35 lat temu ukazała się książka Gabriela Garcii Marqueza, noblisty (w czasach, kiedy literacka nagroda Nobla jeszcze znaczyła bardzo wiele), zatytułowana: "Miłość w czasach zarazy". Piękna, wzruszająca powieść o miłości silniejszej od samotności, cierpienia, zdrady czy śmierci. Ale nie o popisy literackie czy wzbudzanie uczuć tym razem chodzi. Dziś bowiem należy mówić i pisać o wierze w czasach zarazy.
Z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 26, 14 – 27, 66)
(+ – słowa Chrystusa, E. – słowa Ewangelisty, I. – słowa innych osób pojedynczych, T. – słowa kilku osób lub tłumu)
Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według Świętego Mateusza
Zdrada Judasza
E. Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: I. Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam? E. A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.
Przygotowanie Paschy
W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: T. Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali spożywanie Paschy? E. On odrzekł: + Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie urządzam Paschę z moimi uczniami. E. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.
Wyjawienie zdrajcy
Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: + Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie wyda. E. Bardzo tym zasmuceni, zaczęli pytać jeden przez drugiego: I. Chyba nie ja, Panie? E. On zaś odpowiedział: + Ten, który ze Mną rękę zanurzył w misie, ten Mnie wyda. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany.
Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził. E. Wtedy Judasz, który miał Go wydać, rzekł: I. Czyżbym ja, Rabbi? E. Odpowiedział mu: + Tak, ty.
Ustanowienie Eucharystii
E. A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: + Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje. E. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: + Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił napoju z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami, nowy, w królestwie Ojca mojego. E. Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej.
Przepowiednia zaparcia się Piotra
Wówczas Jezus rzekł do nich: + Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę Pasterza, a rozproszą się owce ze stada. Lecz gdy powstanę, udam się przed wami do Galilei. E. Odpowiedział Mu Piotr: I. Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię. E. Jezus mu rzekł: + Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz. E. Na to Piotr: I. Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie. E. Podobnie też mówili wszyscy uczniowie.
Modlitwa i trwoga konania
Wtedy przyszedł Jezus z nimi do posiadłości zwanej Getsemani i rzekł do uczniów: + Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę i tam się pomodlę. E. Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: + Smutna jest dusza moja aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną. E. I odszedłszy nieco do przodu, padł na twarz i modlił się tymi słowami: + Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty niech się stanie! E. Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: + Tak oto nie mogliście jednej godziny czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe. E. Powtórnie odszedł i tak się modlił: + Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja! E. Potem wrócił i zastał ich śpiących, bo oczy ich były zmorzone snem. Zostawiwszy ich, odszedł znowu i modlił się po raz trzeci, wypowiadając te same słowa. Potem przyszedł do uczniów i rzekł do nich: + Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy! Oto blisko jest mój zdrajca.
Pojmanie Jezusa
E. Gdy On jeszcze mówił, oto nadszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami, od arcykapłanów i starszych ludu. Zdrajca zaś dał im taki znak: I. Ten, którego pocałuję, to właśnie On; Jego pochwyćcie! E. Zaraz też przystąpił do Jezusa, mówiąc: I. Witaj, Rabbi! E. I pocałował Go. A Jezus rzekł do niego: + Przyjacielu, po co przyszedłeś? E. Wtedy podeszli, rzucili się na Jezusa i pochwycili Go. A oto jeden z tych, którzy byli z Jezusem, wyciągnął rękę, dobył miecza i ugodziwszy sługę najwyższego kapłana, odciął mu ucho. Wtedy Jezus rzekł do niego: + Włóż miecz na swoje miejsce, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc wypełnią się Pisma, że tak się stać musi? E. W owej chwili Jezus rzekł do tłumów: + Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę, żeby Mnie ująć. Codziennie zasiadałem w świątyni i nauczałem, a nie pochwyciliście Mnie. Lecz stało się to wszystko, żeby się wypełniły Pisma proroków. E. Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli.
Jezus wobec Sanhedrynu
Ci zaś, którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana, Kajfasza, gdzie zebrali się uczeni w Piśmie i starsi. A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do pałacu najwyższego kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą, aby widzieć, jaki będzie wynik. Tymczasem arcykapłani i cały Sanhedryn szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, chociaż występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęło dwóch, mówiąc: T. On powiedział: Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować. E. Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: I. Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie? E. Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego: I. Zaklinam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży? E. Jezus mu odpowiedział: + Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego na obłokach niebieskich. E. Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: I. Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Jak wam się zdaje? E. Oni odpowiedzieli: T. Winien jest śmierci. E. Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili: T. Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył!
