– Codziennie widzę wzrok Pana Boga na sobie, patrząc w oczy mojego męża. To jest chyba najpiękniejsze, czego można doświadczać w małżeństwie. Budujmy, szanujmy się, kochajmy, nie rezygnujmy z siebie – świadczyła Anna Lemańska.
Po dwóch latach przerwy spowodowanej pandemią po raz siódmy ulicami Łowicza przeszedł Marsz dla Życia i Rodziny. Wydarzenie odbywało się pod hasłem: „I ślubuję Ci”. Barwną demonstrację, podczas której wierni manifestowali przywiązanie do wartości rodzinnych i poszanowanie życia każdej osoby ludzkiej – od poczęcia do naturalnej śmierci – poprzedziła Msza św. w kościele ojców pijarów. Eucharystii przewodniczył i homilię wygłosił ks. Marcin Moks, wikariusz parafii Świętego Ducha w Łowiczu. Kapłan, odnosząc się do hasła tegorocznego marszu, wskazał, że „I ślubuję Ci” brzmi jak obietnica.
– Warto pomyśleć sobie, czy ja jestem tej obietnicy wierny, czy ja jestem słowny, czy ja jestem godny zaufania w relacji do mojej żony, mojego męża – podpowiadał. Ale – jak podkreślał – w tych słowach jest jeszcze coś więcej. – To „ślubuję Ci” jest też deklaracją ze strony Boga. Bóg, błogosławiąc małżeństwo, daje obietnicę, że On zrobi wszystko, co będzie potrzebne, abyście byli szczęśliwi, abyście osiągnęli zbawienie. Dlaczego dziś tak mało osób przyjmuje sakrament małżeństwa? Bo ludzie nie ufają Bogu. Boją się składać przysięgę, bo boją się, że nie dadzą rady. I tak, jeśli będziemy opierali się na sobie samych, jest duże prawdopodobieństwo, że nie damy rady, że się pogubimy, ale jeśli uwierzymy Bogu, doświadczymy wielkich i pięknych rzeczy – mówił ks. Moks.
Na zakończenie Eucharystii uczestnicy wysłuchali świadectwa Justyny i Tomasza Potockich, którzy podzielili się swoim doświadczeniem życia małżeńskiego, krzyżem, jakim była choroba Justyny, i miłością, która mimo cierpienia, różnych trudności nie tylko nie osłabła, ale z roku na rok się umacniała. Po Mszy św. mieszkańcy Łowicza i okolic wyruszyli w marszu, trzymając transparenty z napisami promującymi wartości rodzinne, m.in.: „Mamo, tato, kochaj nas, bądźmy razem cały czas” czy „Gdy rodzina zjednoczona, żadne zło jej nie pokona”. W trakcie drogi nie zabrakło okrzyków i piosenek pro-life. Na marsz przyszły całe rodziny. Niektórzy wzięli w nim udział po raz pierwszy, inni od początku wspierają inicjatywę i zachęcają do udziału w niej znajomych i przyjaciół. W skład komitetu organizacyjnego weszły Pijarskie Szkoły Królowej Pokoju, Przedszkole Diecezjalne im. bł. Bolesławy Lament, a także wspólnota Odnowy w Duchu Świętym „Kana”. Honorowy patronat nad wydarzeniem objęli bp Andrzej F. Dziuba, marszałek województwa łódzkiego Grzegorz Schreiber, starosta łowicki Marcin Kosiorek oraz burmistrz Łowicza Krzysztof Kaliński.
– Cieszę się obecnością każdej osoby, zarówno uczniów, jak i rodziców z naszej szkoły. Budujące jest to, że od początku nie brakuje osób, które angażują się w tę inicjatywę. One widzą taką potrzebę, aby w dzisiejszym świecie głosić aktywnie to, co jest dla nas ważne. To jest wielkie świadectwo – mówił Przemysław Jabłoński, dyrektor Pijarskich Szkół Królowej Pokoju. Łowicki marsz swój finał miał na Błoniach, gdzie na mieszkańców czekała moc atrakcji podczas pikniku rodzinnego. Nie zabrakło występów dzieci z miejskich przedszkoli i szkół, konkursów, gier i zabaw rodzinnych, smakołyków i atrakcji dla najmłodszych. – Dziś było dużo hałasu, radości, uśmiechów. Byliśmy tu, by pokazać, że wartości rodzinne szanujemy i cenimy, i jesteśmy za nimi murem. Ja wierzę, że te rodziny są zaczynem, który zaraża wartościami nadrzędnymi. Myślę, że gdyby tu dziś wśród nas była nasza matka założycielka, powiedziałaby do mnie: „Elwiro, córko moja, o to mi chodziło 150 lat temu, żeby to robić dla świata, dla Polski i dla Łowicza, z którego wyszłam” – mówiła s. Elwira, dyrektor przedszkola diecezjalnego.
Wydarzenie, w którym wzięło udział prawie 800 osób, było okazją do refleksji. – Idąc, miałam przemyślenia na temat tego, czym są życie, małżeństwo, rodzina. Jestem mamą trójki dzieci. Dla mnie to największe szczęście. W tym roku zastanawiałam się też nad swoją miłością do męża. Czasem troska o tę relację jest prosta, a czasem wymaga dużo wysiłku, ale wiem, że warto. Dziś to podkreślamy – wyznała jedna z łowiczanek. – Jestem tu, bo rodzina jest dla mnie czymś niezwykle cennym. Razem z mężem kochamy się, wspieramy i jesteśmy szczęśliwi od 12 lat. Będąc tu, świadczymy, że Bóg dał nam tak wielką łaskę – mówiła Dorota Burniewicz.