Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Ofiara z siebie

Tego dnia nie zapomną nigdy. Księża Czesław Młynarczyk i Wiesław Wiśniewski w tym roku obchodzili diamentową rocznicę święceń. W Domu Kapłana Seniora, gdzie obecnie mieszkają, o jubilatach pamiętano nie tylko podczas Mszy św., ale przez cały dzień.

Maj jest dla większości kapłanów czasem obchodzenia rocznic święceń. Dzień, w którym biskup nakładał na nich ręce, jest zawsze okazją do dziękczynienia Panu Bogu za niezwykły dar wybrania.

Szeptana solidarność

– Dobrze pamiętam ten dzień. Było to 20 maja. Idąc do katedry, szeptem podawaliśmy sobie informację, że zmarł tata naszego kolegi kursowego Zbyszka Cieślińskiego. Nie powiedzieliśmy mu tego przed święceniami. To była taka szeptana solidarność między kolegami. O śmierci ojca dowiedział się po wyjściu z katedry. Wtedy był już księdzem – wspomina ks. Młynarczyk.

Powołanie kapłańskie ks. Czesława rodziło się w czasie wojny, którą udało się jemu i jego rodzinie przeżyć. – Rozeznając swoją drogę, od kilku osób słyszałem, że chyba będę księdzem, bo się tak ładnie podczas okupacji modliłem. A ja prosiłem, by Bóg dał mi jasność, po co miałbym zostać kapłanem, czy On na pewno chce mnie posłać, bym słowem i czynem o Nim świadczył. W szkole domyślano się, że chcę pójść do seminarium. Dla niepoznaki mówiłem, że chcę się zająć melioracją. Kochałem pracę na roli, wszystko umiałem zrobić – od zasiewu po zbiory. Powołanie było jednak silniejsze – wspomina. Po 60 latach życia w kapłaństwie w sercu ma wiele wdzięczności. Dziękuje za wszystkie parafie, w których posługiwał jako wikariusz, i za te, w których dane mu było być proboszczem. Dziękuje też za spotkanych ludzi i za to, że Bóg powołał nie tylko jego, ale także jego młodszą siostrę, która wstąpiła do zgromadzenia eucharystek. – Najpiękniejszymi chwilami w kapłaństwie było dotykanie tajemnic zbawienia, najtrudniejszymi zaś zderzanie się z małostkowością w sobie i w innych. Teraz jestem na etapie, gdy mogę Bogu złożyć z siebie ostateczną ofiarę. W myśl tego, co napisałem na obrazku prymicyjnym: „Wiem, Komu zaufałem” – wyznaje wzruszony.

Jedno pragnienie

Zarówno ks. Młynarczyk, jak i ks. Wiśniewki sakrament święceń przyjęli z rąk bł. kard. Stefana Wyszyńskiego. Jak zgodnie twierdzą, była to piękna i podniosła uroczystość, po której zaczęło się życie pełne wyzwań, trudów i służby. – Najbardziej jestem wdzię- czny Bogu, że mogłem i nadal mogę składać ofiarę ze swojego życia – mówi ks. Wiesław. – Cierpienie ofiarowuję w intencji rozwoju Kościoła, świętości. Dziękuję też za wrażliwość. Tę odziedziczyłem po rodzicach. Moja mama i mój tata byli bardzo wrażliwymi ludźmi. Mama myślała o tym, by pójść do zakonu, ale potem „podskoczył” ojciec i wyszła za niego. Ona zawsze cieszyła się z mojego kapłaństwa – opowiada ks. Wiśniewski. Kapłan nie ukrywa, że zawsze najpiękniejszymi chwilami było dla niego odprawianie Mszy św., stanie przy ołtarzu. – Bardzo to przeżywałem. Dziś, gdy jestem przykuty do łóżka, brak mi sprawowania Eucharystii. Lubiłem też pracę z wiernymi. Byłem proboszczem w Imielnie i Chruślinie. Wszędzie zżywałem się z ludźmi. Teraz składam ofiarę przez cierpienie, na parafii robiłem to przez aktywność, katechezę, głoszenie. To były inne czasy, ale też trudne. Była komuna. Choć muszę przyznać, że stan wojenny nie był dla mnie ciężki. A to dlatego, że w wiosce, z której pochodzę, mieszkała matka chrzestna gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Dzięki niej byliśmy pod pewnym parasolem. Wiem, że się go potępia, a on często mówił, że jak jechał do Rosji, to nigdy nie wiedział, czy wróci. To były zupełnie inne realia – wspomina ks. Wiśniewski.

Zapytany o to, co było w kapłaństwie najtrudniejsze, po chwili namysłu odpowiada, że samotność. Sposobem na nią była modlitwa. – Zawsze miałem świadomość, że tak jak Pan Jezus składał za nas ofiarę, tak i my dla Niego mamy się ofiarować. Dziś marzę o jeszcze mocniejszym z Nim zjednoczeniu. W sercu mam jedno pragnienie – by kochać Boga ponad wszystko, każdego dnia coraz mocniej. Jak to robić, podpowiadała mi Maryja. Wierzę, że Ona przeprowadzi mnie do domu Ojca. Nie wyobrażam sobie kapłaństwa bez Niej. W tym roku nie brakuje także kapłanów świętujących 50. rocznicę święceń. Czterech z nich święcenia przyjmowało razem z bł. ks. Jerzym Popiełuszką. O księżach świętujących złoty jubileusz napiszemy w następnym numerze.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy