Miłość zaczyna się od słuchania. Zatem przykazanie to nie w pierwszej kolejności nakaz, ale obietnica. Zatem jeśli będę słuchał Pana Boga, to wtedy będę prawdziwie Go kochał. Jeśli będę słuchał bliźniego, wtedy dopiero zacznę go kochać.
Z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 22,34-40)
Gdy faryzeusze posłyszeli, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, wystawiając Go na próbę, zapytał: "Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?" On mu odpowiedział: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem". To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i Prorocy.
„Będziesz miłował” przez długie lata, nawet będąc już księdzem, rozumiałem jako nakaz: „masz kochać!”. Nie rozumiałem, że pierwszym przykazaniem w przykazaniu miłości jest coś innego. Jakoś umykało to mojej uwadze. Bardziej skupiałem się na tym, że „muszę kochać” Boga, a bliźniego swego jak siebie samego. Tymczasem w Księdze Powtórzonego Prawa w rozdziale 6, wersecie 4, gdzie na kartach Starego Testamentu pojawia się przykazanie miłości, okazuje się, że rozpoczyna się ono od wezwania do słuchania: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował…”. To jest pierwsze przykazanie w przykazaniu miłości. Miłość zaczyna się od słuchania. Zatem przykazanie to nie w pierwszej kolejności nakaz, ale obietnica. Zatem jeśli będę słuchał Pana Boga, to wtedy będę prawdziwie Go kochał. Jeśli będę słuchał bliźniego, wtedy dopiero zacznę go kochać.
Wszyscy chcemy komunikować, przekazywać informacje, gadać, ale mało kto chce naprawdę słuchać. A przecież miłość nie wymiana informacji. Miłość zaczyna się od tego, że słucham Boga: na modlitwie, na adoracji, w wydarzeniach dnia codziennego, w spotkanych ludziach. Podobnie miłość bliźniego zaczyna się od tego, że go słucham. Wsłuchuję się w jego potrzeby, oczekiwania, nadzieje, troski… Nie domyślam się, tylko słucham. Czy przypadkiem większość naszych problemów w relacjach z Bogiem i drugim człowiekiem nie bierze się z tego, że nie słuchamy?
Słuchanie Boga i bliźniego otwiera nas na miłość. Dzięki temu, że będę słuchał, mam możliwość, aby poznać. Nie domyślać się, ale poznać. Po co? Po to, aby pokochać prawdziwą osobę. Nie moje wyobrażenia o Panu Bogu czy ludziach, ale ich prawdziwych. Jeśli nie słucham, to jak mam poznać? Jeśli nie poznam, to jak mam pokochać i zaufać?
I wcale nie trzeba daleko szukać. W codzienności jest wiele takich sytuacji, kiedy np. żona do męża czy w ogóle do kogoś kto czytał gazetę, oglądał telewizję czy siedział z nosem w telefonie, powiedziała, aby wyrzucił śmieci albo przyniósł słoiki z piwnicy. Może nawet kiwnął głową, wymamrotał: „tak, tak… za chwilkę”. Oczywiście nie zrobił tego, bo był skupiony na czym innym. Można powiedzieć, że „słuchał” czegoś innego. Potem były pretensje.
Jeszcze raz powracam do myśli, że miłość nie polega na wymianie informacji, wydawaniu poleceń czy na samym spełnianiu codziennych życiowych zapotrzebowań. Są setki, tysiące, a nawet miliony ważnych spraw, przez które okazujemy naszą troskę o rodzinę i przyjaciół, spraw, przez które wyrażamy miłość wobec naszych bliskich: „zawieź weki do ciotki Wandy”, „obierz Zosię z przedszkola, bo ja nie zdążę”, „przelew za światło już zrobiłem”, „zawieź wreszcie ten garnitur do pralni”, „po drodze wstąp do sklepu po cukier, bo się kończy”, „dzwonił wujek Kazik, żebyś pożyczył mu wkrętarkę”… To jest ważne, bo składa się na część naszego życia. Ale nie w tym tkwi istota miłości. Słuchaj! Słuchaj Izraelu, Słuchaj Kamilu, Słuchaj Anno, Słuchaj Andrzeju…, a będziesz miłował Pana Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją mocą. Przykazanie miłości to obietnica, że kiedyś w końcu będę kochał. Tylko najpierw potrzebuję nauczyć się słuchać.