Szkoła Tańca "Art Station" ze Skierniewic sięgnęła po najwyższe miejsca i nagrody w międzynarodowym konkursie "Top Art Festival", który odbył się w Chorwacji. Po raz kolejny grupa obroniła także Grand Prix festiwalu, udowadniając, że nie ma sobie równych.
Małgorzata Abramowska (Rusiecka): Okres tańca w Studio Tańca CM w latach 1998-2003 "u Madei" wspominam jako jeden z najpiękniejszych w moim życiu. Niestety, ze względu na studia poza Skierniewicami i późniejszy wyjazd za granicę, zakończyłam moją współpracę z Agnieszką z bólem serca. W zespole realizowałam swoją największą pasję - taniec, nawiązałam wspaniałe przyjaźnie, a Agnieszka była dla nas jak "taneczna mama". Uczyła nas techniki tańca, wyrażania swoich uczuć przez ruch, współczucia i troski o innych w zespole, dyscypliny, ciężkiej pracy i wytrwałości na treningach. Te wszystkie umiejętności mogłam i nadal wykorzystuję w swoim życiu codziennym i przekazuję swoim dzieciom. Pamiętam, jak w układzie "Celtyckim", w którym liczyła się precyzja pracy stóp, podczas próby na scenie w Polonezie Agnieszka stała pod sceną i uważnie przyglądała się, czy wszyscy tańczą równo i precyzyjnie. Jeżeli ktoś się troszkę pomylił (krzywo postawił stopę lub się spóźnił), wszyscy musieliśmy całość ćwiczyć od początku. Nauczyłam się przez to między innymi odpowiedzialności za innych w grupie, by dać z siebie wszystko, żeby inni przeze mnie nie musieli powtarzać. Przed festiwalami było też nerwowo. Agnieszka czasem wyszła z próby za drzwi, bo nic nam nie wychodziło, a festiwal tuż-tuż, ale zawsze wróciła, nigdy nas nie zostawiła, co dawało nam motywację i siły, by dać z siebie więcej, bo ona w nas wierzy i daje całą siebie. Spotykaliśmy się też poza próbami. Dla mnie CM w owym czasie było jak rodzina. Nieraz było ciężko, ale zawsze z miłością. Agnieszka była wymagająca, ale pełna serca dla nas i uśmiechu. Zawsze była gotowa pomóc także poza próbami. Czułam, że mam jej wsparcie emocjonalne i że wierzy we mnie, w moje umiejętności. Widziała we mnie więcej talentu i umiejętności niż ja sama, co w późniejszym życiu również owocowało, że nie poddawałam się i wierzyłam w siebie. Myślę, że Agnieszka dawała nam całą siebie i ważne było dla niej, byśmy my mieli też taką postawę, by jej tancerze byli zaangażowani całym sercem, uczciwi i ciężko pracowali. Agnieszka inspirowała nas, byśmy wspólnie z nią tworzyli choreografię. Jej był zawsze pomysł, historia, którą mieliśmy wyrazić, opowiedzieć tańcem, jednak Agnieszka zachęcała nas, by każdy z nas stworzył np. "cztery ósemki" choreografii, indywidualnie lub w parach, które później łączyła w spójną całość. Mówiąc otwarcie, tęsknię za Agnieszką i przyjaciółmi z zespołu, za wspólnym tworzeniem, za energią, pracą i radością, które nas łączyły. Gdybyśmy mieszkali w Polsce, w Skierniewicach, na pewno moje dzieci chodziłyby do Agnieszki do szkoły tańca - szkoły życia. Osobiście nadal kontynuuję drogę, którą rozpocząłem u Agnieszki, choć w nieco innej formie. Jestem psychoterapeutą tańcem i ruchem, ale też raz w tygodniu uczęszczam na zajęcia z tańca współczesnego dla dorosłych, które przywołują wiele wspomnień z pracy z Agnieszką i tancerzami ze Studia Tańca CM. Niesamowite jest to, że moje ciało pamięta pewne sekwencje ruchowe z czasów CM. Agnieszko, jeżeli to przeczytasz, to wiedz, że twoja praca ma sens, że cię kocham i dziękuję, że miałam możliwość uczyć się od ciebie i współtancerzy oraz przeżyć w zespole tyle cudnych chwil.