"Kochać - jak to łatwo powiedzieć" - śpiewał przed laty Piotr Szczepanik, wielu innych niejednokrotnie dośpiewywało "ale trudniej zrobić". I chyba ci drudzy mają rację, ponieważ miłość nie może być teorią, ale praktyką i to praktyką życia! Zwłaszcza, kiedy myślimy o miłości małżeńskiej.
Z Ewangelii według św. Marka (Mk 10, 2-16)
Faryzeusze przystąpili do Jezusa, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając, zapytał ich: «Co wam przykazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela». W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo». Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
W swojej kapłańskiej posłudze mogłem już nie raz przyglądać się miłości międzyludzkiej na różnych etapach jej życia. Widziałem miłość, która się rodziła między dwojgiem młodych zakochanych, widziałem czas wzrastania tej miłości w narzeczeństwie, decyzję o zawarciu małżeństwa i wiele też małżeństw pobłogosławiłem… a potem… radość pierwszych chwil wspólnego życia, zmaganie charakterów, wzruszenie związane z pojawieniem się dziecka… widziałem konflikty, nieporozumienia, tarcia… zwycięstwa i porażki… Byłem świadkiem jubileuszy – 5 – 10 – 25 –, czy 50 – lecia trwania małżeństwa! Jakże to zachwyca! Każdy z tych etapów jest ważny i jest potrzebny do ukształtowania pięknej i trwałej miłości, bo przeżywany jest razem, we wspólnocie dwojga ludzi.
Kiedy wpatrujemy się w dzisiejszą Ewangelię, dostrzegamy swego rodzaju dramat miłości. Faryzeusze pytają Jezusa o możliwość oddalenia żony przez męża za pośrednictwem listu rozwodowego. Nauczyciel z Nazaretu tłumaczy, że ten starotestamentalny przepis został ustanowiony przez Mojżesza z powodu zatwardziałości serc. Co zatwardza ludzkie serce? Z całą pewnością pycha, egoizm, podążanie jedynie za swoimi wygodami i brak miłości. Starotestamentalny list rozwodowy, ale i dzisiejsze rozpadanie się wspólnot małżeńskich, to cios zadany w miłość i człowieczeństwo, ponieważ jest to brak troski o relację międzyludzką i o samego człowieka. Współmałżonek nie jest jakimś przedmiotem, rzeczą, którą można ot tak sobie odstawić na bok i odrzucić. Mąż dla żony i żona dla męża są dla siebie swego rodzaju wyzwaniem, tajemnicą, którą nieustannie trzeba odkrywać i darem, który trzeba pielęgnować. Małżonkowie i ich wspólne życie ma być najpiękniejszą i wspólną przygodą, która poprowadzi ich ku świętości. Ta droga ku świętości ma być budowana poprzez zwykłą codzienność, wspólne zmaganie się z problemami i bycie wsparciem dla siebie.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii odkrywa przed nami wyjątkową rzecz – marzenie i zamysł Pana Boga jakie towarzyszyły Stwórcy przy powstaniu człowieka. Bóg od początku pragnął, aby człowiek wchodzący w związek małżeński, w ścisłą relację i komunię między mężczyzną a kobietą, stanowił jedność nierozerwalną, trwałą i na zawsze. A jeżeli Pan Bóg tak to już wymyślił, to jest to najlepsza opcja, z którą nie ma co walczyć! A nasze ludzkie kombinowanie – związki na próbę, eksperymentowanie pomiędzy różnorodnymi relacjami – są tylko egoistyczną próbą zajęcia przez człowieka miejsca Pana Boga i ustanowienia nowego porządku, a raczej chaosu i nieładu.
Po co więc troszczyć się o wspólnotę małżeńską? Po to, żeby człowiek mógł stać się według zamysłu Bożego Kimś wyjątkowym i pięknym. Niedawno miałem okazję poznania najpiękniejszej definicji miłości. Odwiedziłem jakiś czas temu pewne małżeństwo, z pokaźnym już stażem. Małżeństwo zwyczajne jak każde inne, przeżywające zmagania dnia codziennego. Tym zmaganiem była ciężka choroba męża, która wywarła na nim duże piętno i bardzo zmieniła jego wygląd. Nie był to już „piękny” człowiek, ale można powiedzieć "wrak" człowieka, którego zżarła choroba. I w tej całej nieporadności i trudnej sytuacji, usłyszałem jak żona mówi do swojego męża: "Ty jesteś najpiękniejszy, kocham cię".
Natychmiast przypomniałem sobie słowa, które wypowiadają ludzie zawierając ze sobą związek małżeński: "Ślubuję ci miłość… na dobre i złe… w zdrowiu i chorobie… oraz, że nie opuszczę cię, aż do śmierci".
I tak Panie Boże dopomagaj wszystkim małżonkom w ich wspólnym życiu. A młodym, którzy boją się zaufać drodze małżeńskiej, dodawaj sił do podjęcia dobrej decyzji i odsuwaj wszelkie lęki, "bo miłość jest niewiadomą, lecz chcę wiedzieć, czy wiary starczy mi" (P. Szczepanik).