Od 6 lat, mając na uwadze budowanie przyszłości, czerpiąc z doświadczenia przodków, ks. Piotr Nowak wraz z wiernymi i przyjaciółmi parafii NMP Królowej i św. Aleksego w Tumie organizuje festiwal, podczas którego każdy może przenieść się do średniowiecza.
W ubiegłym roku V edycja odbyła się online. W tym postawiono na modlitwę, rekreację i osobiste doświadczenie dawnych wieków. Przez dwa dni w archikolegiacie i jej cieniu wierni, goście i turyści trwali na modlitwie, uczestniczyli w koncertach muzyki dawnej, poznawali i smakowali życia w średniowiecznej rzeczywistości, mierzyli się w pojedynkach rycerskich i sprawdzali swoje umiejętności w rzemiośle.
Smak i dźwięki
Festiwal ma swoją stałą formułę, która przypadła do gustu mieszkańcom i turystom. Jednak co roku pojawiają się nowe elementy programu. W tym roku było ich kilka. Jedną z nich był Festiwal Kół Gospodyń Wiejskich, w którym panie rywalizowały między sobą, przygotowując „polewkę Salomei”, księżnej łęczyckiej. Do rywalizacji stanęły 4 drużyny.
Zwycięską potrawę przygotowało KGW Zdunianki. – Sposób przyrządzania musiałyśmy wymyślić same. Dostałyśmy wytyczne, listę składników, jednak proporcje dobierałyśmy według naszego uznania. Trudno znaleźć smak, którego właściwie się nie zna, ale – jak widać – udało się – mówią Marzena Wieczorek i Monika Pałyga. „Polewka Salomei” to zupa zrobiona na wywarze drobiowym z dużą ilością ziół. – Dodałyśmy kardamon, cynamon, curry, kurkumę, mielone migdały prażone, cytrynki do smaku. Podawana z grzankami, przypomina trochę indyjskie smaki – dodają panie z KGW Zdunianki.
Także po raz pierwszy świętowanie rozłożono na dwa dni. W średniowieczny klimat uczestników spotkania w sobotni wieczór wprowadzili zespół Viatores oraz teatr ognia. Osada – namioty, miejsca pracy rzemieślników, wybijanie pieczęci, zajęcia z kaligrafii, wyrabiania naczyń z gliny, pokazy rycerskie, stoiska rękodzielnicze z biżuterią, ubraniami, narzędziami, możliwość ubrania się w historyczne stroje – robiła wrażenie nie tylko na najmłodszych. – Jako mała dziewczynka – myślę, że jak większość z nas, kobiet – marzyłam o tym, by być księżniczką, poznać rycerza na białym koniu. Dziś stałam się księżniczką na chwilę i w zupełności mi wystarczy. Długie, ciężkie szaty nie należą do najwygodniejszych, do tego toczek na głowie... To musiało być bardzo uciążliwe i niewygodne na co dzień, bo ja po 15 minutach miałam dość. Patrzę na pana w stroju rycerza i bardzo mu współczuję, bo sama zbroja na pewno dużo waży, a jeszcze miecz, tarcza. Robi wrażenie, ale dobrze, że w kwestii stroju, techniki to już przeszłość. Oby tylko etos rycerza nie przeminął – mówi Joanna Małecka, turystka z Łodzi.
Kto ruszy na Grunwald?
Na przemijanie etosu rycerza, ale przede wszystkim pamięci o przodkach, korzeniach nie pozwala proboszcz parafii, który w średniowiecznym, atrakcyjnym pikniku nie zapomina o tym, co najważniejsze. – Tumu nie trzeba reklamować. Zabytkowa archikolegiata jest świadkiem pokoleń naszych przodków i nas samych. To tu jest kolebka polskości, naszego narodu – mówi ks. Nowak. – My chcemy wracać, podtrzymywać i kontynuować wiarę, która dla wielu tu miała swój początek. Dlatego nieustannie modlimy się za wstawiennictwem św. Wojciecha, którego relikwie znajdują się pod ołtarzem, i św. Aleksego, który jest patronem parafii. Stąd też w centrum wydarzenia jest Eucharystia w intencji ojczyzny, byśmy jako naród byli silni wiarą, dbali o rodziny, nasz kraj. Tum to miejsce łączące pokolenia, dzieci jednego Boga dorastające na przestrzeni wieków – dodaje proboszcz.
W czasie festiwalu ani przez chwilę mury kościoła nie były puste. Na Koronce do Miłosierdzia Bożego gromadzili się mężczyźni, grupy turystów zwiedzały archikolegiatę z przewodnikiem, ale nie brakowało indywidualnych osób, które trwały na modlitwie. – Myślę, że to potrzebna inicjatywa, bo łatwiej się odnaleźć z mieczem w dłoni, w zbroi, ulepić garnek czy wybić monetę, ale trudniej modlić się za swoich przodków, siebie i kolejne pokolenia, które – nie ukrywajmy – nie mają już takiej wiary jak dawniej. Kto dziś, który z nas ruszyłby na Grunwald? Który szedłby, odważnie śpiewając „Bogurodzicę” tak, aż ziemia zadrży? Dziś odpowiadam sobie na te pytania i wiem, że więcej muszę się modlić – mówi Krzysztof Jarosz z Piotrkowa Trybunalskiego.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się