Po śmierci pierwszego biskupa diecezji wciąż napływają kondolencje. Zmarłego hierarchę chętnie wspominają kapłani. W wypowiedziach powracają słowa wdzięczności, uznania, podziwu i … zrozumienia.
Po śmierci pierwszego biskupa diecezji wciąż napływają kondolencje. Zmarłego hierarchę chętnie wspominają kapłani. W wypowiedziach powracają słowa wdzięczności, uznania, podziwu i … zrozumienia.
Ks. Piotr Kaczmarek
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość
Ks. Piotr Kaczmarek, Rektor WSD w Łowiczu. – Biskupa Alojzego zapamiętam jako osobę żywo zainteresowaną seminarium. I to zainteresowaną w dwóch wymiarach. Po pierwsze - ksiądz biskup był założycielem Wyższego Seminarium Duchownego i od początku mu zależało, żeby klerycy mogli kształcić się i mieszkać w godziwych warunkach, chciał zbudować miejsce, w którym będziemy czuć się jak w domu. Dlatego także później pytał, jak nam się żyje, czy wszystko dobrze działa, cieszył się urokiem naszego ogrodu seminaryjnego. Jest jednak i drugi wymiar jego zainteresowania seminarium. Przede wszystkim był to człowiek zatroskany o powołania, o kleryków. Zawsze pytał, czy już ktoś się zgłosił i czy ktoś nie odszedł. To było takie subtelne towarzyszenie, wsparte modlitwą za powołanych. Jako wspólnota seminaryjna będziemy pamiętać o księdzu biskupie i modlić się o dar zbawienia dla niego.
Ks. Piotr Karpiński
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość
Ks. Piotr Karpiński, dyrektor Zespołu Szkół im. ks. S. Konarskiego, rzecznik prasowy Kurii Łowickiej. – Biskupa Alojzego Orszulika zapamiętam przede wszystkim jako pasterza zatroskanego o swoją diecezję. Często się mówi, że biskup jest poślubiony swojej diecezji, ale w jego przypadku to nie był slogan. Od samego początku oddał swoje siły i serce diecezji łowickiej. Jego troskę biskupią mogłem obserwować z bliska, kiedy już był na emeryturze. Ale wówczas ani trochę nie przestał się interesować sprawami Kościoła łowickiego. Zawsze pytał o ilość seminarzystów w seminarium, o poziom wykładów, o przykład kapłański księży profesorów. Kochał miasto Łowicz i znał jego każdy niemal zakątek. Kiedy nie mógł o własnych siłach iść na spacer, prosił, by go po mieście obwieźć. Księża do niego lgnęli. Jest całkiem spore grono tych, którzy mu wiele zawdzięczają. Bo biskup Alojzy rozumiał, że diecezja potrzebuje dobrych i wykształconych księży. Mnie osobiście zawsze ujmował kulturą osobistą, dyplomacją i poważnym traktowaniem rozmówcy. Zawsze odnosił się do mnie z szacunkiem. Kiedy dostrzegał dobrą rzecz, zawsze potrafił pochwalić - np. raz mnie wzruszył, kiedy w Boże Ciało zgodnie ze zwyczajem przy jednym z ołtarzy odczytałem Ewangelię po francusku, bardzo mu się to spodobało. Dopytywał później gdzie nauczyłem się języka i opowiadał, jak bardzo go to ujęło. Co roku pamiętał o moich imieninach i zawsze dzwonił z życzeniami. Był to dla mnie ogromny zaszczyt, aż czułem się zakłopotany. Niestety w ostatnie imieniny znajdowałem się w samolocie do Ziemi Świętej i nie mogłem odebrać telefonu. Dziś żałuję, że nasz ostatni kontakt był tylko esemesowy. Biskup Alojzy dużo opowiadał o najnowszej historii Polski i Kościoła. Pewnie wszyscy znają go z obrad Okrągłego Stołu. Jednakże z jego opowieści wynikało, że jest inna rzecz, z której jest najbardziej dumny - to mianowicie, że Prymas Wyszyński mu ufał, że jako współpracownika obdarzał go zaufaniem. Z tego był prawdziwie dumny. Więc być może najważniejsze przesłanie biskupa Alojzego polega na tym, żeby tak pracować w Kościele, by zasłużyć na zaufanie swoich przełożonych.
Ks. Stanisław Banach
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość
Ks. Stanisław Banach, proboszcz parafii św. Jakuba w Głownie. – Współtwórca najnowszego etapu historii Polski i Kościoła w naszej ojczyźnie. Postać monumentalna. Budowniczy diecezji łowickiej. Wiele mu zawdzięczam, przyjął mnie do diecezji, miałem biskupa z własnego wyboru, obdarował godnościami. Gdy był na emeryturze miałem z bp. Alojzym kilkadziesiąt spotkań. Dzielił się chętnie rozmaitymi detalami ze swojej historii, dziejów diecezji i Polski. Duża część wypowiedzi bp. z tego czasu zawarta jest w niepublikowanym wywiadzie, którego mi udzielił kilka lat temu. Chętnie jeździł do Suserza wzruszająco na głos modląc się w tej świątyni. Do końca zachował trzeźwy osąd rzeczywistości. Dobrze, że Go spotkałem na drodze mojego życia.
