Okres Bożego Narodzenia w tradycji dobiega końca. By zwieńczyć go godnie, radośnie i muzycznie, chór parafii garnizonowej w Skierniewicach zorganizował wieczór kolęd. - Niosą nadzieję, przenoszą w inny wymiar. Ufam, że tak śpiewają chóry anielskie - mówili wierni po zakończeniu spotkania.
Kilka tygodni przygotowań, dwudniowe warsztaty liturgiczne, ale przede wszystkim pasja do śpiewania i szukanie wytchnienia w muzyce liturgicznej, spotkaniach z ludźmi, którzy wyznają te same wartości - od miesięcy owocują niezwykłymi wydarzeniami muzycznymi w parafii garnizonowej w Skierniewicach.
Chórzyści i muzycy nie lubią i unikają słowa "koncert", gdy mowa o muzycznych spotkaniach przez nich przygotowanych. Dlatego w ostatnią niedzielę stycznia zaprosili wiernych i przyjaciół na wieczór kolęd "Przybieżeli do...", podczas którego wykonali najpiękniejsze polskie kolędy i pastorałki.
Chór parafii garnizonowej coraz bardziej słynie z wyjątkowych aranżacji, profesjonalizmu i zaangażowania, choć w większości to amatorzy. - Niewiele osób w naszym chórze uczyło się w szkołach muzycznych czy ma takie wykształcenie, ale lubimy śpiewać i wkładamy w to całe serce. Kiedyś Paweł Bębenek powiedział podczas warsztatów muzyki liturgicznej, że woli pracować z amatorami, bo oni śpiewają sercem. I coś w tym jest. Nuty nie są nam już obce, ale to, jak chcemy wyśpiewać chwałę, zależy od tego, jak mocno ją czujemy, co mamy w sobie, jakie emocje nam towarzyszą - mówi Justyna Łukasik, chórzystka.
O to, by emocje były spięte klamrą muzyczną i odzwierciedlały zapis nutowy i dynamikę utworu, dba na co dzień Aleksandra Pietrzyk. Podczas przygotowań do kolędowego wieczoru, wskazówek w ramach dwudniowych warsztatów udzielała Ola Ptaszyńska.
Wdzięku i profesjonalizmu spotkaniom dodają muzycy. Głównie z zespołu "Za-Kle-Pie-My" - czyli rodzina Zarzyckich, Klepaczków i Pietrzyków oraz przyjaciele, których losy złączyły się podczas różnych wydarzeń w skierniewickich parafiach i diecezji.
Ola Pietrzyk prowadzi także zespół dziecięco-młodzieżowy "Niezapominajki" w Słupi. Wieczór kolęd był kolejną okazją do połączenia sił małych i dorosłych muzyków, co zaowocowało nie tylko pięknymi prezentacjami, ale przede wszystkim atmosferą, w której nie brakowało łez radości i wzruszenia, podziwu i zachwytu nad tym, jak Bóg jest dobry, obdarzając talentami. - Mieć talent to jedno, umieć go wykorzystać, to drugie. Oni potrafią to zrobić i to jest pełnia. Artyści kompletni, choć może i amatorzy. Ale kompletnie czują, śpiewają i pozwalają się modlić - mówi Joanna Klimek, skierniewiczanka.