Minęła 13. rocznica tragicznej śmierci europarlamentarzysty Filipa Adwenta. Bronił życia poczętego i godności Polaków na arenie międzynarodowej.
Filip Adwent zmarł na skutek obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym, do jakiego doszło 18 czerwca 2005 r. w okolicach Grójca. Na miejscu zginęli jego 19-letnia córka Maria i 83-letni ojciec Stanisław. Europarlamentarzysta zmarł 8 dni później w szpitalu. Następnego dnia zmarła jego matka Jeanne, która również jechała toyotą avensis prowadzoną przez posła. Samochód oraz dwa inne pojazdy staranowała nadjeżdżająca z naprzeciwka ciężarówka. Zginęli także dwaj młodzi mężczyźni jadący polonezem bezpośrednio za europosłem.
Okoliczności wypadku nie zostały do końca wyjaśnione. Sprawca nie wyraził skruchy. Został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci i skazany na 5 lat pozbawienia wolności.
Co roku w czerwcu w sanktuarium w Niepokalanowie odbywają się uroczystości rocznicowe tego tragicznego wydarzenia. Tegoroczne zgromadziły ponad 250 osób, a wśród nich wiele znanych osób świeckich i duchownych. W łączności duchowej pozostawały klasztory klauzurowe (klaryski, karmelitanki bose, wizytki). Listy skierowali m.in. bp Wiesław Mering, bp Józef Zawitkowski i o. prof. Eustachy Rakoczy, paulin z Jasnej Góry
Rocznicowe wspomnienia zainaugurowała Msza św., której przewodniczył ks. inf. Jan Sikorski z Warszawy. Homilię wygłosił ks. Mariusz Iliaszewicz, szwagier F. Adwenta. Poniekąd miała ona więc charakter osobisty. Była to krótka opowieść o życiu człowieka urodzonego w 1955 r. i mieszkającego na stałe we Francji, wykształconego, władającego pięcioma językami, przed którym wspaniała kariera lekarza i świat stały otworem. On jednak, już jako dorastający młodzieniec, ukochał biedną wówczas Polskę, kraj swoich przodków, gdzie zamieszkał w 1996 roku. Przedtem jednak organizował pomoc medyczną dla szpitali, m.in. na Podkarpaciu, oraz szkolenia dla personelu medycznego we Francji.
Za swoją działalność na rzecz obrony wartości uniwersalnych oraz praw Polski jako członka Wspólnoty Europejskiej nieraz spotykał się na Zachodzie Europy z niezrozumieniem, a nawet wrogością ze strony polityków.