Ks. Bogumił Karp
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość
Ks. Bogumił Karp, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Rawie Maz.. – Pierwsze słowo, jakie mi przychodzi na myśl to wdzięczność. I ta w wymiarze osobistym mam tu na myśli dar studiów, jakie odbyłem w Rzymie, pracy w radio Victoria, gdzie zawsze doświadczałem pomocy i życzliwości, ale także wdzięczność w wymiarze diecezjalny za to, co wykonał. On tworzył naszą diecezję. Udało mu się we współpracy wiele osiągnąć. Przypominam sobie fakt, który dla mnie był bardzo znaczący. Kiedy była sytuacja, że wieża radiowa runęła pojawiła się konieczność budowy nowej wieży, żeby radio mogło funkcjonować. To wiązało się z dużymi kosztami. Wtedy biskup powiedział do mnie i do mojego następcy: słuchajcie mam pieniądze przeznaczone na budowę mojej nowej rezydencji, ale ja mogę mieszkać tu gdzie mieszkam, a te pieniądze niech idą na radio, bo to jest ważniejsze, bo ma służyć ludziom. Dla nie był to przykład posługi patrzenia dobrem Kościoła. A wracając do wątku. Do czasów studiów. Jak powstawała diecezja to był taki dowcip, że wówczas było tylko dwóch doktorów. Za jego czasów wykształciło się kilkudziesięciu. Sam mówił, że mu studiowanie nie było dane, dlatego chciał by księża studiowali. On nie tylko wysyłam kapłanów za granice ale też starał się o stypendia dla księży. Jak był w Rzymie przyjeżdżał do nas interesował się. Pytał i udzielał pomocy. Często go odwiedzałem. Zawsze pytał o to, co robię. Bliskie było mu to, co zostało mu powierzone.
Ks. Grzegorz Gołąb
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość
Ks. Grzegorz Gołąb, proboszcz parafii św. Stanisława w Skierniewicach. – Kiedy biskup Alojzy obejmował nowopowstałą diecezje łowicką w 1992 roku byłem na początku drogi kapłańskiej, zapamiętałem spotkanie z Nim, na którym rozmawialiśmy o pielgrzymce młodzieży maturalnej na Jasną Górę? Rozmawiał z nami po bratersku i pytał. Szukaliśmy najlepszych rozwiązań, ale też wytyczaliśmy nowe drogi posługi diecezjalnej. W tych "nowościach" byliśmy obok siebie. W dniu jego śmierci na powracam także do wizyty św. Jana Pawła II w Łowiczu. Byłem poproszony jako Moderator Ruchu Światło-Życie, aby współtworzyć nocne czuwanie przed przyjazdem Ojca Świętego. Widziałem jak biskupowi Alojzemu mocno na sercu leżała sprawa młodzieży, jej potrzeby, zapatrywania i zainteresowania. Mogliśmy zawsze liczyć na Jego modlitwę i pomoc, z radością i entuzjazmem brał udział w naszych spotkaniach. Odwiedzał nas w czasie rekolekcji wakacyjnych. I zachęcał do tworzenia Liderów-osób uformowanych, które potem mogłyby oddziaływać na swoje środowiska. Miał w części "młode serce".
Ks. Henryk Linarcik
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość
Ks. Henryk Linarcik, proboszcz parafii św. Katarzyny w Rzeczycy. – To był odpowiedni biskup na nową diecezję. Bardzo mu zależało na rozwoju diecezji. Zabiegał o środki finansowe na jej rozwój. Uruchomienie Kurii i Seminarium wymagało ogromnych pieniędzy. Dzięki swoim kontaktom w Polsce i zagranicą potrafił wiele osiągnąć. Jako były ekonom, wiem ile go kosztowało to trudu. Oczkiem w głowie było Seminarium. Ceniłem go za to, że dla każdego księdza miał czas. Jeśli była potrzeba on zawsze był otwarty, bez względu na porę. Był też wyrozumiały. I co ważne, jeśli po refleksji nabrał przekonania, że niesłusznie kogoś ocenił potrafił nawet młodego księdza przeprosić. Widząc jego ogromne zaangażowanie myślę, że wiele obiegowych krytycznych opinii o nim było niesprawiedliwych.
Ks. Konrad Świstak
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość
Ks. Konrad Świstak, proboszcz parafii Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata w Rawie Maz. – Myśląc o pierwszym biskupie powracam do dnia, kiedy przyjmował mnie do seminarium. Było to na plebanii w Nowym Mieście. Przyjechał tam w odwiedziny do ks. proboszcza Stanisława Lecha. Ks. proboszcz powiedział mu, że wybieram się do seminarium warszawskiego. Biskup przywołał mnie i przekonał bym poszedł do Łowicza. Na stole kuchennym podpisał mi przyjęcie do seminarium. Pamiętam, ze tego dnia czytana była Ewangelia o powołaniu Apostołów. Potem w seminarium nigdy nie przechodził obok mnie obojętnie. Pytał czy jest mi dobrze. Ciepło Go noszę w sercu. Jak usłyszałem, że zmarł pomyślałem, że zmarł ojciec. On mnie święcił. Zależało mu na dobru księdza. Był ciepły. W jego rezydencji czuło się dom. Nie raz zapraszał do stołu. Jak przyjechał do mnie na parafię musiałem mu pokazać, gdzie powstanie kościół.
Dowiedz się więcej w serwisie specjalnym: Zmarł biskup Alojzy Orszulik. Uroczystości pogrzebowe.