Trudno o bardziej szokujące słowa Jezusa od tych, które padają w dzisiejszej Ewangelii – nie przyszedł On, by dać ziemi pokój, lecz rozłam. Przecież sam w innym miejscu powiedział: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam” (J 14, 27). Także św. Paweł pisał o Jezusie: „On jest naszym pokojem” (Ef 2, 14). Tymczasem w dzisiejszej Ewangelii Jezus trzykrotnie podkreśla podział, i to między tymi, którzy powinni być z natury najbardziej zjednoczeni – między członkami rodziny. Czy możemy się jeszcze dziwić, że podziały przenikają nasze społeczeństwo i cały współczesny świat?
Z Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 12, 49-53)
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».
Nie powinniśmy próbować łagodzić wydźwięku tych słów Jezusa przez jakieś egzegetyczne sztuczki, lecz brać je takimi, jakie są, w całej ich surowości i bezwzględności. Warto uświadomić sobie, że kiedy Jezus mówi o podziałach i rozłamach to wie, co mówi. Pierwszy podział ujawnił się przecież w Jego rodzinie. Ewangelia nie ukrywa tego przed nami, lecz mówi, że krewni odmówili uznania Go za wysłannika Boga. Nawet niektórzy mieli Go za głupca i poszli, by go unieszkodliwić: „Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: Odszedł od zmysłów” (Mk 3, 21). Toteż, gdy Matka Jezusa i bracia przyszli, Ten nawet do nich nie wyszedł, lecz skierował naukę do swoich uczniów: „kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mk 3, 35).
Jezus wywołał podziały także wśród swoich rodaków, kiedy odwiedzał rodzinny Nazaret i nauczał w synagodze. Z jednej strony zachwyt i zdumienie, ale bardzo szybko wątpliwości: „Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? (…) Skądże więc ma to wszystko? I powątpiewali o Nim” (Mt 13, 54-57). To dlatego Jezus im odpowiedział: „Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony” (Mt 13, 57).
Wreszcie zauważamy podziały wśród uczniów Jezusa. Kłócili się niemal o wszystko, o to, który z nich jest ważniejszy. Bardzo wyraźnie ujawniły się podziały po rozmnożeniu chleba. Tłumy chodziły za Nim, by szukać uzdrowienia i chleba. Ale kiedy zaczął im głosić swoją naukę szybko przyszło rozczarowanie. Po rozmnożeniu chleba i nauce o Eucharystii wielu przestało za Nim chodzić. Zapytał nawet apostołów, czy może też chcą odejść. Rację miał św. Jan pisząc w Prologu do swojej Ewangelii o Słowie-Logosie: „Przyszło do swojej własności, a swoi go nie przyjęli” (J 1, 11). Największy jednak podział wśród ludzkości wywołał krzyż Jezusa. Jak wielu będzie krzyczeć: Precz! Ukrzyżuj Go! Dlatego Jezus nie pomylił się, kiedy ogłosił, że nie przyszedł, by przynieść pokój, lecz podział. To wszystko spełniło się na Jego osobie. Wobec przesłania Jezusa cała ludzkość musi się podzielić: za czy przeciw Niemu. Najbardziej radykalny podział, wobec którego nasze prowincjonalne spory ideologiczne są ledwie igraszką.
By lepiej zrozumieć swoją misję, Jezus proponuje nam w dzisiejszej Ewangelii dwa obrazy: ogień i zanurzenie. Ogień może mieć wiele znaczeń i funkcji. Może rozświetlać, ogrzewać, może także niszczyć. Wydaje się jednak, że Jezus mówi o innym ogniu, takim, który oczyszcza. Złoto, aby zostało oczyszczone z wszelkiej rudy i zanieczyszczenia, musi zostać przetopione w ogniu. Kiedy Jezus mówi, że przychodzi, aby podpalić ziemię, wierzę, że o to mu chodzi: przychodzi, aby oczyścić ludzkość, aby oddzielić dobro od zła. To się dokonuje przez Jego śmierć na krzyżu.
Drugi obraz to zanurzenie. Jezus mówi: „Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (Łk 12, 50). Musimy pamiętać, że „chrzest” to greckie słowo oznaczające „zanurzać”. Jezus wiele razy w Ewangelii zapowiada, co Go czeka: ma zanurzyć się w śmierci, ale po to, by się z niej wydostać, a zatem zmartwychwstać.
I oto stoimy dzisiaj przed ogromnym dylematem: za lub przeciw Jezusowi. Przyjmiemy to zaproszenie, by się zanurzyć w Jego śmierci i zmartwychwstaniu? By dać się przepalić ogniem Ducha Świętego? To jest prawdziwy podział, który jest w nas. A dopiero wtórnie w rodzinach, społeczeństwie i na świecie. O wiele łatwiej jest „zatopić się w formie”, dostosować się, niczym się nie wyróżniać. Jezus wzywa nas, byśmy przeprowadzili ten podział w sobie. Byśmy zdecydowali się na osąd, kryzys, podział. Byśmy rozdarli nasze serca i wyeliminowali wszystko, co nieczyste, bezużyteczne, grzeszne, niezgodne z wolą Bożą. Wybierz miłość. Ale wówczas i tak ryzykujesz odrzucenie, bo miłość jest tym, co kosztuje.