W parafii Niepokalanego Serca NMP w Skierniewicach podczas Mszy św. koncelebrowanej, której przewodniczył bp Andrzej F. Dziuba, święto patronalne obchodziło Przedszkole Niepubliczne Diecezji Łowickiej im. Świętej Rodziny. Bezpośrednio po Mszy św. społeczność placówki wystawiła wzruszające jasełka.
Z ordynariuszem modlili się ks. Rafał Babicki, proboszcz parafii i ks. Łukasz Antczak, zastępca dyrektora Wydziału Ekonomicznego KDŁ, siostry Świętej Rodziny z Bordeaux prowadzące przedszkole, siostry Misjonarki Krwi Chrystusa, a także pracownicy przedszkola, przedszkolaki, ich rodzice, dziadkowie i parafianie.
W homilii ordynariusz łowicki poświęcił wiele miejsca rodzinie, słowu, które jest darem kontaktu z człowiekiem i narzędziem do kontaktu z Bogiem, a także pracy ludzkiej, która powinna cieszyć się szacunkiem. – Kiedy myślimy o naszych rodzinach, o naszym mniej lub bardziej świadomym wypełnianiu obowiązków macierzyńskich, ojcowskich, kiedy wspominamy swoich rodziców, którzy odeszli, kiedy patrzymy na tych, którzy idą po nas dzisiaj biegniemy do żłóbka i tam przyglądamy się jeszcze raz Świętej Rodzinie. Tej nazaretańskiej, która dzisiaj pokazana musi uchodzić do Egiptu, ale co jest ważne, że do Egiptu udaje się cała Rodzina. Józef nie wysyła Maryi z Dzieciątkiem. Józef też nie ucieka sam z Jezusem. Idzie cała rodzina. W niebezpieczeństwie staje cała rodzina zjednoczona, zatroskana o siebie wzajemnie i zdolna wówczas pokonać niejedną trudność, zdolna uporać się z niebezpieczeństwem, bo jest zjednoczona. Nikt się na nikogo nie ogląda, tylko podejmuje zadanie i w tym zadaniu chce obdarować drugich, chce być potrzebny. Mówiąc o ucieczce do Egiptu, zapominamy o ich powrocie, o przetrwaniu kryzysu. Wrócili do Nazaretu i tam, jak mówi Pismo, Dziecię rosło i rozwijało się w mądrości i latach – mówił bp Dziuba.
Ordynariusz za niesienie prawdy o Świętej Rodzinie podziękował siostrom z Bordeaux. Jak mówił, prawdę o Świętej Rodzinie pięknie wyrażają w swoim zawołaniu: Bogu samemu w Jezusie Chrystusie przez Maryję i św. Józefa. Ordynariusz podkreślił, że wezwanie sióstr zaczyna się słowami jego wezwania biskupiego: Soli Deo. Na zakończenie homilii kaznodzieja przypomniał, że w tym roku wspólnota sióstr Świętej Rodziny z Bordeaux, 28 maja, będzie obchodzić 200. rocznicę powstania zgromadzenia. W związku z jubileuszem biskup zachęcał do wdzięczności i dziękczynienia.
O oprawę Eucharystii obok Artura Sułka, organisty, zadbała schola złożona z przedszkolaków i rodziców.
Bezpośrednio po Mszy św. zostało wystawione przedstawienie jasełkowe. Niezwykłą opowieść, w której można było podziwiać taniec gwiazd rozpoczęła scena z raju, w której widzowie zobaczyli Adama I Ewę kuszonych przez diabła. Nieposłuszeństwo pierwszych rodziców, po którym rozpętała się burza, zrobiło wrażenie zwłaszcza na najmłodszej widowni. W kolejnych scenach ukazano zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie, wędrówkę Józefa i Maryi do Betlejem, poszukiwanie miejsca w gospodzie, narodzenie Jezusa, a także radość aniołów i pastuszków oraz złożenie darów przez Mędrców. Kolejne sceny oddzielał śpiew kolęd.
W rolę Świętej Rodziny wcielili się Agnieszka i Michał Maratowie wraz ze swoim synem Tadeuszem, który zagrał Jezusa. Malec żywo reagował na witających go aniołów, pasterzy i królów. Z radością przyjął składane mu dary, zwłaszcza bułkę podarowaną przez pastuszków. – Do roli przygotowywaliśmy się przez miesiąc podczas 4 prób. Robiliśmy to całymi rodzinami. W grę zaangażowały się nie tylko dzieci, ale także rodzice i dziadkowie. Jedna z babć wyreżyserowała nasze przedstawienie – mówi pani Agnieszka. – Cieszymy się, że mogliśmy wziąć udział w tym przedsięwzięciu, dać trochę radości, uśmiechu, dobra i przez to sprawić, by coraz więcej osób kochało Pana Jezusa.
– Przygotowanie do przedstawienia pomogło nam przeżyć głębiej święta. W dniach poprzedzających Boże Narodzenie, kiedy jest dużo obowiązków, przygotowań, wizyt, czasami łatwo tego ducha zgubić, a pochylając się nad rolami mogliśmy głębiej to wszystko przeżyć – dodał M. Marat.
– W tym roku historia zatoczyła koło. Już raz graliśmy Świętą Rodzinę. Wówczas Jezusem był nasz syn, który teraz jest w zerówce, w przedszkolu – dodaje pani Agnieszka. Poza Tadziem w przedstawieniu zagrali także dwaj synowie Maratów, wcielając się w role królów i córka obsadzona w roli aniołka.
Występów całych rodzin było znacznie więcej. Węża zagrała pani Iwona, a jej dzieci Grześ – króla Melchiora, zaś córka Kornelia – aniołka.
– Każdy z nas miał pomysł na rolę. Pomocne były też siostry i pani Ewa, babcia jednej z dziewczynek. Grając, będąc ubraną na czarno, z wężem na głowie, dziwnie było mi śpiewać kolędy. Zastanawiałam się czy szatan by się z tego Bożego Narodzenia cieszył. Ja się cieszyłam. Dobrze było patrzeć na to, jak to przedstawienie przeżywały dzieci. Aby wejść do Królestwa Niebieskiego mamy stać się jak dzieci a one całymi sobą odgrywały swoje role. I my mamy brać z nich przykład – dodała pani Iwona.
Przedszkolaki po udanym występie od biskupa ordynariusza otrzymały trzy duże maskotki: kota, który miauczał, psa, który szczekał i misia, który… milczał.
Więcej o wydarzeniu w 3 numerze papierowego wydania „Gościa Łowickiego”.