W dobie internetu łatwiej nam "zdobywać znajomości". Celowo nie piszę o nawiązywaniu znajomości, tylko o zdobywaniu, bo czasami dokładnie tak to wygląda. 500, 1000, 5000 znajomych na Facebooku? Żaden problem. Staliśmy obok siebie w kolejce do kasy? Znajomi. Zapytał mnie o godzinę odjazdu pociągu? Znajomi. Był przy mnie w trudnych chwilach… Znajomy? A może przyjaciel? No właśnie… Może dzisiaj również stajemy w obliczu pytania: Kto jest moim bliźnim?
Z Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 10,25-37)
Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: ”Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”. Jezus mu odpowiedział: ”Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?”. On rzekł: ”Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego”. Jezus rzekł do niego: ”Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył”. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: ”A kto jest moim bliźnim?”.
Jezus, nawiązując do tego, rzekł: ”Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: "Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał".
Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?”. On odpowiedział: ”Ten, który mu okazał miłosierdzie”. Jezus mu rzekł: ”Idź, i ty czyń podobnie”.
Samo pytanie: „kto jest moim bliźnim?” osobiście mnie martwi. Naprawdę nie wiem, kto jest moim bliźnim? Muszę się nad tym zastanawiać, pytać? Uczony w prawie sugeruje nam, że te pytania wcale nie są takie bezpodstawne, a odpowiedź Jezusa pokazuje, że za tak postawionym pytaniem kryje się większy problem – problem naszej własnej tożsamości.
Przedstawiona w przypowieści sytuacja, w wielkim skrócie, przedstawia człowieka w ogromnej potrzebie. Wydaje się, że naturalnym odruchem każdego człowieka byłaby w takim przypadku chęć niesienia pomocy. Nie jest to jednak takie oczywiste. Obok potrzebującego przechodzą kapłan i lewita. Dlaczego nie chcą pomóc? Może blokuje ich wstyd, obrzydzenie, obawy, lęki, jakieś własne ograniczenia, których nie są w stanie pokonać… Myślę, że w tym miejscu dotykamy właśnie problemu tożsamości. Co definiuje moje człowieczeństwo? Status, urząd, pozycja, sukces? Co sprawia, że w moich oczach jedni zasługują na uwagę a inni nie? Dlaczego mam problem z kochaniem każdego człowieka bez wyjątku?
Być może odpowiedź na te pytania ułatwi nam przytoczone wcześniej przykazanie z Księgi Powtórzonego Prawa (Pwt 6,5) połączone z fragmentem Księgi Kapłańskiej (Kpł 19,18): ”Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego”. Kolejność miłowania wydaje się być oczywista: miłość wobec Boga, wobec bliźniego i wobec siebie. Pozostaje jednak pytanie, czy czasami, żeby miłować Boga całym sercem, duszą, mocą i umysłem oraz bliźniego jak siebie samego, trzeba by zacząć właśnie od pokochania samego siebie. Od pokochania siebie takimi, jakimi jesteśmy, od zaakceptowania siebie, od zrozumienia swojej własnej wartości. Może potrzeba byśmy odkryli w sobie i pokochali oraz docenili swoje serce, duszę, umysł. Byśmy zrozumieli, że mamy moc, która jest stwórcza, bo pochodzi od Boga. Wtedy łatwiej będzie pokochać Boga. A jeśli już zrozumiem, że jestem wart tego, żeby mnie kochać, żebym sam mógł się pokochać (bez względu na cokolwiek) to może również łatwiej będzie kochać drugiego człowieka?