– Wszystko jest inne. Czujemy się jak małe dzieci, które muszą na nowo uczyć się chodzić. W dniu wymarszu zrobiliśmy pierwszy krok. Kiedy zabierano krzyż, popłynęły łzy i ścisnęło się serce. Ale damy radę! Nasze intencje poniosą inni – wyznaje pątniczka Aneta.
Karolinę bolały nie tylko nogi, ale i ręce od machania flagami. Magda w okolicach Gosławic traciła głos. Janek odciski liczył tylko do dziesięciu. Siostra Ewa przygotowywała ołtarz, by Pan, nawet w warunkach polowych, miał godne miejsce. Od wieczora do późnych godzin igłą „spuszczała” wodę z bąbli, ich miejsca znacząc fioletem. Michał miał jedno z najtrudniejszych zadań – zbierał ułomki, by po wędrujących nie zostało złe wrażenie.
Tak było przez lata. Teraz ktoś poplątał role, podmienił scenariusz. Dziś Karoliny nic nie boli, Janek ma podeszwy jak niemowlak, a s. Ewa dba o ołtarz, ale nie uprawia już szermierki igłą. Michał wprawdzie nosi rękawiczki i maseczkę, ale nie z powodu wrażenia, a ze względów bezpieczeństwa. Magda została na swoim miejscu. Z tą różnicą, że głos straciła już pierwszego dnia. To efekt nieustannie ściśniętego gardła.
Człowiek zaufania
Ksiądz Tomasz Stępniak, przewodnik Łowickiej Pieszej Pielgrzymki Młodzieżowej na Jasną Górę, musiał podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji. Długo się zastanawiał, rozmawiał z ludźmi, klęczał. Ostatecznie wybrał wariant, który nie wszystkim się spodobał. Postawił na niego nie z wygody, a z miłości. Zrobił to w poczuciu odpowiedzialności za tych, którzy przez lata nosili z nim duży drewniany krzyż z napisem: „Za siebie i za bliźniego”. Mimo jubileuszu 25-lecia ŁPPM zdecydował, że w tym roku, z powodu pandemii koronawirusa, na pątniczy szlak wyruszą jedynie księża i przedstawiciele pielgrzymkowych służb. Świeccy zostali zaproszeni do pielgrzymowania duchowego. Do wędrującej grupy mogą dołączać tylko podczas Mszy św. i apeli w kościołach. Tam są wyczekiwani.
– Dla mnie ważne jest, by być świadkiem. Starałem się usłyszeć to, co podpowiada Bóg – mówi ks. Stępniak. Kapłan zapewnia, że przez 9 dni wędrówki będzie niósł wszystkie powierzone intencje. – Wierzę, że w tym roku Pan wezwał nas wszystkich do szczególnego świadectwa pokory. To indywidualne pielgrzymowanie może być – na miarę drogi jakubowej – szansą głębszego wejścia w treści konferencji i w modlitwę. Chrześcijanin to człowiek, który nie rozkłada rąk w czasie kryzysu, ale pyta Boga, gdzie jest droga, którą ma kroczyć. To człowiek zaufania Bogu i Jego woli. Idąc w tej małej grupie, wszyscy będziemy starali się uwierzyć na nowo i zaufać Maryi, która jest mistrzynią posłuszeństwa – wyznaje przewodnik.
O tym, że pielgrzymka w swojej istocie ma wymiar wewnętrzny, przekonywał także bp Wojciech Osial. Hierarcha podkreślał, że nie chodzi o to, aby iść, ale o to, by wewnętrznie wyruszyć w drogę. – W takim duchu ona się rozszerza na wielką rodzinę pielgrzymkową. W tym roku możemy doświadczać prawdy, że pielgrzymowanie mierzy się nie krokami, a własną wewnętrzną wędrówką duchową – tłumaczył. Poprzez ten trudny rok, zdaniem bp. Wojciecha, Bóg daje wszystkim wiele rzeczy do odkrywania. – Idąc w okrojonej grupie, mamy okazję do refleksji, do spokojnego spojrzenia w siebie i odkrycia ascetycznego charakteru pielgrzymki. W pojedynkę, niosąc wiele intencji, człowiek ma szczególną okazję do rozmowy z Bogiem – przekonywał.
