Trzecia niedziela Adwentu nosi nazwę "Gaudete", co oznacza "radujcie się" i przez to nazywana jest niedzielą radości. Św. Jan Bosko mawiał: "Smutny święty to żaden święty". A ks. Jan Twardowski w wierszu "Westchnienie" pisze dokładnie odwrotnie: "Broń mnie przed hasłem: »smutny święty to żaden święty«". Który z nich miał rację? Jaka jest prawda o związku radości i chrześcijańskiego życia? I czy radość można w ogóle nakazać?
Ewangelia wg św. Łukasza (Łk 3,10-18)
Gdy Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy: "Cóż mamy czynić?". On im odpowiadał: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni”. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali Go: "Nauczycielu, co mamy czynić?". On im odpowiadał: "Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono". Pytali go też i żołnierze: "A my, co mamy czynić?". On im odpowiadał: "Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie". Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: "Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym". Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.
Oczywiście powyższy wstęp był z gatunku "nabierania" albo "wpuszczania w maliny". Kiedy słowo Boże wzywa nas do radości, to jasne jest, że nie może chodzić o emocje, nastrój czy poczucie humoru. Emocje rodzą się w nas jako reakcja na rzeczywistość, a więc nie da się nad nimi zapanować, częściej one panują nad nami. Radość jako uczucie nie może być przedmiotem przykazania, bo trudno sobie wyobrazić jego zobowiązującą moc, kiedy człowiekowi żyć się nie chce, a co dopiero cieszyć. Radość chrześcijańska to nie emocja i nastrój. To szczególny rodzaj poznania, zrozumienia rzeczywistości i tego, co się dokonuje w jej najgłębszych warstwach. Tak pojęta radość będzie rodziła się w nas jako odkrycie najbardziej fundamentalnych prawd. Będzie znakiem wewnętrznego wyzwolenia i ogromnej nadziei.
By zrozumieć chrześcijańskie przesłanie o radości, warto przeczytać nie tylko Ewangelię, ale wszystkie trzy dzisiejsze czytania. Zacznijmy od drugiego czytania z Listu do Filipian, w którym św. Paweł formułuje nakaz radości i powtarza go aż dwa razy: "Radujcie się zawsze w Panu: jeszcze raz powtarzam: radujcie się!" (Flp 4, 4). Nie jest to zachęta, wskazówka czy rada. Wyczuwamy tu ton silnie normatywny, jakiś imperatyw, rozkaz. W dodatku mamy radować się "zawsze" – a więc radość chrześcijańska radykalnie różni się od zmiennych emocji. Jednocześnie św. Paweł podaje nam motyw naszej radości: "Pan jest blisko!" (Flp 4, 5). Teraz zaczynamy pojmować – mam być radosny nie dlatego, że wszystko idzie po mojej myśli i jestem zadowolony, ale dlatego, że zrozumiałem, jak się rzeczy mają, jaka jest prawda o świecie, w którym żyjemy – "Pan jest blisko". Mogę nawet doznawać zła, ucisku i przeciwności i jednocześnie radować się, bo wiem, że w moim cierpieniu "Pan jest blisko".
Ktoś powie: "Ale nadejście i bliskość Pana wcale nie napawa mnie radością, gdyż bardziej wyobrażam Go sobie jako surowego sędziego. Boję się Boga, kiedy zważę na moje grzechy i dlatego ukrywam się przed nim jak Adam i Ewa, żeby nie widział mojej nagości i nie potępił mnie. Czy bliskość Pana jest powodem do radości? Co zrobi ze mną, kiedy przyjdzie?". Odpowiedź przynosi nam pierwsze czytanie z proroka Sofoniasza: "Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie, Mocarz, który zbawia, uniesie się weselem nad tobą, odnowi cię swoją miłością, wzniesie okrzyk radości" (So 3, 17). Pan Bóg przychodzi, by mnie "odnowić swoją miłością". Nie karą, sądem, potępieniem, nakazem, zakazem. Chce mnie odnowić swoją miłością. Czy obok takich słów można przejść obojętnie?
Przypomina mi się zasłyszana gdzieś historia, jak to pewien ksiądz odwiedzał co miesiąc z Komunią chorą parafiankę. W domu panował niesamowity bałagan, mimo że mieszkały tam także trzy dorastające wnuczki chorej. Nawet pewnego razu ksiądz zagadnął ojca rodziny, czemu nie zagoni córek do sprzątania. Ten rozłożył ręce, bo wiele razy im nakazywał, groźbą i prośbą, jednak bez rezultatu. Kiedy jednak za jakiś czas ksiądz odwiedził chorą, zastał dom wysprzątany i pachnący. Ojciec rodziny uśmiecha się i tłumaczy, że najstarsza córka się zakochała i oczekuje na wizytę narzeczonego. Odkąd ten przychodzi, gotowa jest wstawać wcześnie rano i dokładnie sprzątać dom. Czego nie dokonały nakazy i zakazy, tego dokonała miłość. Tylko ona jest siłą przemieniającą człowieka. Również przemiana św. Piotra z bojaźliwego ucznia w odważnego apostoła nie dokonała się po reprymendzie Jezusa za zaparcie się Go, ale po Jego prostym pytaniu: "Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?" (J 21, 15). Pan Bóg przychodzi, by nas przemienić, odnowić, uruchomić swoją miłością.
O nadchodzącym Panu mówi także w Ewangelii św. Jan Chrzciciel: "On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem" (Łk 3, 16). Chrzcić to inaczej zanurzać. Pan zanurzy nas w Duchu Świętym, którego jedno z imion brzmi Paraklet. Najczęściej tłumaczymy je jako Pocieszyciel, ale Paraklet znaczy coś więcej. Przede wszystkim jest to tytuł pochodzący ze starożytnego sądownictwa, który przysługiwał starszemu i uznanemu człowiekowi, mającemu wielki autorytet. Kiedy taki "Parakletos" stanął przy boku kogoś oskarżonego, wówczas sąd automatycznie musiał wydać wyrok uniewinniający. Duch Święty jest naszym Parakletem, Obrońcą, staje po naszej stronie, kiedy szatan nas oskarża.
Radość chrześcijańska to szczególny rodzaj poznania rzeczywistości: niezależnie od tego, co przeżywasz, chwile dobre czy złe, Pan jest blisko. Przychodzi, by cię odnowić swoją miłością i zanurzyć w Ducha Świętego – Parakleta. Czy jakakolwiek myśl ludzka wymyśliłaby lepszy przepis na radość i szczęście? Radosnej zatem niedzieli!