W Nowym Mieście nad Pilicą w sobotę 12 października, w wigilię wspomnienia bł. Honorata Koźmińskiego, wierni modlili się wraz z biskupem łowickim, by patron diecezji razem ze św. Wiktorią czuwał nad ładem i moralnością, dobrocią dla drugiego człowieka, bronieniem prawdy i szukaniem Boga. Modlitwę zanosili w kościele oo. kapucynów, ale także na ulicach miasta.
Relikwie ukryte w wielkiej skrzyni każdego dnia są czczone przez mieszkańców Nowego Miasta nad Pilicą. Jednak raz w roku szczególnie otaczają je tłumy wiernych, którzy w okolicach 13 października zanoszą prośby za siebie i bliźniego.
Tak było też w sobotę 12 października, gdy o 18.00 w kościele oo. kapucynów Eucharystii przewodniczył bp Wojciech Osial. Z biskupem łowickim modlili się br. Krzysztof Lewandowski, gwardian, bracia z nowomiejskiej wspólnoty, ks. Mariusz Zembrzuski, dziekan i proboszcz parafii w Nowym Mieście, oraz kapłani z okolicznych parafii. W świątyni nie zabrakło władz miejskich, pocztów sztandarowych i przedstawicielek zgromadzeń zakonnych, których założycielem był bł. Honorat.
Na nieustanną misję błogosławionego w homilii zwrócił uwagę bp Osial. - Był prorokiem. W więzieniu rozmawiał wyłącznie na tematy wiary, przez co szybko został uznany za chorego psychicznie fanatyka i wypuszczono go na wolność. Był prorokiem w Zakroczymiu i potem, po przybyciu do Nowego Miasta. Jego proroctwo było w konfesjonale. Spowiadał tysiące ludzi - uczennic, ubogich, lud robotniczy, ale i arystokrację - przypomniał. - Stali do niego w kolejce do spowiedzi - zdarzało się - i 3 dni. Trzymał w konfesjonale tak długo, aż kogoś nie nawrócił. Był prorokiem wymagającym, a jednocześnie pełnym miłości i wyrozumiałości. Dziś wciąż nam służy i za nami się wstawia. Tylko czy my tego chcemy, potrzebujemy? Może czas nawrócić się, jak Honorat? - pytał bp Osial.
Na zakończenie Mszy św. odbyła się wokół pl. o. Honorata procesja z relikwiami błogosławionego. Był także wyjątkowy akt zawierzenia, w którym biskup łowicki oddał w opiekę patrona diecezji każdego jej wiernego, kapłana, ale i samego siebie w czasie przygotowań do ingresu. Wiele ciepłych słów biskupa, płynących prosto z serca, wywołało niejedną łzę u licznie zgromadzonych.
Nie zabrakło też tradycyjnych jabłek, które - pobłogosławione - wierni zabrali do domu.