Zaparcie się Piotra
E. Piotr zaś siedział na zewnątrz, na dziedzińcu. Podeszła do niego jedna służąca i rzekła: I. I ty byłeś z Galilejczykiem Jezusem. E. Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł: I. Nie wiem, o czym mówisz. E. A gdy poszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli: I. Ten był z Jezusem Nazarejczykiem. E. I znowu zaprzeczył pod przysięgą: I. Nie znam tego Człowieka. E. Po chwili ci, którzy tam stali, podeszli i rzekli do Piotra: T. Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo nawet twoja mowa cię zdradza. E. Wtedy począł się zaklinać i przysięgać: I. Nie znam tego Człowieka. E. A natychmiast zapiał kogut. Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który powiedział: Nim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz. Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.
Jezus wydany Piłatowi
A gdy nastał ranek, wszyscy arcykapłani i starsi ludu powzięli uchwałę przeciw Jezusowi, żeby Go zgładzić. Związawszy Go, zaprowadzili i wydali w ręce namiestnika Poncjusza Piłata.
Koniec zdrajcy
Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł: I. Zgrzeszyłem, wydając krew niewinną. E. Lecz oni odparli: T. Co nas to obchodzi? To twoja sprawa. E. Rzuciwszy srebrniki w stronę przybytku, oddalił się. A potem poszedł i powiesił się. Arcykapłani zaś wzięli srebrniki i orzekli: T. Nie wolno kłaść ich do skarbca świątyni, bo są zapłatą za krew. E. Po odbyciu narady kupili za nie Pole Garncarza, na grzebanie cudzoziemców. Dlatego pole to aż po dziś dzień nosi nazwę Pola Krwi. Wtedy wypełniło się to, co powiedział prorok Jeremiasz: Wzięli trzydzieści srebrników, zapłatę za Tego, którego oszacowali synowie Izraela. I dali je za Pole Garncarza, jak mi rozkazał Pan.
Jezus przed Piłatem
Jezusa zaś postawiono przed namiestnikiem. Namiestnik zadał Mu pytanie: I. Czy Ty jesteś Królem żydowskim? E. Jezus odpowiedział: + Tak, Ja nim jestem. E. A gdy Go oskarżali arcykapłani i starsi, nic nie odpowiadał. Wtedy zapytał Go Piłat: I. Nie słyszysz, jak wiele zeznają przeciw Tobie? E. On jednak nie odpowiedział mu na żadne pytanie, tak że namiestnik bardzo się dziwił.
Jezus odrzucony przez swój naród
A na każde święto namiestnik miał zwyczaj uwalniać jednego więźnia, którego chcieli. Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. Gdy się więc zgromadzili, spytał ich Piłat: I. Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem? E. Wiedział bowiem, że przez zawiść Go wydali. A gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego przysłała mu ostrzeżenie: I. Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu. E. Tymczasem arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby żądały Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. Pytał ich namiestnik: I. Którego z tych dwu chcecie, żebym wam uwolnił? E. Odpowiedzieli: T. Barabasza. E. Rzekł do nich Piłat: I. Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem? E. Zawołali wszyscy: T. Na krzyż z Nim! E. Namiestnik powiedział: I. Cóż właściwie złego uczynił? E. Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: T. Na krzyż z Nim! E. Piłat, widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej narasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: I. Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz. E. A cały lud zawołał: T. Krew Jego na nas i na dzieci nasze. E. Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.
Król wyszydzony
Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: T. Witaj, Królu żydowski! E. Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili Go na ukrzyżowanie.
Droga krzyżowa
Wychodząc, spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki, dali Mu pić wino zaprawione goryczą.
Skosztował, ale nie chciał pić.
Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. I siedząc tam, pilnowali Go. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: To jest Jezus, Król żydowski. Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie.
Wyszydzenie na krzyżu
Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: T. Ty, który burzysz przybytek i w trzy dni go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża! E. Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali: T. Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym. E. Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani.
Śmierć Jezusa
Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: + Elí, Elí, lemá sabachtháni? E. To znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: T. On Eliasza woła. E. Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, nasączył ją octem, umocował na trzcinie i dawał Mu pić. Lecz inni mówili: T. Zostaw! Popatrzmy, czy nadejdzie Eliasz, aby Go wybawić. E. A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i oddał ducha.
Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie.
Po zgonie Jezusa
A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli do Miasta Świętego i ukazali się wielu. Setnik zaś i jego ludzie, którzy trzymali straż przy Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się działo, zlękli się bardzo i mówili: T. Prawdziwie, Ten był Synem Bożym. E. Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu. Były wśród nich: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza.
Złożenie Jezusa do grobu
Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. Udał się on do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu.
Nazajutrz, to znaczy po dniu Przygotowania, zebrali się arcykapłani i faryzeusze u Piłata i oznajmili: T. Panie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: Po trzech dniach powstanę. Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi: Powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze od pierwszego. E. Rzekł im Piłat: I. Macie straż: idźcie, zabezpieczcie grób, jak umiecie. E. Oni poszli i zabezpieczyli grób, opieczętowując kamień i stawiając straż.
Czym jest wiara? Biblijna definicja jest zawarta w pierwszym zdaniu 11. rozdziału Listu do Hebrajczyków. Tam czytamy: "Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy" (Hbr 11,1). A my spodziewamy się, że pandemia niedługo minie, choć przeglądając statystyki tego nie widzimy. Koronawirus wciąż się rozwija, atakuje i doprowadza do śmierci. Niesie on przerażenie, zasiewa niepewność, odbiera spokój, burzy relacje międzyludzkie, niszczy gospodarkę. Bezsilni są wobec niego stadionowi i halowi uzdrowiciele. Odebrał nam nawet palemki z rąk. Już mówi się, że w czasach post-korona nic nie będzie takie same. Nie będą takie same medycyna, ekonomia, gospodarka, turystyka, społeczeństwo. Wszystko się zmieni. A czy zmieni się człowiek, to znaczy - czy my się zmienimy? Czy zmieni się nasza wiara? Oczywiście pytam o zmianę na lepsze, bo tylko taka zmiana ma sens.
Powszechnym środkiem prowadzącym do zmiany jest kara. Zakłady penitencjarne służą nie tylko wymierzeniu sprawiedliwości czy izolacji, ale także daniu możliwości zmiany postępowania temu, kto przekroczył normy obowiązujące w społeczeństwie. Podobnie przysłowiowy klaps, którego nie tylko nie można zastosować, ale nawet o nim mówić. Czym prędzej więc kończę ten wątek.
Wspomniałem jednak karę rozmyślnie, ponieważ w jej duchu jest interpretowany koronawirus. I tu dochodzi do ciekawego dysonansu. Zdania przykładowo teologów, i to kończących te same renomowane uczelnie, są podzielone. Jedni zapewniają, że to na pewno nie jest kara. Inni natomiast, że nadeszła kara, po czym jest wymieniana litania grzechów, które ściągnęły pandemię. Co mają myśleć ludzie wierzący, którzy tych głosów słuchają?
Sprowadzenie koronawirusa do kary jest stosunkowo proste i można, używając cytatów z Biblii czy katechizmu, dość łatwo wytłumaczyć. Ale popatrzmy na ostatnie lata. Silne trzęsienie ziemi zniszczyło Cascię z jej sanktuarium św. Rity - miejsce, w którym spowiadało się tysiące Włochów. Żywioł ognia pochłonął dumę katolickiej Europy - katedrę Notre-Dame w Paryżu i ogromne połacie Australii. Do bazyliki św. Marka wdzierała się woda, niszcząc bezcenne dzieła sztuki. Wspomnę jeszcze o huraganach, którym zaczęto nadawać imiona jak ludziom ze względu na ich niszczycielską moc. Ziemia, ogień, woda, powietrze - to cztery elementy, które zgodnie z myślą greckich filozofów budują świat, ale to także niszczycielskie żywioły. Teraz nastało to, co dawniej nazywano morowym powietrzem. Zestawiając to wszystko, jakiż przejmujący i aktualny wymiar mają suplikacje: "Od powietrza, głodu, ognia i wojny, wybaw nas, Panie!".
Czy żyjemy w dekadzie kary? Myślę, że nie ma odpowiedzi na tak postawione pytanie. Można jednak - ba, trzeba! - popatrzeć na te wszystkie wstrząsające wydarzenia poprzez Pismo Święte, po prostu pomyśleć biblijnie. A to myślenie - dokonując pewnego uproszczenia - przebiega w ten sposób. Stan nieszczęścia dotykający cały naród (np. Izraela) lub pojedynczego człowieka (np. Ezechiasza) był wymownym zobrazowaniem wewnętrznego stanu tego, kogo ono dotknęło. Lud Wybrany został uprowadzony do niewoli, ponieważ wcześniej sam zaprzągł się w niewolę bałwochwalstwa (2Krn 36,14-20). Kain musiał opuścić ziemię, na której zabił swojego brata, ponieważ i ona stała się martwa dla niego (Rdz 4,10-12). Ogień pożerający spadał na narody pogańskie za to, że oni wcześniej nie okazywali miłosierdzia, zabijając bezbronnych (Am 1,11-15). Autor Księgi Mądrości, znający ideę greckiej paidei (grec. paideuo - wychowuję, ćwiczę, karzę), wypowie tę prawdę wprost: "Upadających pomału poddajesz próbie. Upominasz, przypominając w czym grzeszą, aby usunąwszy zło, uwierzyli w Ciebie, Panie" (Mdr 12,2; por. też 11,16). Prorocy nauczali, że wszelka niedola, którą także stwarza Bóg jako Stwórca wszystkiego (Iz 45,7), ma być przyjęta jako Boże nawiedzenie. Bóg pokazuje wówczas stan ludzkiego serca po to, aby dać człowiekowi serce nowe i przywrócić do życia (Ez 36-37).
Może więc warto popatrzeć na te wszystkie katastrofy, z pandemią włącznie, w tym właśnie duchu? Grzech jak wirus zaraził wszystko na świecie i spokojnie się rozwija, także we wspólnocie Kościoła. Niesie infekcję, która niszczy dobro, uśmierca prawdę, plugawi piękno, wypacza wiarę, wyśmiewa nadzieję, wynaturza miłość. Może właśnie koronawirus, zbierający śmiercionośne pokłosie na niespotykaną dotąd skalę, jest dla nas lustrem danym przez Boga, abyśmy umieli w końcu dostrzec swoje prawdziwe oblicze? Może to już jedyny (ostateczny?) sposób, abyśmy poznali prawdę o sobie, swoim sercu? Kto wie?
W tym miejscu odwołam się do "Dżumy" Alberta Camus (dla mnie pierwszej książce po Biblii; czytam ją w tych dniach ponownie). Po zamknięciu bram Oranu, gdy dżuma uśmiercała setki ludzi, to "nikt naprawdę nie zgodził się jeszcze na chorobę". Każdy myślał, że jego zaraza nie dotknie, a więc w objętym kwarantanną mieście dalej można robić swoje. Parabola, którą przedstawia Camus, jest w tym przypadku prosta do zaaplikowania. Przyjmując, że pandemia jest faktycznie zwierciadłem dzisiejszego zainfekowanego nieprawością człowieka, łatwo jest sobie wytłumaczyć, że mnie to nie dotyczy i wskazywać na grzeszne życie innych, robiąc dalej swoje. Nic bardziej błędnego! Trzeba właśnie tak spojrzeć na siebie - ile jest we mnie wirusa pychy, ognia pożądliwości, huraganów wywołujących konflikty, kłamstwa sprawiającego, że życie drugiego człowieka wali się w gruzach jak po trzęsieniu ziemi.
Protagoniści "Dżumy" chcą zostać świętymi bez Boga. Dlatego muszą zmagać się z cierpieniem, które jest - przyznają - absurdem, co jednak "nie przeszkadza mu trwać". Dla nas, ludzi wierzących, światowe cierpienie powinno nabrać innego wymiaru. Wiara, zgodnie z biblijną definicją przywołaną na początku tego rozważania, pozwala nam dostrzec i przyjąć to, co niewidoczne dla oczu - miłosierdzie Boga, który chce dać nam nowe serce i nowego ducha, usuwając to, co w nas zainfekowane złem.
Dziś Niedziela Palmowa. Pewnie dla wielu z nas będzie ona przeżywana bez palemki w ręku, przed telewizorem albo w opustoszałym kościele… Wszyscy jednak patrzymy na Pana Jezusa, który "uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej", a przed tą śmiercią zawołał: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?". Tak może woła dziś wielu ludzi po stracie swoich bliskich. Może i w naszych sercach czy myślach te słowa odbijają się jak echo? Patrzmy jednak na Jezusa, który jako posłuszny Sługa Pański mówi także: "Pan Bóg mnie wspomaga… wstydu nie doznam". Taka jest wiara w czasach zarazy.