Diecezjanie przez cały dzień wspominają zmarłego 14 lat temu papieża Polaka. W wielu miastach diecezji trwają uroczystości rocznicowe.
Jan Paweł II odszedł do domu Ojca 2 kwietnia 2005 r. o 21.37. Dziś, w 14. rocznicę śmierci Karola Wojtyły, o tej godzinie w Łowiczu mieszkańcy zgromadzą się na wspólnej modlitwie z ordynariuszem łowickim bp. Andrzejem F. Dziubą. Być może nie wszyscy pamiętają, że św. Jan Paweł II był honorowym obywatelem Łowicza.
W wielu miastach diecezji, m.in. w Żyrardowie, Skierniewicach, Sochaczewie od rana pod pomnikami i tablicami upamiętniającymi papieża Polaka pojawiają się znicze. W szkołach, których jest patronem, uczniowie gromadzili się na apelach, rozwiązywali quizy dotyczące życia i pontyfikatu Jana Pawła II, a także uczestniczyli w konkursach recytatorskich, w których dominowała twórczość świętego papieża.
W sercach wielu diecezjan Jan Paweł II zajmuje szczególne miejsce. – Pamiętam, jak 14 lat temu świat nagle się zatrzymał. Wracałam z pracy, byłam w pociągu, gdy dowiedziałam się, że Karol Wojtyła odszedł. Nie zapomnę widoku płaczących ludzi, którzy wzajemnie próbowali się pocieszać. Wiedzieliśmy, że zmarł człowiek, który łączył pokolenia. Dziś, patrząc na to, co dzieje się w świecie, jego nauka, jego przesłania są dla mnie jeszcze bardziej wartościowe i często do nich zaglądam, by nie zwariować – mówi Katarzyna Molęda z Sochaczewa.
– Miałam 12 lat, gdy zmarł papież. Wiedziałam, że coś się dzieje. W domu rzadko oglądaliśmy telewizję, a tego dnia nie rozmawialiśmy prawie wcale, panowała przeraźliwa cisza i słychać było tylko dźwięki dochodzące z odbiornika o tym, w jakim stanie jest papież. Mama miała łzy w oczach, tata siedział załamany. Czuliśmy, jakby odszedł ktoś z rodziny, ktoś bliski – mówi Paulina Zbrzyzna z Kutna.
Swoim wspomnieniem podzielił się także pan Łukasz z Mszczonowa, który podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Łowicza śpiewał w chórze na Mszy św. – Dla mnie to było niezwykłe spotkanie. Wtedy, w 1999 roku, nie posiadałem się ze szczęścia. Dziś, gdy wiem, że stałem przez chwilę koło świętego, czuję jeszcze większą radość w sercu. Człowiek, mając wtedy te dwadzieścia kilka lat, miał w głowie pragnienia, pytania, co zrobię, o co zapytam papieża, gdy być może podejdzie. Byłem niestety zbyt daleko, ale widok jego uśmiechniętej twarzy pamiętam do dziś. Gdy prosiłem o zdrowie dla mojej żony za wstawiennictwem św. Jana Pawła II i gdy dowiedziałem się, że czeka nas długie, szczęśliwe życie, ten uśmiech do mnie powracał. Bogu dzięki za taki autorytet i potężnego orędownika!