Tylko w czerwcu w Polsce utopiło się 113 osób. Alkohol, brawura, wakacyjny luz – każdy z tych elementów codziennie przyczynia się do tragedii. A ratownicy nie kończą pracy wraz z końcem wakacji.
Niemal każdego dnia media podają informacje o tragicznych skutkach wypoczynku nad wodą. Rodzinny relaks w jednej chwili zamienia się w koszmar. O takich sytuacjach godzinami mogą opowiadać ratownicy. Jednak zamiast wspominać, wolą upominać i zapobiegać przez cały rok, prowadząc działania prewencyjne.
Wyłączają myślenie
Upalne lato sprzyja spędzaniu wolnego czasu nad wodą. W całej Polsce nie brakuje kąpielisk, basenów, przy których można bezpiecznie i aktywnie wypoczywać. Jednak wiele osób szuka ciszy, spokoju, intymności, często wybierając niestrzeżone akweny. W połączeniu z alkoholem, popisami, brakiem logicznego myślenia często prowadzi to do tragedii.
– To nie młodzież tonie. Przynajmniej nie w największym odsetku. Gdy dokładniej przyjrzymy się statystykom, najwięcej utonięć notujemy wśród mężczyzn powyżej 50. roku życia po spożyciu alkoholu. Wtedy panom wydaje się, że są mocni, znają teren wodny, nad który „chodzą całe życie” i nic im się nie stanie – mówi Ewelina Jamka z Zarządu WOPR Sochaczew. – 87 proc. śmiertelnych zdarzeń odbywa się po spożyciu alkoholu. Drugi szkodliwy element to brawura. Tu najczęściej odnotowuje się przypadki osób w wieku 25–35 lat, które popisują się umiejętnościami, różnie kończącymi się wyczynami. Najczęściej są to mężczyźni – dodaje. Pani Ewelina w sochaczewskim WOPR działa razem z mężem Dariuszem. Oboje są ratownikami wodnymi i wiele widzieli podczas pracy nad wodą. W sezonie, gdy na plaży jest mnóstwo ludzi, na ratownikach ciąży ogromna odpowiedzialność.
– Ludzie na wakacjach wyłączają myślenie. Skupiają się na odpoczynku, często myśląc, że jeśli jest na plaży ratownik, to zaopiekuje się dzieckiem, zerknie na młodzież. Nie jesteśmy opiekunkami. To, co dzieje się na lądzie, obserwujemy, rzadko interweniujemy. Gdy coś dzieje się w wodzie, musimy zdążyć. Jeśli jest inaczej, wtedy spotykamy się z prokuratorem, jest dochodzenie. To nie są przyjemne rozmowy. Do takich nie należą też te, w których prawnicy uratowanych przez nas osób składają skargi za porwaną odzież lub żądają odszkodowania za obrażenia, do jakich dochodzi podczas akcji ratowniczej – siniaki, otarcia... – opowiada pani Ewelina.
Profilaktyka i działanie
Na trudne sytuacje gotowi są także członkowie WOPR Sochaczew, którzy prowadzą zajęcia profilaktyczne i sami nieustannie szkolą się w zakresie ratownictwa wodnego. – Przez cały rok prowadzimy różnego rodzaju szkolenia specjalistyczne, centralne, ale także grupę sportową ratownictwa wodnego, której uczestnicy mogą pochwalić się wysokimi osiągnięciami, jak np. Alicja Ulicka, która jest mistrzynią Polski – opowiada pani Ewelina. – Nasi wolontariusze przez cały rok podczas różnych wydarzeń kulturalnych, festynów rodzinnych prowadzą pokazy z pierwszej pomocy ratownictwa wodnego, ale także dbają o bezpieczne wodne atrakcje – dodaje.
W czerwcu, podczas jubileuszu diecezjalnego Przedszkola im. Świętych Aniołów Stróżów, grupa WOPR Sochaczew 140 razy przewiozła dzieci po rzece w trakcie spływu kajakowego. Następnego dnia ratownicy dbali także o bezpieczeństwo uczestników „Biegu cichociemnych”. WOPR Sochaczew czeka nie tylko na nowych członków, ale także na osoby, które chcą się doskonalić, choć niekoniecznie wiążą przyszłość z ratownictwem. – Po raz pierwszy w Sochaczewie rozpoczęliśmy warsztaty sportów wodnych i ratownictwa, gdzie szkolimy młodzież w zakresie pływania i korzystania ze sprzętu pływającego, takiego jak m.in. kajaki, łódki wiosłowe i motorowe, skuter ratowniczy. Duży nacisk kładziemy na doskonalenie pływania, bo to jest podstawą bezpiecznego korzystania z atrakcji wodnych – mówi E. Jamka. Podczas szkoleń ratownicy uczą młodzież, jak i kiedy korzystać z różnorodnego sprzętu ratowniczego, jak pomóc, gdy pod ręką nie ma specjalistycznych narzędzi, ale – jak podkreśla pani Ewelina – przede wszystkim myślenia.
– Osobiście jestem bardzo wymagającym instruktorem i wymagam głównie tej umiejętności. Ludzie są różni, sytuacje też różnorodne. Trzeba myśleć o bezpieczeństwie swoim i drugiego człowieka. Zarówno na lądzie ci, którzy odpoczywają, powinni włączyć myślenie, ale i my, ratownicy, non stop musimy mieć trzeźwy umysł, by nikomu nic się nie stało – dodaje. Szkolenia odbywają się na terenie całej Polski. Zainteresowanych nie brakuje, ale WOPR Sochaczew dla każdego znajdzie miejsce i czas. – Trzeba być społecznikiem, by dołączyć do WOPR. Reszty da się nauczyć. Kwestie finansowe też zawsze jakoś da się rozwiązać, choć ratownictwo wodne to droga służba – mówi pani Ewelina. By dołączyć do WOPR Sochaczew lub wziąć udział w kursie, należy skontaktować się z członkami zarządu poprzez ich facebookwy profil lub telefonicznie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się