Już nie tak licznie przy kapliczkach, ale wciąż tłumnie w świątyniach wierni diecezji gromadzą się na modlitwie ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Śpiew przy przydrożnych krzyżach, kapliczkach zdecydowanie częściej słychać w maju, gdy wierni oddają cześć Maryi. Jednak przejeżdżając ulicami diecezji, wciąż można zauważyć pojedyncze osoby, które z modlitewnikiem w ręku powtarzają: „Serce Jezusa... zmiłuj się nad nami”.
– Lubię majowe, bo jest takie radosne, kobiece, ma swój klimat wśród rozkwitających kwiatów, budzącej się przyrody. Ale to w czerwcu, w spiekocie słońca, czasem w ulewnym, ale ciepłym deszczu, załatwiam swoje „sprawy sercowe” u Tego, który jak nikt rozumie zadane sercu rany i który leczy je miłosierdziem – mówi Urszula Płuska z Jesionki. Nabożeństwo ku czci Serca Jezusa mocniej przeżywają wierni parafii, która nosi Jego wezwanie – w Kozłowie Biskupim, Skierniewicach czy Błoniu. W czerwcu każdego dnia słychać śpiew, słowa litanii i intencje, które przedstawiane są przed Najświętszym Sakramentem. Kolejne dni przygotowują parafie do uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, która w tym roku przypada 24 czerwca.
– Co roku w czerwcu staram się każdego dnia przychodzić na nabożeństwo. I zawsze coś mnie zaskoczy. Od lat nie mogę pojąć, jak wielką miłością Bóg nas darzy, a przypominają mi o tym słowa litanii, które – w przeciwieństwie do loretańskiej – nie są pieśnią chwały, uwielbienia, a dźwiękami bólu, cierpienia, które prowadzą do niepojętej miłości i miłosierdzia. „Serce Jezusa, włócznią przebite, krwawa ofiaro grzeszników, odwieczne upragnienie świata...” W środku lata, gdy człowiek myśli o wakacjach, urlopie, słowa litanii zatrzymują – mówi Małgorzata Drążkiewicz ze Skierniewic.
W odróżnieniu od maryjnego nabożeństwa, które w większości gromadzi kobiety, „sercowe” przyciąga mężczyzn. – Osobiście uważam, że mężczyźni szybciej się dogadają między sobą. Litania do Serca Jezusa wydaje mi się taka bardziej „męska”, konkretna, w niej się bardziej odnajduję, dlatego na czerwcowe chętnie przychodzę i powierzam Jezusowi, co na moim sercu leży. Razem ze mną sąsiedzi Władek i Jurek, nasi synowie i już nawet wnuki. Najpierw modlitwa, potem spacer, lody, przyjemności, i tak od 17 lat każdy czerwiec wygląda tak samo. Z tym że z każdym kolejnym rokiem przybywa nam mężczyzn – mówi Witold Jaskuła ze wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się