Dziś wspólnota XXVI ŁPPM opuściła teren diecezji łowickiej. Za nimi już 99 km, deszcz, wiatr i upał. - Pan Bóg doświadcza, ale do świętości trzeba dojść przez trudności, przeciwności - mówią pielgrzymi.
Czwarty dzień wędrówki do Maryi pielgrzymi rozpoczęli Eucharystią w leśnej kaplicy w Małeczu. Tradycyjnie przewodniczył jej bp Andrzej F. Dziuba. W tym roku na poszczególne dni i etapy do pątników dołączają honorowi przewodnicy ŁPPM. Dziś słowo do pielgrzymów wygłosił ks. Robert Kwatek.
Coraz wcześniejsze pobudki i coraz dłuższe etapy skłaniają do głębszych refleksji. Każdy dzień to ofiarowany trud w konkretnej intencji. Dziś pielgrzymi prosili o przebłaganie za grzechy współczesnego świata: egoizmu, braku miłości do bliźniego, zniewagi, a także o dar odkrywania woli Pana Boga w codziennym życiu.
Na przestrzeni 26 lat pielgrzymka i jej uczestnicy wypracowali pewne tradycje, które z chęcią podtrzymują. Jedną z nich jest liczenie w Ujeździe. Stąd też wiadomo, że na szlaku wędruje 351 osób.
Przed pątnikami najdłuższe i najtrudniejsze etapy, jednak zgodnie przyznają, że po piątkowych ulewach nic ich nie zaskoczy. - Pan Bóg ma w tym plan, skoro tak nas doświadcza - mówi Mateusz Michalczyk, pielgrzym, - Nikt nie mówił, że droga do Maryi jest prosta, a tym bardziej do świętości. Swoje trzeba przeżyć, doświadczyć i im większy wysiłek, tym większe łaski, ja w to wierzę - dodaje.
A łask, które spływają na pielgrzymów, nie brakuje. - Poszłam do spowiedzi po 5 latach. Trzy dni modliłam się o dobrego spowiednika, który zrozumie moje problemy, wybory, decyzje. Pan Bóg wysłuchuje i daje w obfitości, bo "cudzogrupiąc", by się wyspowiadać, poznałam niezwykłych ludzi, z którymi od razu nawiązałam nić porozumienia. Brakowało mi tego w ostatnim czasie, więc Pan Bóg uzupełnił moje pustki i braki. Chwała Panu! - mówi Maria z grupy zielonej.
Dziś pątnicy na noclegi dotrą do Czarnocina i Biskupiej Woli.