żeby święto Miłosierdzia Bożego było szczególnym dniem łaski. Tego dnia można dostąpić zupełnego odpuszczenia win i kar, które ciążą na człowieku na skutek grzechu. Warunkiem jest trwanie w łasce uświęcającej, przystąpienie do Komunii św., pokładanie ufności w Bogu i pełnienie uczynków miłosierdzia. Do tego święta, przypadającego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, wierni przygotowywali się przez odmawianie nowenny. Kapłani zachęcali do publicznego odmawiania jej w świątyniach.
Z roku na rok przybywa w diecezji łowickiej miejsc, gdzie tak się dzieje. Jednym z nich jest kościół sióstr bernardynek w Łowiczu. Tutaj Koronka do Miłosierdzia Bożego odmawiana jest od lat codziennie. Zawsze o 15.00. Grono kilkunastu osób wyciąga różańce i modli się słowami modlitwy, którą podyktował Pan Jezus św. Faustynie z obietnicą, że ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci, nawet gdyby był największym grzesznikiem. – Miałam potrzebę, by pomodlić się przed Najświętszym Sakramentem, który jest codziennie adorowany w tym kościele. Gdy przekraczałam próg świątyni, dzwony wybiły 15.00, a śp. o. Petroniusz rozpoczął koronkę. Dla mnie to był wyraźny znak, że mam uciekać się do Bożego miłosierdzia – wspomina pani Krystyna.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się