– Jestem szczęśliwa, że Pan Bóg wskazał mi tę drogę. W obecnym stanie zdrowia bez pomocy Matki Bożej nie przeszłabym kilometra, a wędruję już trzeci dzień – mówi Ewa, która idzie, opierając się na kulach.
Przez diecezję łowicką przechodziła 38. Mariańska Pielgrzymka do Lichenia. Prawie 70 pątników gościło m.in. w Międzyborowie, Walerianach, Puszczy Mariańskiej, Łyszkowicach, Bartnikach, Domaniewicach, Chruślinie, Sobocie, Łękach Kościelnych, Orłowie, Strzegocinie i Rdutowie, gdzie – jak podkreślają pielgrzymi – zawsze czują się oczekiwani i podjęci z wielką radością oraz dobrocią. Ich celem jest sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej, gdzie co roku docierają 15 lipca.
Drugi dom
Pielgrzymi wyruszają z Marianek w Górze Kalwarii. W tym roku wędrują pod hasłem: „Napełnieni Duchem Świętym”, a konferencje wygłasza przewodnik grupy ks. Jacek Rygielski MIC. – Katechezy dotyczą roli Ducha Świętego w naszym codziennym życiu. Staram się pokazać Jego działanie w sakramentach, ale też m.in. przez proroków, świętych, jak również przez współczesne osoby – mówi ks. Jacek. Pątnicy związani są ściśle ze Zgromadzeniem Księży Marianów, dlatego pobyt we wspólnocie mariańskiej w diecezji łowickiej jest dla nich niezwykle ważny. – Puszcza Mariańska to taki nasz drugi dom, głównie z uwagi na zgromadzenie. Zawsze ten trzeci dzień wędrówki jest dla nas budujący, bo wiemy, że zakończymy go w ważnym dla nas miejscu, gdzie podejmowani jesteśmy z wielką radością, troską i ludzie na nas czekają. Często na noclegach dzielą się z nami swoimi przeżyciami, zostawiają nam swoje intencje – mówi brat Krzysztof, porządkowy. – W ogóle musimy przyznać, że w diecezji łowickiej zawsze czujemy się „zaopiekowani” i – przede wszystkim – dokarmieni – śmieje się. Aneta Sas z rodziną udziela pielgrzymom noclegu. – Nie pamiętam, ile już lat przyjmujemy kogoś na noc, ale dopóki możemy, będziemy to robić. Dla nas to radość i łaska. Poza tym oni są już przyjaciółmi domu. Utrzymujemy kontakt przez cały rok, spotykamy się, a w czasie pielgrzymki oni biorą nasze intencje ze sobą. Mogę powiedzieć, że to oni wymodlili mi córkę – mówi pani Aneta.
Za rękę z Matką Bożą
Pielgrzymka jest zróżnicowana wiekowo. Najmłodsza pątniczka – Julita – ma 6 lat. Wędruje z ciocią Emilią, która w tym roku na pielgrzymkę wyszła prosto ze szpitala. – Skonsultowałam się z lekarzami, czy mogę iść, bo nie wyobrażam sobie, że miałoby mnie tutaj nie być. Matka Boża trzyma mnie za rękę, dodaje mi sił. Idę Jej podziękować za szczęśliwą operację. Ten rok był dla mnie szczególnie trudny, pojawiły się problemy zdrowotne, konieczna ciężka operacja i wiem, że to dzięki Niej, ale też ludziom, których spotkałam na pielgrzymce i którzy otoczyli mnie modlitwą, wszystko pomyślnie się rozwiązało. Chcę Jej podziękować, ale też prosić za moją siostrę, która jest ciężko chora – mówi Emilia Zduńczyk. Wśród pątników wędrowała także Ewa, która na pielgrzymce jest 20. raz. – Zaczynałam w 2000 roku. Wtedy szłam z całą rodziną. Dziś idę z mężem, ale bez opieki Matki nie przeszłabym ani kilometra, a pokonuję 13–15 km dziennie, co fizycznie jest niemożliwe. W obecnym stanie zdrowia, kumulując chyba wszystkie choroby świata, wspierając się na kuli, wiem, że tylko Matka Boża może mi pomóc. Już nieraz to robiła. Ona jest dla mnie wszystkim i tylko rozmawiając z Nią, mam siłę. Wiele mnie w życiu spotkało, ale nigdy nie miałam pretensji do Pana Boga, bo wiem, że Matka czuwa i nie pozwoli mi się załamać – mówi pątniczka.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się