Zapewne nie raz widzieliśmy ćmy bezrozumnie krążące wokół zapalonej lampy. Zgodnie z jedną z teorii ćmy nie odróżniają światła naturalnego i sztucznego. Stąd właśnie w ciągu dnia wylegują się w słońcu, czerpiąc z niego energię, jednakże w nocy wystarczy najdrobniejszy blask sztucznego oświetlenia, by owady wzięły je za rozbłysk słońca. Dlatego wierzący nie może być jak ćma, musi szukać tylko prawdziwego światła.
Z Ewangelii wg św. Jana (J 3, 14-21)
Jezus powiedział do Nikodema: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”.
Warto zauważyć, że spotkanie Nikodema z Jezusem odbywa się właśnie w nocy. Nikodem lgnie do światła Chrystusa, ale co ważne, nie jest jak bezmyślna ćma – wybiera prawdziwe źródło prawdziwego światła.
Pierwszym symbolem, który Jezus przedstawia Nikodemowi to miedziany wąż umieszczony na palu, który miał ocalać spoglądających na niego Izraelitów, ginących na pustyni. Jezus porównuje ten obraz węża z obrazem samego siebie wywyższonego na krzyżu. Izraelici musieli jedynie spojrzeć w kierunku węża, by zostali uzdrowieni – Jezus zachęca nas do tego samego – byśmy skierowali ku Niemu swój wzrok. Trochę jak ćmy do światła. Zasadniczą różnicą jest jednak to, że On jest prawdziwym światłem. Musisz na niego spojrzeć, żeby mieć życie wieczne. Tak bardzo Bóg kocha cały świat, tak bardzo kocha Ciebie.
Jeżeli myślimy o Jezusie jako o prawdziwym świetle, to musimy przez pryzmat Jezusa spojrzeć na swoje życie – prześwietlić swoje życie, napełnić je światłem. Wówczas dokładnie widać z czym mamy do czynienia. Tylko poprzez światło jesteśmy w stanie poznać to, kim naprawdę jesteśmy. Tak bardzo ważne jest to, byśmy znali prawdę o sobie. Tej prawdy nie trzeba się bać, chociaż być może czasami jest to prawda bolesna i trudna. Dlatego dzisiaj potrzeba, abyśmy w świetle Ewangelii, w świetle przyjmowanych sakramentów odkrywali to, co głęboko osadzone jest w nas.
Musimy pamiętać o tym, co jest prawdziwym światłem naszego życia. Nie bądźmy jak bezrozumne ćmy, które nie odróżniają światła prawdziwego od sztucznego. Spójrzmy na krzyż Chrystusa, z którego wypływa prawdziwe zbawienie i światło, które oczyszcza, uzdrawia i umacnia.