O wzorze, inspiracjach i radości ojcostwa opowiada Szymon Drobik, mąż Magdy, tata Anieli, Klary, Marcela i Konstantego.
Magdalena Gorożankin: Jesteś tatą czwórki pociech. Kiedy poczułeś, że małżeństwo, ojcostwo to Twoje powołanie, droga, którą chcesz iść? Od razu było oczywiste, że chcecie razem z Magdą mieć gromadkę dzieci czy dojrzewaliście do tej decyzji?
Szymon Drobik: Od ponad 12 lat jestem ojcem, mimo że Anielka, najstarsza córka, ma 11 lat. Według mnie, błędne jest mówienie, że ktoś staje się ojcem w momencie narodzin dziecka - ojcem jest się od poczęcia dziecka, a świadomym ojcem jest się od momentu, gdy zaczęło się dbać o żonę w ciąży. Powiem w ogromnym skrócie - jestem przekonany, że to Boża opatrzność posiłkowana sporą ilością prostej modlitwy do Boga i świętych, m.in. św Józefa, doprowadziła mnie tu, gdzie jestem. Splot wydarzeń w moim życiu, bardzo ważnych decyzji moich i moich przełożonych (bo kilka lat byłem w seminarium duchownym w Łowiczu), które miały ogromny wpływ na moją drogę, doprowadziły mnie do poznania mojej od 12 lat wspaniałej i niepowtarzalnej żony Magdy. Wiedzieliśmy, że chcielibyśmy mieć dwoje, troje dzieci, a Pan Bóg obdarzył nas czwórką, ale przygotował nas na to.
Gdy myślisz o wzorze ojcostwa, kto przychodzi Ci na myśl?
Na pewno dużo zachowań przejąłem od mojego taty Jana. Tata, o ile sięgam pamięcią, dużo pracował, ale dzielił się z nami owocami swojej pracy. Był stanowczy, wymagający, ale nie przymuszał; bardziej dawał nam, dzieciom, możliwość wyboru, czy np. mu pomóc, czy zająć się swoimi przyjemnościami... U mnie czasem następował bunt, ale generalnie wiedziałem, co mam robić. Kiedyś to, co robił tata, jakby mniej przykuwało moją uwagę, ale dziś dosyć dobrze widzę, jak bardzo jest mi i moim braciom pomocny, i jaka to wartość mieć tatę, który przypomina, co i jak robić.
Co chciałbyś przekazać swoim dzieciom, by za parę lat z dumą powiedziały: "Tego nauczył nas tata i tak chcemy żyć"?
Chciałbym, aby dzieci wiedziały, że z ojcem zawsze można pogadać, by wiedziały, że dzięki wierze w Boga, dzięki pewnym zasadom i zachowaniom, które przekazał im ojciec - pół żartem, ale i pół serio, parafrazując słowa jednego z wielkich autorów - są latoroślą rodu zwycięzców (chrześcijan) i nie wstyd poczuć trwogę, kiedy się myśli o ich (dzieci) wrodzonej i otrzymanej od Boga mocy.
Więcej w papierowym wydaniu "Gościa Łowickiego" nr 30 na 1 sierpnia.