Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Draka wokół wełniaka

– Kiecka, zapaska, bielunka, lejbik – brzmią tak znajomo, a wciąż tak obco. Oni to zmieniają, a przy okazji odczarowują folk i pokazują, że to chluba, nie wstyd – mówi Patrycja Janicka z Tomaszowa Mazowieckiego.

Nie cichną zachwyty i głosy uznania nad II Folk Fashion Show, który odbył się 17 lipca w Lubochni. Autorski projekt mieszkańców i Stowarzyszenia „Step by Step” przykuwa uwagę miłośników folkloru i tradycji nie tylko z powiatu tomaszowskiego, województwa łódzkiego, ale z całej Polski.

Tradycyjne motywy, intensywne kolory i niepowtarzalny krój wełniaków stają się inspiracją dla kolejnych pokoleń artystów, fotografów i projektantów mody. W tym roku organizatorzy modowymi motywami wyszli poza Lubochnię, na wybiegu zaprezentowano bowiem stroje ludowe z regionów piotrkowskiego i rawsko-opoczyńskiego oraz suknie wieczorowe inspirowane modą ludową marki Folk Design Aneta Larysa Knap. Muzyka, światła i przeplatanie się tradycji ze współczesnością przypadły do gustu licznie zgromadzonej publiczności.

Hit czy kicz?

Tradycyjne stroje ludowe, stosunkowo od niedawna, określane są „folkową modą”. Dawniej była to chluba mieszkańców, obowiązek i zaszczyt ich noszenia był dla wielu wyznacznikiem stanu cywilnego, majątku. Z czasem jednak na tradycję zaczęto spoglądać krzywym okiem. – Był taki czas w historii, gdy wełniaki obśmiewano, uznawano za „wiejski strój” i przerabiano je na chodniki, które ozdabiały przedsionki domów – mówi Joanna Seliga, koordynator projektu.

– Dziś wielu żałuje, że nie ma ręcznie szytego, haftowanego wełniaka, nie ma czego przekazać dzieciom, wnukom, a nowy, tradycyjny strój to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. I bardzo trudno znaleźć kogoś, kto ręcznie wykonałby wełniak, większość jest mechanicznie, fabrycznie produkowana. Na szczęście moda na ludowe, tradycyjne wzory powraca, inspiruje. Nas też zainspirowała w ubiegłym roku, by pokazać bogactwo tradycji, urok naszego regionu, kolory, stroje, które towarzyszą nam w najważniejszych wydarzeniach w parafii, miejscowości i życiu – dodaje J. Seliga. W sobotę 17 lipca centrum Lubochni zmieniło się w prawdziwy wybieg dla modeli i modelek, którzy – oprócz tradycyjnych strojów z regionu opoczyńsko-rawskiego i piotrkowskiego – założyli kreacje wieczorowe projektantki Anety Larysy Knap, która jako jedna z pierwszych osób wprowadziła folkowe elementy do codziennego ubioru, m.in. motyw góralskich parzenic na jeansach. Podczas Folk Fashion Show w rolę modelek wcieliły się mieszkanki Lubochni.

– To było wyzwanie, bo suknie przyjechały dopiero w piątek rano, mieliśmy jeden dzień, by znaleźć dziewczęta, które zaprezentują suknie. Udało się – dodaje koordynatorka. – Suknie są przepiękne, a gdy widzi się je na naszych mieszkankach, dziewczynach, które znamy ze szkoły, z sąsiedztwa, to przychodzi myśl, że kiedyś taki show byłby nie do pomyślenia. Stroje ludowe to był niemal przymus, niewygodna tradycja, a dziś człowiek sam by założył taki ubiór, z dumą nosił i szczycił się tym, że może go mieć – mówi Teresa Pałyga, uczestniczka spotkania.

Światło, kolor i muzyka

Ubiegłoroczny show z racji pandemii odbył się online. Zostały po nim kalendarze z wizerunkami mieszkańców w strojach ludowych, wystawa zdjęć i wspomnienia, które ożywały i materializowały się podczas sobotniego wydarzenia. Oprócz pokazu mody na scenie zaprezentowały się zespół Ludowa Biesiada z Czarnocina, Wolowianek z Woli Załężnej i ZPiT „Mali Lubochnianie” oraz wokalistki współpracujące z formacją Step by Step – Klaudia Kosik, Wiktoria Macioszek i Kasia Mazurkiewicz. W świetle reflektorów na potężnej scenie każdy element zachwycał mieszkańców i gości. Bez wątpienia sukces tegorocznego show to praca kilkudziesięciu osób, które z miłości do folkloru i tradycji wypożyczały swoje prywatne stroje, niektórzy ze zdjęcia odwzorowali nieistniejące już egzemplarze. Opiekę etnograficzną nad projektem pełniła Alicja Woźniak z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.

– Draka wokół wełniaka jest potrzebna, bo zapominamy, gdzie nasze korzenie. Dziś z dumą patrzę na to widowisko i trzymam kciuki za kolejne edycje, bo Polska ma ogromne bogactwo folkloru i tradycji. Musimy o nim sobie i innym przypominać, ale z głową i roztropnością, by nie zniszczyć tego, co kształtuje nasz wizerunek i historię – mówi Karol Mazurkiewicz, miłośnik sztuki ludowej z Rawy Mazowieckiej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy