Biskup łowicki wraz z dwoma kapłanami pielgrzymował do grobu misjonarki zamordowanej w Boliwii. Wcześniej modlił się w miejscu, gdzie Helena Kmieć zginęła.
Na osobistą pielgrzymkę do Libiąża, gdzie spoczywa śp Helena Kmieć, bp Andrzej F. Dziuba wyruszył wraz z ks. kanonikiem Ryszardem Pruczkowskim, proboszczem parafii Bożego Ciała w Bydgoszczy, oraz ks. prałatem Stefanem Balcerzakiem, proboszczem parafii Matki Bożej Częstochowskiej i św. Barbary w Piechcinie.
Jak podkreślił w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” uczynił to z potrzeby serca. – Byliśmy już na miejscu, gdzie Helenka oddała życie, kochając bliźnich. Dotykaliśmy tego miejsca, modliliśmy się tam, w Cochabambie w Boliwii. Chcieliśmy się też modlić przy jej grobie – wyznał bp Dziuba.
Helena Kmieć urodziła się w 1991 roku. Studiowała inżynierię chemiczną na Politechnice Śląskiej. Dyplom magistra inżyniera obroniła w 2014 roku. Ukończyła też Państwową Szkołę Muzyczną II stopnia w Gliwicach. Pracowała jako stewardessa. W 2012 roku dołączyła do Wolontariatu Misyjnego Salvator w Trzebini. Zanim wyjechała do Boliwii, posługiwała na placówkach w Rumunii, na Węgrzech i w Zambii. Była zaangażowana w parafialnym komitecie organizacyjnym Światowych Dni Młodzieży. Do boliwijskiej Cochabamby wyjechała 8 stycznia 2017 roku. W nocy 24 stycznia 2017 roku podczas włamania do placówki w której pracowała została przez włamywacza śmiertelnie ugodzona nożem.
Biskup Dziuba nie ukrywa, że osoba H. Kmieć inspiruje. – Nawet tak daleko od miejsca urodzenia, miejsca pracy, w Cochabambie starała się w duchu Ewangelii patrzeć na dzieci, na dorastającą młodzież i dać im wspaniały przykład – podkreślał w wywiadzie biskup łowicki. – My, będąc na jej grobie spłacamy dług wdzięczności. Przyjazd na grób Heleny traktujemy, jako pielgrzymkę, wyraz ufności, że to piękne, szlachetne życie Heleny Kmieć Bóg wynagrodził i pozwoli nam przez nią u Boga tronu wypraszać łaski – dodał bp Dziuba. Ordynariusz łowicki wraz z kapłanami po wizycie na cmentarzu odprawił Eucharystię w kościele pw. św. Barbary, parafialnej świątyni Helenki.
Do grobu Heleny Kmieć nieustannie przybywają młodzi z różnych stron Polski w tym także z diecezji łowickiej. Niewykluczone, że oddolny kult sprawi, że doczeka się ona wpisania w poczet błogosławionych.
Nieżyjąca wolontariuszka szczególnie bliska staje się wolontariuszom przygotowującym się do wyjazdu na misje.
– O Helence Kmieć pierwszy raz usłyszałam, kiedy w podróży przeglądając wiadomości w Internecie, trafiłam na informację o jej śmierci. Mimo, że jej nie znałam, poczułam z nią pewną więź – opowiada Joanna Piątkowska ze Skierniewic. Skierniewiczance od lat temat misji był bardzo bliski. W listopadzie 2017 r. dołączyła do Wolontariatu Misyjnego Salvator. – Bardzo wielu „współwolontariuszy” znało Helenkę osobiście, ponieważ należała do tej wspólnoty i z jej ramienia została posłana na misje m.in. do Boliwii. To dzięki ich świadectwu mogłam usłyszeć, jaka ona była na co dzień. Miałam też przyjemność współorganizować wspomnienie Helenki w kościele św. Anny w Warszawie w jej pierwszą rocznicę śmierci. W jej postawie urzekło mnie całkowite oddanie drugiemu człowiekowi i niesamowite zaufanie Bogu. Helenka potrafiła być z innymi i dla innych kosztem własnego odpoczynku, snu. Kiedy jednego razu dzień przed wyjazdem misyjnym otrzymała telefon, że bardziej potrzebują jej w innej placówce, w innym kraju, bez zastanowienia zmieniła plany. Szczególnie ważne dla mnie jest to, że w swoim zaangażowaniu, oddaniu, potrafiła być normalną dziewczyną, lubiącą śpiewać, śmiać się, grać na gitarze. Jest to dla mnie piękny przykład, że święci żyją wśród nas i że każdy z nas może zostać świętym. Helenka wśród wielu młodych ludzi już teraz jest uważana za świętą. W połowie czerwca wyjeżdżam na mój pierwszy wyjazd misyjny do Gruzji. Mam nadzieję, a raczej jestem pewna, że Helenka będzie mnie wspierać z nieba i wyprosi dla mnie potrzebne dary od Boga na ten czas posługi innym – mówi Asia.
Osoba śp. Heleny Kmieć jest bliska także Andrzejowi Kluczkowi z Żyrardowa. – Za każdym razem gdy wspominam Helenkę na mojej twarzy maluje się uśmiech. Dzięki niej postanowiłem wstąpić do Wolontariatu Misyjnego Salvator, żeby jak ona oddać się posłudze drugiemu człowiekowi. Sposób w jaki żyła jest dla mnie ogromną inspiracją. Szła przez życie jak burza, pełna miłości i uśmiechu. Wchodząc głębiej w strukturę oraz formację wolontariatu, miałem okazję poznać Helenkę bliżej dzięki wspomnieniom jej bliskich przyjaciół. Wiem, że bardzo lubiła śpiewać, grać na gitarze oraz przytulać się. Gdziekolwiek się pojawiła ubogacała życie zebranych wokół niej osób. Nie poznałem jej osobiście, lecz w moim sercu zajmuje specjalne miejsce. Po całorocznej formacji przygotowującej do posługi na misjach, zostałem posłany do kościoła na Węgrzech. Cieszy mnie to bardzo, ponieważ ona kiedyś tez tam posługiwała. Wierzę głęboko, że będzie mnie wspierała z nieba w trakcie całej posługi. W moim odczuciu Helenka była już święta za życia – wyznał Andrzej.