Bóg poliglota
W ducha pielgrzymki, która w tym roku odbywa się pod hasłem „Módl się za nami grzesznymi”, wprowadził tegorocznych pielgrzymów ks. Dionizy Mróz. Zgromadzeni na pierwszym apelu w łowickiej katedrze usłyszeli o Bogu, który jest na wiecznym dyżurze, który nie ma humorów, który nie mówi: „Przyjdź juto”.
– On nie ma biurka obłożonego różnymi papierami. Bóg na wiecznym dyżurze czeka na ciebie – przekonywał ks. Dionizy. Kapłan wyznał, że uwielbia taki stan, gdy uświadamia sobie, że Bóg nieustannie na niego czeka, że ciągle od nowa buduje mosty, które człowiek w swojej złości burzy. – Bóg na wiecznym dyżurze ma oczy utkwione w człowieka. On ciebie słucha. Wyobraź sobie, że Bóg jest Tym, który jest w stanie nauczyć się każdego języka, aby cię zrozumieć. Nie tylko języka nowożytnego, ale języka twoich oczekiwań, twoich cierpień, twoich radości i twojego pogubienia. Robi to, bo nieustannie cię kocha – mówił ks. Mróz. Na kolejne dni przewodnik duchowy zaprosił św. Jana Pawła II. W roku jego urodzin chciał, by szedł razem z nimi, by przemawiał, by powtórzył słowa, które wypowiedział przed laty do młodych uczestniczących w Światowych Dniach Młodzieży.
Jubileuszowe srebro
Kilku kapłanów, s. Ewa i Magda są w grupie szczęściarzy – jak mawiają niektórzy – którzy mogli iść. Karolina i Janek pielgrzymują duchowo. Każdego dnia po kilka razy zaglądają na fanpage. W ten sposób łatwiej im trwać w podjętych zobowiązaniach i postanowieniach. Michał dojeżdża, gdzie się da, bo nie potrafi usiedzieć na miejscu. W kościele przy pielgrzymach, mimo zakrytych ust, może oddychać pełną piersią. Pielgrzymka to miejsce jego nawrócenia. Księża idą, śpiewają, modlą się i milczą. Czasem jakby odruchowo szukając tych, których intencje niosą. Żaden nie ogląda się na podwózkę.
Siostra Ewa nadal czuwa nad przygotowaniem liturgii. A że lubi mieć coś w ręku, igłę zamieniła na różaniec. Magda relacjonuje, robi zdjęcia, śpiewa. Z przygotowywaniem relacji nie ma problemu. Nie musi, jak kiedyś, szukać ludzi do wywiadów. Teraz to oni podchodzą do niej. Gdy się zatrzymuje, proszą o modlitwę i opowiadają swoje historie. Nagrywa, słucha, wzrusza się, płacze. – Idąc, czujemy się wyróżnieni. Przez lata każdy z nas służył pielgrzymom w innych grupach. Służbę mieliśmy we krwi. Każdy miał swoje zadania. Dziś wszyscy jesteśmy w jednej grupie, w jednej służbie, w której głównym zadaniem jest modlitwa. Idąc za siebie i za bliźniego, czujemy ciężar gatunkowy tego hasła. I po raz pierwszy odciski mamy nie na nogach czy rękach, ale na sercu. Tam niesiemy tych wszystkich, którzy chcieli, byśmy wzięli za nich dyżur, byśmy w ich imieniu opowiedzieli Maryi i Jej Synowi o tym, co ich boli – wyznaje Magda. A co z jubileuszem? Trwa. Program duchowy i sposób jego świętowania pierwszego dnia nakreślił bp Andrzej F. Dziuba.
– Wy musicie wziąć wszystko to, co każdy z nas chciałby nieść. Przyjmijcie to jarzmo słodkie i lekkie, bo ono takie jest, w duchu wiary. I pomóżcie nam, którzy nie pójdziemy i nie przeżyjemy pielgrzymki pomagającej właśnie w tym, aby Bóg nas odnalazł, abyśmy i my Boga odnaleźli – mówił bp Dziuba. Odnosząc się do jubileuszu, hierarcha podkreślił, że tegoroczne znaczki pielgrzymki połączyło jubileuszowe srebro, pod którym zjednoczyły się wszystkie grupy pielgrzymkowe, przez lata wędrujące na Jasną Górę. – Bądźcie srebrni także w naszym imieniu. To srebro donieście na Jasną Górę, niech ono będzie znakiem – mówił hierarcha.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się