Widok panów idących ulicami miasta, z modlitwą różańcową na ustach, niosących figurę Pani Fatimskiej, nikogo już chyba nie dziwi. W siłę (nie tylko liczebną) rośnie jedyna w diecezji wspólnota Wojowników Maryi.
To wspólnota, która zawiązała się podczas odbywających się cyklicznie otwartych spotkań formacyjnych dla mężczyzn w Lądzie. Jej opiekunem duchowym jest ks. Dominik Chmielewski SDB. Aby stać się wojownikiem, trzeba przejść przez formację podczas cyklicznych, organizowanych przez wspólnotę spotkań zarówno ogólnopolskich, jak i regionalnych, oraz po uprzedniej weryfikacji przystąpić do uroczystego zawierzenia, tzw. Pasowania Mieczy. Skierniewicka wspólnota istnieje od zeszłego roku. Mimo niezbyt długiego stażu jest już doskonale rozpoznawalna.
Modlitwa i formacja
Wspólnota powstaje i nabiera rozpędu. Spotkania formacyjne odbywają się w każdą trzecią sobotę miesiąca. W pierwszą sobotę panowie uczestniczą w spotkaniach wynagradzających. Nową inicjatywą jest tzw. godzina święta – w każdy pierwszy czwartek miesiąca od godz. 22 do północy. Tego dnia wojownicy swoją modlitwą otaczają m.in. kapłanów. W skierniewickiej, ponad 20-osobowej grupie jest trzech wojowników, którzy przeszli cały etap formacji. W spotkaniach uczestniczą także panowie z męskiego koła Żywego Różańca, którzy formalnie nie należą do grupy. Opiekunem wspólnoty jest ks. Sławomir Wasilewski, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Obok formacji w parafii cyklicznie odbywają się także wykłady. Ostatnio słowo do mężczyzn wygłosił ks. Remigiusz Trocki. Tematem konferencji były zagrożenia duchowe, grzech i jego skutki. Skierniewiccy wojownicy, obok formacji lokalnej, uczestniczą także w formacji ogólnopolskiej. Wraz z grupą z Łodzi, z której niejako zrodziła się grupa, uczestniczyli w spotkaniu w Bydgoszczy. Ważnym wydarzeniem dla wspólnoty było spotkanie z ks. Chmielewskim, który gościł w parafii 13 i 14 października.
Drugiego dnia, na zakończenie Eucharystii, ks. Dominik wyraził pragnienie, by wszyscy zgromadzeni (nie tylko Wojownicy Maryi) uświadomili sobie, jak ważne jest oddanie się Najświętszemu Sercu Jezusa i Niepokalanemu Sercu Maryi. – Sam akt to jest początek, a życie tymi aktami, radykalnie, z całkowitym powierzeniem siebie i decyzją, by Jezus Chrystus był prawdziwie Panem i Zbawicielem życia, wcale nie jest łatwe. Ale kiedy weźmiemy Ją za rękę, Ona, pełna łaski, poprowadzi nas najkrótszą drogą z pośpiechem do Jezusa – mówił ks. Chmielewski.
Na nich można liczyć
O początkach wspólnoty opowiada jej duchowy opiekun. – Staramy się odczytywać znaki czasu, daną łaskę chwili – mówi ks. Wasilewski. – Nie byłoby Wojowników Maryi w Skierniewicach, gdyby wcześniej nie było ks. Przemysława Góry, który miał u nas rekolekcje adwentowe. Kaznodzieja po jakimś czasie powrócił do nas z wojownikami, by dać świadectwo. Po jego wyjeździe okazało się, że w naszej i sąsiednich parafiach były już osoby, które na formację wojowników jeździły do Łodzi lub innych miejsc. I tak to się zaczęło. Grupa zaczęła powstawać oddolnie. Po roku naszym marzeniem było, by na rekolekcje do parafii zaprosić ks. Dominika. Z racji jego napiętego grafiku ustaliśmy, że przyjedzie do nas w październiku. Wszystko pięknie się złożyło. Poprowadził ostatnie nabożeństwo fatimskie, a 14 października, we wspomnienie św. Małgorzaty Marii Alacoque, francuskiej mistyczki, znanej przede wszystkim z propagowania nabożeństwa ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, wygłosił konferencję, w której uczestniczyli nie tylko wierni z naszej parafii. To wszystko jest dla nas opatrznościowe – dodał ks. Wasilewski.
Kapłan nie ukrywa, że jest zbudowany postawą mężczyzn, którzy nie walczą z kimś, nie walczą z czymś. – To są ludzie, którzy znaleźli swoje miejsce w Kościele i którzy bardzo często po nawróceniu walczą o wytrwanie w łasce dla siebie, dla swoich rodzin. To jest niesamowite na poziomie ludzkim i duchowym. Są ludźmi, na których w parafii mogę liczyć. Osobiście wiele im zawdzięczam. Oni wiedzą, po co przychodzą do Kościoła. Piękne jest to, że w grupie są wielka otwartość i zaufanie – wyznał proboszcz.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się