– Wyszłam spokojniejsza, bo – szczerze mówiąc – nie usłyszałam nic nowego, nic nadzwyczajnego, ale to przypomnienie, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, było mi niezmiernie potrzebne – mówi Justyna Cebulska.
Przez dwa dni wierni kilku parafii, nie tylko skierniewickich, słuchali słowa Bożego, umacniali wiarę, prosili o światło Ducha i uwielbiali Tego, który wszystko może. Nawrócenia, uzdrowienia, (s)pokój serca – to owoce dwudniowych rekolekcji prowadzonych przez ks. Krzysztofa Kralkę SAC w parafii św. Jakuba w Skierniewicach.
Nic szczególnego
Rekolekcje przebiegały pod hasłem „Rozpal swoją wiarę” i zrodziły się z inicjatywy wspólnot Apostoł, Studnia Jakuba i parafii św. Jakuba w Skierniewicach. To jedna z nielicznych inicjatyw w diecezji, gdy rekolekcje nie odbywają się w ramach nauk adwentowych, wielkopostnych czy misji. – Przyjechałam, bo czytałam jedną z książek ks. Kralki. Chciałam poznać go osobiście i sprawdzić, czy rzeczywiście żyje taką pełnią wiary, ufności Bogu. Nie rozczarowałam się, choć przyznam szczerze, że spodziewałam się jakiegoś tąpnięcia, czegoś „wow”. A tu... nic nadzwyczajnego, żadnych fajerwerków w takim duchowym sensie. Ale po Eucharystii i modlitwie o uzdrowienie poczułam spokój serca. Wyszłam z kościoła z przekonaniem, że nie trzeba mi huraganu w życiu. Wystarczy lekki powiew wiatru, a ten Boży ogień i tak stanie się wielkim ogniskiem w sercu – mówi J. Cebulska. – Rekolekcjonista nie powiedział nic nadzwyczajnego, ale prawdę objawioną w Piśmie, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, On może uczynić wszystko, co tylko zechce, a to ja muszę się otworzyć. Zapomniałam o tym, mimo że sama przypominam o tym innym na katechezie w szkole czy podczas spotkań wspólnoty. W prostocie i ufności tkwi siła – dodaje.
Wnioski i doświadczenia wiernych oparte były na głoszeniu kaznodziei. – Pamiętacie scenę z Ewangelii, gdy Jezus przechadza się wśród tłumów, a kobieta cierpiąca na krwotok dotyka Jego płaszcza? Co ona zrobiła? Tylko i aż dotknęła płaszcza, a Jezus ją uzdrowił. Dlaczego? Bo ona zrobiła to ze szczerą, prawdziwą wiarą. Dotykały Go setki i nic, a ona dotknęła płaszcza z wiarą i cud. Wielu szukało sensacji w Jego obecności, przejściu przez tłum. Ona szukała Boga i On od razu wyczuł jej wiarę – mówił pallotyn. – Nie szukaj sensacji w życiu, w wierze. Szukaj stałości, jedności, umocnienia wypływającego z konsekwencji modlitwy i ufności – prosił.
Iskra–płomień–pożar
– Nawróciłem się w 2002 r., w najbardziej beznadziejnym momencie mojego życia. Jezus mnie pociągnął za sobą, i to tak, że w 2009 r. przyjąłem święcenia kapłańskie – mówił rekolekcjonista. – Po moim nawróceniu miałem tyle miłości dla Boga, tyle ufności, tyle modlitwy, że mogłem góry przenosić. Ale po kilku latach okazało się, że w moim kapłaństwie było przyzwolenie na grzech, było przyzwolenie, żeby modlitwa nie była żarliwa. Ona była, ale taka rutynowa. Głosiłem, odprawiałem Msze św., ale wiele rzeczy sobie odpuszczałem, tłumaczyłem. I nagle zdałem sobie sprawę, że ja przestałem Bogu ufać. Jak na rasowego choleryka przystało – wkurzałem się na wszystko, co nie wychodziło, a o co prosiłem Pana Boga. A to przekładało się na relacje, na styl życia. Byłem smutny, rozdrażniony, rozczarowany i dziś mogę ci powiedzieć na własnym przykładzie – jeśli nie uczepisz się mocno Pana Boga, to twoje życie będzie smutne, płytkie, przygnębiające – mówił pierwszego dnia ks. Kralka.
Rekolekcje przebiegały pod hasłem: „Rozpal swoją wiarę”. Choć trwały tylko dwa dni, udział w nich wzięło kilkaset osób. – Taką iskrą można nazwać ks. Kralkę. Płomień to słowo Boże, modlitwa, głoszenie, a pożar w sercu to spotkanie z Jezusem w Eucharystii. Przez te etapy przechodziłem zaledwie dwa dni, ale wiem, że to dobra metoda na resztę życia – mówi Tomek Jaska z Łowicza. – Uświadomiłem sobie, jak (nie)wiele potrzeba, by umocnić wiarę, rozpalić ten Boży ogień. Stałość, konsekwencja i ufność. Tak trudno o to, a z drugiej strony to takie proste. Ufać i wierzyć.